⎯⎯ Mam nadzieję, że jesteś z siebie dumny. ⎯⎯ zagadnął z wyczuwalną ironią w głosie, spoglądając karcąco na młodszego mężczyznę.
⎯⎯ Nie rób już takiej aferki Choso. ⎯⎯ odpowiedział mu prześmiewczo, wymachując bronią na wskazującym palcu. ⎯⎯ Przecież to nie wydarzyło się po raz pierwszy. ⎯⎯ rozbawiony śmiech Mahito wypełniał cały pojazd, powodując irytację zarówno u Choso jak i u Jogo.
Czarnowłosy westchnął zrezygnowany, tracąc powoli siły do młodszego towarzysza.
⎯⎯ Po za tym, gdybyś tak nie pędził, ta akcja prawdopodobnie nie miałaby miejsca. ⎯⎯ złośliwy uśmiech zagościł na twarzy siwowłosego chłopaka, chcąc jeszcze przez chwilę podrażnić siedzącego obok niego mężczyznę.
⎯⎯ Zamilcz. ⎯⎯ skarcił go sucho, a żyłka irytacji pojawiła się na jego skroni.
⎯⎯ Doprawy irytujący i pyskaty z Ciebie dzieciak. ⎯⎯ skwitował go Jogo, który wychylił się do przody z tylnego siedzenia.
⎯⎯ Taki już mój urok. ⎯⎯ odpowiedział mu Mahito, wymachując przy tym głupkowato ramionami.
Kolejne ciężkie westchniecie opuściło gardło Choso, a w jego głowie pałętało się pytanie: ''za jakie grzechy muszę ich znosić?"
Swoje zmęczone spojrzenie skierował na górne lusterko, aby upewnić się, że już nikt za nimi nie jedzie, zanim skręcił w boczną alejkę. Przejechał jeszcze kilka metrów nim całkowicie zgasił silnik. Nie wyglądał na zaskoczonego, gdy zaledwie kilka metrów dalej stał inny pojazd o równie czarnym lakierze.
Czarnowłosy odwrócił się do siedzącego z tył Jogo i kiwną znacząco głową. Mężczyzna również kiwną głową i wyszedł z pojazdu, a zaraz za nim Mahito i Choso.
⎯⎯ Coś długo wam to zajęło. ⎯⎯ usłyszeli niski, zachrypnięty męski głos.
⎯⎯ Mieliśmy małe komplikację w trasie. ⎯⎯ wyjaśnił Choso, podchodząc bliżej mężczyzny opierającego się o ceglaną ścianę. ⎯⎯ Pieniądze. ⎯⎯ dodał po krótkiej chwili, wyciągając do nieznajomego dłoń.
Mężczyzna spojrzał na wystawioną w jego kierunku kończynę, po czym zaśmiał się krótko, ponownie spoglądając na bruneta.
⎯⎯ Skąd mam wiedzieć, że nie robicie mnie w chuja? ⎯⎯ zapytał, spoglądając na niego spod byka.
Choso odwrócił się do stojących za nim partnerami, którzy niemalże od razy rzucili zawinięte w worek ciało, tuż przed stopami nieznajomego. Mężczyzna ukucnął i delikatnie odchylił worek. Złośliwy uśmiech zagościł na jego twarzy, widząc znajomą twarz, która aktualnie była pokryta szkarłatną krwią, a sama cera przybrała siny kolor.
⎯⎯ No proszę. ⎯⎯ podniósł się na proste nogi i spojrzał na stojącą przed nim trójkę. ⎯⎯ Nie sądziłem, że uda się takim młokosom wykończyć tego dziada. ⎯⎯ zaśmiał się, w między czasie grzebiąc dłonią w kieszeni skórzanej kurtki. ⎯⎯ Trzymajcie swoją dolę. Na pewno jeszcze kiedyś dam o sobie znać.
Mężczyzna rzucił w ich kierunku beżową kopertę, wypełnioną grubym plikiem banknotów, po czym odwrócił się i ruszył w stronę swojego auta. Choso zwinnie złapał rzuconą kopertę i spojrzał na nią zobojętniały. Westchnął i schował ją do kieszeni.
⎯⎯ Zbierajcie tę padlinę, trzeba się jej pozbyć.
CZYTASZ
sweet criminal✦𝐂𝐡ō𝐬ō✦
Random''Dostrzegała tylko mrok, ból i żal, bo nie ma gorszego piekła niż miejsce we własnej głowie, w którym tkwią stracone szanse.''