Rozpad Gormu

37 7 4
                                    

Oczami Ikora:

Trek: A co z tobą... Żółwiu?

Żółw: Muszę wysłać energię do Jedynej Wieży, byście mogli kontynuować waszą misje. Powodzenia Heroldowie.

Po tych słowach ruszył w swoją stronę. Wracając do Wieży, przelatywaliśmy nad Parkiem Magnolii i...

Eron: Wygląda.... strasznie. Yhhhh. Aż ciary mnie przechodzą.

Miał niestety rację. Park Magnolii już nie wyglądał tak samo. W wielu miejscach był wyschnięty, rośliny były obumarłe a po zwierzętach ani śladu. Zatrzymaliśmy się i podlecieliśmy tam. Z dołu wygląda o wiele gorzej.

Trek: Wszystko tutaj.... zamiera.

Eron: Żadnych oznak życia. Halooo! Zwierzątka! <gwiżdże>

Nasłuchiwał się kilka sekund, chcąc usłyszeć jakiekolwiek dźwięki jednak... żadnej odpowiedzi. Z tchnącego życiem i radością parku w kilka miesięcy stał się opuszczonym i smutnym miejscem.

Riff: Jak mogliśmy do tego dopuścić?

Ikor: Nie mogliśmy nic zrobić.

Trek: Ale to my nawaliliśmy. Może mogliśmy cokolwiek zrobić.

Eron: Użalanie się nad sobą nic nam nie da. Po za tym jeśli będziemy to robić to nic nie zrobimy finalnie. Czyli mówiąc w skrócie: chodźmy.

Ikor: Ale najpierw chodźmy pomóc w centrum. Myślę, że Gormianie będą potrzebowali trochę pomocy.

Riff: A co z naszym zadaniem?! Mamy mało czasu.

Trek: Ale jesteśmy Heroldami i naszym zadaniem jest nieść pomoc innym.

Riff: Heh.... Racja. Zbierzmy jakieś owoce i zanieśmy potrzebującym.

Z jednej strony Riff miał rację, powinniśmy się pospieszyć ale z drugiej strony, jednak to bezpieczeństwo i dobro Gormian powinno być dla nas na pierwszym miejscu. Więc zanim poszliśmy do Centrum Gormu, zebraliśmy tyle jedzenia ile mogliśmy znaleźć oraz jakieś lecznicze zioła. Gdy dotarliśmy na miejsce... mocno nas ścisnęło za serce. Na ulicach siedzieli głodujące lub chore dzieci oraz starsi. Zaczęliśmy podchodzić do tych najbardziej potrzebujących i im w czymś pomóc. Podszedłem do jakiejś wietrznej nastolatki, która siedziała skulona przytulając młodszego brata. Powoli kucnąłem i podałem im trochę jedzenia.

Ikor: Wybaczcie ale nie mogę dać wam więcej.

Wietrzna: Dziękuję Heroldzie. Dziękuję.

Podała najpierw swojemu bratu a resztę ile jej dałem odłożyła.

Ikor: Nie jesteś głodna?

Wietrzna: Wytrzymam jeszcze. Najważniejszy jest teraz on. W dodatku..... choruje.

Ikor: A gdzie wasi rodzice?

Zamyśliła się jakby już zapomniała co ich spotkało.

Wietrzna: Zginęli podczas nalotu meteorytów z Królestwa Ognia na naszą wioskę.

Zabolało mnie to. Ona, on, ci wszyscy Gormianie... stracili tak wiele. Jesteśmy ich jedyną nadzieją. Musimy działać.

Ikor: Proszę, tu trochę leczniczych ziół. Nie wiem czy to pomoże na tyle by wyzdrowiał...

Wietrzna: Najmocniej dziękuję. Naprawdę. Dziękuję.

Odszedłem z smutkiem w oczach. Boli. A boli jeszcze bardziej, gdy masz świadomość, że spałeś przez 2 miesiące, kiedy to się działo i ginęli Gormianie. Czterej wsiedliśmy na swoje Hiperbestie i ruszyliśmy w stronę Jedynej Wieży.

Władczyni Gormu - Ao-Ki (Gormiti) Część IIIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz