Girl?! on the basketball court?!

14 1 1
                                    

Dojechaliśmy do Domu ciotki i kuzyna, wysiadając z auta na zewnątrz już byli i szli do nas. O czywiście się przywitali i no.

(Nie chce mi się tego pisać więc skrócę.)

Weszliśmy do domu, zjedliśmy obiad, położyliśmy się spać i rano wstaliśmy, Przed pójściem spać Dustin spytał się mnie czy nie zawiozę go do szkoły, zgodziłam się bo i tak się tam wybieram.

-Nie Steve nie pojadę z tobą bo już mam podwózkę!- krzyczy Dustin aż mnie budzi.

-Ale już po ciebie jestem więc jedź ze mną!- krzyknął ktoś inny.

-Nie bo już ktoś mnie podwiezie!- mówi.

-Ale kto?!- pyta.

-Nie ważne!- krzykną.

Kłócili się a ja próbowałam zasnąć ale bez skutków. Wkurwiłam się. Wstaje. Japierdole ile można?!

-NOSZ KUŹWA!- Krzyknęłam, wstałam i poszłam tam skąd słyszałam krzyki, był to salon.

-Czy choć przez minutę nie możecie się zamknąć?! to że starzy pojechali to nie znaczy że mnie nie ma! A ja chcę spać! Nosz kuźwa!- krzyczę na nich.

-Obudziłeś tyrana- mówi Dustin.

-To ty- mówi chłopak który wczoraj próbował mnie poderwać. Steve.

-Tak to ja a ty wypierdalaj zanim się nie wkurwie do końca- krzyknełam.

-Muszę porozmawiać z przyjacielem- mówi.

-Później porozmawiacie jest 8.00 rano macie czas na rozmowę a teraz wypierdalasz albo wywalę cię siłą z chałupy!- powtarzam się bo do gościa nic nie dociera.

-Dobra ale kto go do szkoły odwiezie?- pyta kierując się do drzwi.

-O niego to się nie martw- mówię i zamykam drzwi przed jego samym nosem.

-To było ostre Tay- mówi Dustin patrząc na mnie.

W tedy zrozumiałam że byłam w samych spodniach w kratę i zwykłym niebieskim staniku.

-Ja tak śpię i nic ci do tego a co to w ogóle za manniana?! jest 8 rano a ty sprowadzasz niewiadoma jak starszych ludzi do domu?!- pytam z irytowaniem.

-Jest z twojego rocznika- odpowiada.

-Jaki miesiąc?- pytam.

-Listopad chyba- odpowiada.

-O to nawet młodszy- mówię i idę do ''swojego pokoju'' się przygotować. Założyłam spodnie Biało-czerwone i do tego bluzkę z numerem 11 (chciałam dać numer jaki ma El(;)) i Chicago na to zakładam zapinaną bluzę z nazwą Chicago również z numerem 11. I zwykłe białe converse. Włosy rozpuszczone a makijaż taki jak na co dzień czyli tylko czarna kredka na linie wodną. Nic nadzwyczajnego.

(Wszystko w kolorach biało-czerwone)

Biorę torbę wcześniej przygotowaną na ramię, gitarę zapakowaną w futerał zakładam na plecy i wychodzę z pokoju.

-Chodź Dustin- mówię biorąc kluczyki z szafki i wychodzę z domu a Dusty za mną.

(Nie pytajcie skąd się zrespił te auto sama nie wiem XDD)

Wsiadamy i jedziemy do szkoły. Jesteśmy pod szkołom.

-Leć do swoich koleżków- mówię wychodząc z auta.

-Pomóc ci w czymś?- pyta wychodząc z samochodu i szybko otwierając tylnie drzwi gdzie były moje rzeczy.

-Nie dziękuję idź już do swoich przyjaciół- mówię biorą rzeczy.- To nie są twoi koledzy?- pytam pokazując na grupę ubranych w zielono-białe stroje.

Cardigan- Robin BuckleyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz