Rozdział I

20 4 0
                                    

Adriatic

Moja głowa bolała od uderzeń, które dostałem od siostry. Siedziałem w pokoju u niej i Mimi. Diablica siedziała na łóżku, z podkulonymi nogami i patrzyła na mnie spode łba. Avery chodziła nerwowo po pokoju. Czułem się jak antylopa zagrożona przez tygrysa.
- Całowałeś się z Lucyferem?- zapytała zdenerwowana- Po jaką cholerę?!
- Masz na mysli zdarzenie na korytarzu?
Mimi zmarszczyła brwi.
- A były inne wydarzenia?
Umilknąłem, ale ostatecznie odpowiedziałem:
- Tak.
Mimi wzdrygnęła się, odwróciła i przez kilka sekund patrzyła gdzieś w bok. Avery popatrzyła na mnie jak na wariata.
- Jak mogłeś coś takiego zrobić akurat z Lucyferem?!
Przewróciłem oczami.
- Ja się nie czepiam ciebie i Mimi.
Avery zaczerwieniła się. Ciężko powiedzieć czy ze wstydu, czy ze złości.
- Ale nie robimy takich rzeczy na korytarzu w szkole!
Zamilkła i ponownie zaczęła chodzić po pokoju. Widziałem, że była zdenerwowana, ale jednocześnie martwiła się, że mnie wyrzucą.
- Avery...
- Adrian, zamknij się na chwilę. Proszę.
Mimi obróciła się w naszym kierunku.
- Więc co z tym złamaniem zakazu?- zapytała- Wyrzucą cię?
- Nie wiem- westchnąłem, osuwając się po ścianie- Będzie zebranie na którym podejmą decyzję. A na razie nie wolno mi nawet wychodzić z pokoju.
Nagle wzdrygnąłem się, bo usłyszałem hałas. Ja, Avery i Mimi odwróciliśmy się z przestrachem. To było okno, które otworzyło się i z hukiem walnęło w ścianę. Mimi wstała.
- Kto to? Pokaż się, durniu!
Przez ramę okienną zobaczyłem surową twarz Lucyfera.
- Więc jestem durniem?
Mimi zakryła twarz dłonią. Wstałem z podłogi, nie kryjąc zaskoczenia.
- Co ty tu robisz?!
Spojrzał na mnie.
- Przyszedłem z tobą pogadać.
Nieco zaskoczony, splotłem ręce na piersiach.
- Przyszedłeś przeprosić?
- Właśnie.
Trudno było zapanować nad rozdrażnieniem, które mną owładnęło po jego odpowiedzi, ale mocno się postarałem. Lucyfer zeskoczył z okna do pokoju i rozejrzał się. Jego wzrok zatrzymał na Mimi.
- Cześć, mała Mimi.
Zarumieniła się, a potem wyprostowałam i poprawiła włosy, jakby chciała skryć niepokój za wyniosłymi gestami.
- Cześć- odpowiedziała mu.
- Jak twój ojciec?
- Bywało lepiej. A.. twój?
- Smaży się w piekle, jak zawsze.
Zamilkli na chwilę. Avery podeszła do Mimi i wzięła ją za rękę. Skinęła głową w stronę drzwi.
- Zostawimy was samych- powiedziała Avery.
- Na prawdę?- uniosłem brwi- Możecie zostać mi to nie przeszk...
- Nie, spokojnie- uśmiechnęła się Mimi- Macie coś sobie do wyjaśnienia.
Dziewczyny podeszły do drzwi i wyszły. Drzwi trzasnęły, a ja zostałem sam na sam z Lucyferem.
Lucyfer podszedł do mnie, lecz ja wyciągnąłem ręce przed siebie, nie pozwalając mu się zbliżyć.
- Nie wolno ci tu być- powiedziałem- Aż tak chcesz sprowadzić na nas kłopoty? Czego chcesz?
- Mówiłem przecież, że chce przeprosić.
Westchnąłem głośno.
- No to przepraszaj i spadaj.
Lucyfer zmierzwił włosy i znowu się rozejrzał.
- Przyjemny pokój.
Zamrugałem w niezrozumieniu.
- Co?
- Daj mi wejść w nastrój, nie lubię przepraszać.
- To nie przepraszaj. Co mi z tego?
Lucyfer wyraźnie zaczął tracić cierpliwość.
- Taki jesteś uparty!
- Nie bardziej niż ty!
Popatrzył na mnie nieco zaskoczony moim zachowaniem.
- Zachowujesz się jak dziecko.
- Uważaj na słowa. Bo jeśli ja jestem dzieckiem to ty jesteś pedofilem. Poza tym, nie zdążyłem nabrać życiowej mądrości, nie było mi to dane. Lucyfer znów westchnął i spojrzał na mnie ze znużeniem.
- W ogóle to nie chciałem, żeby tak wyszło- powiedział w końcu- Wypiłem za dużo Glifta. Po prostu przegiąłem. Crowley i Felicio przejęli się sytuacją i przyjęli wszystko nazbyt poważnie.
- Glift to nie jest żadne usprawiedliwienie- odparłem- Robisz, co ci przyjdzie do głowy, a inni przez to mają problemy.
Lucyfer wyglądał na zaskoczonego.
- A dlaczego nie miałbym robić tego, co chcę?
Podszedł całkiem blisko.
- Dlaczego nie wolno mi się cieszyć życiem tak, jak mi się zachce?
Pochylił się i jego oddech omiótł moją szyję.
- Wy, ludzie, macie niewolniczą mentalność. Macie do dyspozycji tak maleńki skrawek czasu, a tracicice go na to, by myśleć o tym, czego chcą inni, bo boicie się stracić ich przychylność.
Warknąłem mu prosto w twarz, niemal dotykając swoim nosem jego.
- Ja już nie jestem człowiekiem!
Odsunął się nieco, by spojrzeć mi w twarz i uśmiechnął się.
- Pomału stajesz się jednym z nas.
Lucyfer powoli opuścił wzrok z moich oczu, na usta. Ku mojemu zaskoczeniu, skierował go jeszcze niżej, skanując całe moje ciało. Poczułem się niezręcznie. Starałem się nie okazać zawstydzenia.
- Aleś ty namolny i pozbawiony taktu!
Lucyfer jednym krokiem znalazł się obok mnie i jego oddech znów omiótł mi szyję. Chciałem go odepchnąć, ale złapał mnie za rękę.
- Nie dotykaj mnie!
- Masz wredny charakterek, Adriatic.
- Popatrz na siebie!
Odepchnąłem go, lecz znów mnie do siebie przyciągnął. Ponowiłem manewr, dodając do niego siarczysty policzek, na co on złapał mnie za nadgarstek i przyciągnął jeszcze bliżej do siebie. Nie miałem już szans się odsunąć.
- Zadowolony? Uderzyłeś syna Szatana. Wyobrażałeś sobie kiedyś, że będziesz miał podobną władzę nad kimś takim, jak ja?
Zmarszczyłem brwi, patrząc na niego.
- O jakiej władzy mówisz?
- Jesteś bardzo głupi, Adriatic.
Ścisnął dłonią moje policzki, nie mocno, ale tak, żebym nie mógł się odwrócić, i pocałował. Znów go odepchnąłem, wziąłem zamach, żeby uderzyć, ale złapał mnie za rękę. Zamarliśmy, patrząc na siebie. Przerwałem ten kontakt wzrokowy, zamknąłem oczy i rozchyliłem usta. Jego język powoli wślizgnął się między moje wargi. Połączyliśmy się w namiętnym pocałunku. Od razu wziął mnie na ręce, rzucił na łóżko i położył się na mnie. Ścisnąłem w palcach włosy na jego karku, tak mocno, że aż go rozbolało. Warknął, po czym zaczął całować mi szyję, kąsając ją lekko. Odsunął moje ręce od swojej głowy i podniósł je nad moją. Sięgnąłem ustami do jego ust, a on od razu wyszedł mi na spotkanie. Całowaliśmy się, a nasze języki jakby walczyły ze sobą. Brakowało nam oddechu, jak dzikie zwierzęta nie mogliśmy nasycić się pocałunkiem. Lucyfer przywarł do mnie. Wiedziałem, że poczuł jak ja go pragnę, ponieważ ja poczułem to samo z jego strony. Jeknąłem cicho. Lucyfer pocałował mnie, zagłuszając jęk. Zerwał ze mnie koszulę nocną. Poczułem jego ręce na swojej bieliźnie, która zaczęła się ze mnie ssuwać. Moje ręce się trzęsły, ale starałem się rozebrać Lucyfera. Ścisnął delikatnie moje ręce i je odsunął.
- Sam to zrobię.
Powoli patrzyłem jak zdejmuje koszulę. Na jego ramionach i torsie było mnóstwo tatuaży. Między innymi była to czaszka na szyi oraz barania głowa na torsie. Całe jego ręce były pokryte wzorami. Lucyfer przesunął palcem po mojej dolnej wardze. Jego skóra była tak gorąca, że niemal parzyła. Przez kilka sekund patrzył na mnie, ściskając moje nadgarstki nad głową. Przylgnąłem do niego. Lucyfer dotknął wewnętrznej części moich ud i rozsunął moje nogi. Poczułem nagły ból, który sprawił, że nie mogłem powstrzymać jęku. Wyprężyłem się, gdy jego ręka zatkała mi usta. Przesunął językiem po moim torsie przez co się wzdrygnąłem. Zajęczałem głucho. Przez przypadek uderzyłem go w twarz, więc ponownie złapał mnie za ręce.
- Jak będziesz mnie bić, to dam Ci kilka klapsów.
Pocałował mnie namiętnie, ale im bardziej był szorstki, tym bardziej go pragnąłem. Znów zaczęliśmy się całować. Poruszał się gwałtownie i szybko, a ja głośno dyszałem mu w usta. Po dłuższej chwili odsuneliśmy się od siebie. Potrzebowaliśmy trochę czasu, by nasze oddechy wróciły do normy. Leżeliśmy w łóżku, patrząc się na siebie. Przyciągnął mnie bliżej, trzymając za ramiona. W jego wzroku zauważyłem jednak coś.. innego. Czy była to czułość? Nie byłem pewien.
- Nie sprawiłem cię bólu?- zapytał, przesuwajac palcem po moim policzku, tym razem delikatnie.
Uśmiechnąłem się mimowolnie.
- Nie.
- To dobrze.
Wstał.
- Czas na mnie- odparł nieco niechętnie- Zobaczymy się w wieży. Lepiej nic tam nie mów. Rozwiąże ten problem.
Zaczął się ubierać. Obserwowałem go w milczeniu. Wyglądał na zaniepokojonego. Odwrócił się do mnie.
- Niedługo się zobaczymy.
Pochylił się nade mną i pocałował mnie w czoło. Odszedł tak jak się pojawił - przez okno. Przykryłem się kołdra i zwinalem w kłębek. Poczułem jak moje oczy zaczynają szczypać. Przytłoczyło mnie to wszystko. Nie mogłem się w nim zakochać. Do tego musiałem wybrać się do administracji, siedzibie we wieży, tam też miała zapaść decyzja co do moich dalszych losów. Ze zdenerwowania miałem mdłości, ręce było lodowate i mokre. Usłyszałem, że drzwi od pokoju się otwierają. Mimo, że moja głowa była pod kołdrą, zdołałem rozpoznać energię siostry.
- Adrian, będzie dobrze- powiedziała, starając się brzmieć uspokajająco.
- Staram się w to wierzyć. Bardzo się staram.
Wystawiłem głowę zza kołdry, a Avery od razu skoczyła mi na szyję. Objąłem ją mocno, starając się uspokoić. Po kilku minutach poczułem rosnącą senność.
- Chcesz iść do siebie?
Kiwnąłem lekko głową.
- Chyba lepiej by było.
Wstałem z łóżka. Avery pogłaskała mnie po ramieniu.
- Dobranoc, Adrian. Jutro przed tobą ciężki dzień.
Objąłem ją lekko, po czym oddaliłem się w stronę drzwi, nie odrywając od niej wzroku. Avery usiadła na łóżko, gdy nagle się zaczerwieniła po uszy.
- Adrian- popatrzyła na mnie dużymi oczami- Proszę, powiedz, że tego nie zrobiłeś...
Zarumieniłem się i nie odpowiadając, szybko wybiegłem do swojego pokoju.

Nierozpoznani IIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz