2018

1 0 0
                                    

Już skończyłam 11 urodziny. Jak zwykle nie było szału z tej okazji. Dzień jak każdy inny. Cóż, a w domu już chyba gorzej być nie mogło. 18 lutego 2018 zmarła babcia. W tamtym momencie wiedziałam, że będzie cholernie ciężko. Gdzieś w środku odczuwałam ból z powodu jej odejścia, ale nie potrafiło to do mnie dotrzeć. Właściwie chyba funkcjonowałam tak samo jak przed tym.
Któregoś dnia wróciłam ze szkoły. Dziadek siedział w salonie i palił papierosa. Ściągnełam plecak i położyłam go w przedpokoju. Już chciałam iść do pokoju, ale nagle się odezwał.

- Maggie, dostałaś dziś jakieś oceny? - spytał obojętnie delektując się fajką.

- Tak - mruknęłam.

- Pochwal się - w końcu na mnie spojrzał.

- Nooo, dostałam 6 z plastyki, 4 z przyrody i...

- Matematyka. Miałaś dzisiaj matematykę. Co dostałaś? - podniósł lekko ton i zgasił peta w popielniczce.

- Z matematyki dostałam 2 - zaczęłam nerwowo zaciskać dłonie. Dostrzegłam znany mi już błysk w oczach dziadka, powoli się wycofywałam do tyłu jak zobaczyłam, że się podnosi z fotela.

- Widać głupie dziecko, że tylko na tyle Cię stać. Chyba zrozumiesz, jak w końcu porządnie oberwiesz za swoje bezczelne zachowanie. Nie doceniasz ani grama z tego, co Ci daję - ściągnął pasek i zmierzał w moją stronę - Staram się jak mogę abyś miała dobrą opinię w szkole. Jak głupi latam do Twojej szkoły na wywiadówki chwaląc Twoje zachowanie w domu, mówiąc, że te paskudne oceny biorą się z ciężkiego dla Ciebie materiału który stale próbujesz nadrobić bo jesteś mądrą dziewczynką! - był już blisko mnie. Próbowałam schować się pospiesznie za krzesłem, ale od razu je odtrącił na bok.

- Pożałujesz, bardzo pożałujesz - szarpnął mnie jedną ręką na łóżko, przytrzymywał mnie i zaczął uderzać pasem po udach. Później mnie przewrócił na drugą stronę i boleśnie obijał mi plecy.
- Proszę, nie! Proszę, już dość, przepraszam! - krzyczałam piskliwie. Łzy płynęły mi po policzkach i kapały na poszarpaną koszulkę.

Pieprzona niewdzięcznico! - szybkim ruchem złapał mnie za twarz, obrócił w swoją stronę i wymierzył mocny cios.

Przez chwilę zamilkłam. Leżałam jak wryta, poczułam piekący ból dopiero po paru sekundach. Byłam cały czas w tej samej pozycji. Bałam się drgnąć. Przymknęłam oczy i usłyszałam głośny huk zamykanych drzwi. Delikatnie się podniosłam i podeszłam do lustra. Na policzku widniała duża czerwona plama. Podwinęłam koszulkę, odwróciłam się i spojrzałam na porozdzieraną skórę na plecach. W jednym miejscu zbierała się krew. Wzięłam głęboki oddech i opuściłam koszulkę. Piekło. Cholernie piekło. Usiadłam na łóżku, a z moich ust wydobyło się syknięcie. Na plecach jeszcze nie miałam żadnych ran. Teraz już wiem, jak to jest. Rozejrzałam się po pokoju i dostrzegłam przewrócone krzesło. Nie miałam siły aby wstać i je podnieść. Powoli położyłam się na boku i gapiłam się w ścianę.

Dni mijały bardzo powolnie. Zaczęłam martwić się o dziadka. Był całkiem inny. Każdej nocy od dłuższego czasu miałam problemy ze snem. Miałam dziwne przeczucie, że może się coś wydarzyć. Niestety, któregoś razu okazało się, że miałam rację. W nocy z 20.08.2018 - 21.08.2018 wstałam do toalety. Dziadek wtedy też szedł. Usłyszałam, że ciężko oddycha i łapie się za klatkę piersiową. Nie był za bardzo w stanie mówić, w jego oczach widniało prawdziwe przerażenie. Chwyciłam za telefon stacjonarny i wybrałam numer alarmowy. Podejrzewałam zawał serca, przekazałam tą informację i postępowałam zgodnie z instrukcjami operatora. Starałam opanować swój lęk i panikę. Pogotowie dotarło bardzo szybko. Zabierając dziadka jeden z ratowników spytał mnie, czy jest ktoś kto mógłby wziąć mnie na jakiś czas pod opiekę. Odpowiedziałam, że jedynie wujek mógłby to zrobić, i że mieszka obok. Oczywiście zaprowadzili mnie do niego i zostawili mnie z nim. Wujek jak to wujek, miał to gdzieś, także wróciłam do siebie. Grałam na komputerze całą noc, aż w końcu o 6 rano zabrzmiał mój telefon. Spojrzałam na wyświetlacz. Dziadek. Nacisnęłam zieloną słuchawkę.

- Maggie, dziecko drogie, zostanę trochę dłużej w szpitalu. Dostałem zawału lewego mięśnia sercowego, jakoś tak ten lekarz mówił... - zakaszlał i po chwili dodał - zdiagnozowali mi tętniaka w brzuchu więc w najbliższym czasie będę miał operację. Zaopiekujesz się domem? - spytał z nutką żartu.

- Tak dziadku. Nie zawiedziesz się. Mam nadzieję, że szybko wrócisz do zdrowia - powiedziałam odrobinę ciszej. Dziwne, że mówi do mnie z takim spokojem. Mimo tego prawdę mówiąc, gdyby dziadek odszedł, to mój świat by runął. Nie wyobrażam sobie tego.

- Wrócę, wrócę na pewno. Obiecuję. Będę dzwonić w razie czego. Trzymaj się Meg.

Rozłączyłam się. W takim razie czekają mnie ciekawe dni - samotne dni. Położyłam się w końcu spać.
Po paru godzinach obudził mnie domofon. Zerwałam się z łóżka i nacisnęłam przycisk do otworzenia bramy. Po chwili wszedł mój wujek z miską zupy.

- Wątpię, że umiałabyś cokolwiek sobie przygotować do jedzenia nie licząc zupki chińskiej. Trzymaj. Jak zjesz to umyj miskę i przynieś do mnie.

- Jasne - mruknęłam i wzięłam od niego miskę. Spojrzałam krzywo na jej zawartość. Ogórkowa. W sumie to nienajgorzej. Ważne, że mam cokolwiek do zjedzenia, i nie są to obrzydliwe zupy do odgrzania z supermarketu. Zauważyłam, że wujek wyszedł więc skierowałam się do kuchni i zaczęłam jeść. Umyłam później miskę, ale nie chciało mi się jej narazie zanosić.
Jakoś sobie zajęłam ten dzień. Trochę pograłam, trochę porysowałam, posprzątałam w pokoju. Dziwnie jest bez dziadka. Naprawdę dziwnie.

23.08.2018
Dowiedziałam się, że dziadek jutro będzie miał operację na wyrostek. Mam nadzieję, że wszystko pójdzie okej. Dziś trochę bardziej przystąpiłam do sprzątania. Cały dom błyszczał. Usiadłam na kanapie i spojrzałam na godzinę. Już siedemnasta. Chwyciłam za telefon i wybrałam numer do dziadka. Po paru sygnałach włączyła się poczta. Może robią mu dalsze badania? Przecież by odebrał gdyby mógł. Włączyłam telewizor i zaczęłam oglądać jakąś bajkę. Podskoczyłam, gdy nagle usłyszałam dźwięk z telefonu stacjonarnego. Podbiegłam go niego i odebrałam.

- Halo? - odezwałam się pierwsza.

- To prawda, że dziadek nie żyje? - usłyszałam głos ciotki.

- Nie ciociu, no co Ty. Jest w szpitalu, pewnie badania mu teraz robią. Skąd Ci się to wzięło?

- Zadzwoniła do mnie jakaś Pani. No ta która was odwiedzała i sporządzała notatki... - Już wiem. Koordynatorka. - ona mi powiedziała, że dziadek paręnaście minut temu zmarł.

Wstrzymałam oddech. Siedziałam chwilę w ciszy, po czym wydusiłam z siebie - Zadzwonię do wujka i się dowiem. Zaraz oddzwonię. - rozłączyłam się i od razu wybrałam numer do wujka.

- Halo, Meg?

- Dziadek nie żyje? Powiedz mi, tak czy nie? - powiedziałam szybko.

- To prawda, niedawno dostałem telefon, że pękł mu tętniak. Nie zdołali mu pomóc. Nie sądziłem, że tak się stanie. Naprawdę mi przykro...

Rozłączyłam się. Opadłam na kolana. Nie mogłam oddychać. Dusiłam się łzami.

- To nie może być prawda! To mi się śni, do cholery! - wrzeszczałam i uderzałam pięściami o podłogę. Wyłam w niebo głosy. Z moich ust co chwilę wydobywał się ryk z rozpaczy. Wiem co zrobię. Może to mi pomoże? Podniosłam się i podeszłam do szafki. Dziadek tam trzymał żyletki. Wyjęłam jedną z opakowania. Nie mogłam opanować trzęsących się rąk. Zamachnęłam się i szybkim ruchem przejechałam ostrzem po nadgarstku. Po chwili zaczęła ściekać krew. Była taka ciemna. Przez chwilę wydawało mi się, że to się nie dzieje naprawdę. Odrzuciłam żyletkę na bok. Wzięłam chusteczkę ze stolika i przyłożyłam do krwawiącej rany. Przestałam płakać. Powoli regulowałam oddech.

Nie zostawiłeś mnie. Wrócisz, przecież mi obiecałeś...

A jednak. Nie wrócił.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jan 23 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

ZGODAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz