Zacznijmy od tego że jest rok 2997. Nasza planeta została podzielona na pięć różnych stref; wampirów, wilkołaków, czarownic, syren oraz najstraszniejszych, o których same myślenie wzbudza ogromną panikę, czyli ludzi. Oczywiście nie przekrojono Ziemi, ani nic z tych rzeczy - ale wszystkie istoty na niej żyjące czują to w swojej podświadomości.
Nikt nie porozumiewa się już zwykłymi telefonami. Wszyscy komunikują się telepatycznie.
Samochody nie jeżdżą po ziemi - na jedno kliknięcie guzika zamieniają się w statki kosmiczne.
Szkoły - nie są już takie drętwe jak kiedyś - uczniowie przychodzą do nich z uśmiechem i naprawdę traktują je jak drugi dom.
Zmieniło się jeszcze wiele rzeczy, ale nie dałabym rady ich wszystkich tutaj wypisać.Jak można się domyślić te rewolucjonizujące aktualności są tylko w czterech strefach. Świat ludzi w ogóle nie chciał, nie chce i jak tak dalej pójdzie to nie będzie chciał z nami współpracować.
Powiem więcej - ludzie pragną naszej zagłady jak niczego innego!Populacja potworów jest 10 razy mniejsza niż ludzi. Nie wiem, dlaczego to my jesteśmy tymi, budzącymi grozę istotami. My umiemy się w większości przypadków opanować, nie to co ludzie!
Żaden człowiek na szczęście nie wie, że aby zgładzić ród potworów, wystarczy zabić istotę łączącą te cztery rasy. Ta istota wygląda jak normalny potwór, tym samym jak normalny człowiek, bo nie różnimy się z wyglądu - raczej z przyzwyczajeń. I tą istotą jestem ja.
***
Zrobiłam głęboki wdech, by poczuć orzeźwiające, wiosenne powietrze. Może nie wiosenne, bo była jeszcze zima, ale było cieplej niż zwykle.
Złapałam piłkę lecącą w moją stronę i obdarzyłam przyjaciółkę szczerym uśmiechem. Podrzuciłam piłkę i jedną ręką wybiłam ją tak, że przeleciała idealnie nad jej głową i wylądowała w rękach naszego przyjaciela.
- Vivianne! Evelin! - zawołał Raphael. - Szukałem was, mieliśmy się spotkać na stołówce!
- Plany się zmieniły! Choć do nas, gramy w siatkówkę. - zaprosiliśmy przyjaciela do gry.
Przyjaciele, tak samo jak ja, odkryli swoje tożsamości. Evelin jest czarownicą, a Raphael wilkołakiem. Ja jestem osobą łączącą wszystkie „narody", lecz w moich żyłach płynie najbardziej krew wampira.
- Auć! - usłyszałam pisk przyjaciółki.
- Wszystko okej? - przeklnęłam ślinę, bo poczułam słodki zapach krwi.
- Skaleczyłam się tylko, podasz mi plaster? Nie chce ubrudzić plecaka.
Stałam jak słup soli i walczyłam ze sobą, żeby nie rzucić się na koleżankę i nie wyssać z niej całej krwi. Niestety to właśnie jest jedna z wad wampirów. Wilkołaki zawsze o północy wyją do księżyca. Czarownice mają lekko zielonkawą cerę i zwykle krzywy nos. Zaś syrenom wystarczy kropla z oceanu bądź morza i natychmiast ich zgrabne, długie nogi przemieniają się w kolorowy ogon zakończony dwoma śliskimi płetwami.
- Vivi? - Raphael wyrwał mnie z rozmyślań. - Musisz częściej pić krew z butelek, aby nie zaatakować jakiejś żywej istoty!
Raphael Green był realistą twardo stąpającym po ziemi. Introwertyk na całego, tylko przy mnie i Evelin się otwierał. Miała orzechową cerę i prawie czarne włosy. Nosił beżowe, ładne okulary. Ogólnie lubił beż. Nie był aż taki wysoki, około metr siedemdziesiąt dwa. Poznałam go, gdy byłam w fazie przemiany w którąś z ras - bardzo mi wtedy pomógł.
CZYTASZ
Odmienność Krwi
VampirePotwory zawsze pragnęły zgody z ludźmi. Niestety przez uprzedzenie tych drugich, Vivianne musi przeprowadzić się do strefy ludzkiej, bo od niej zależy żywot czterech ras potworów; wampirów, wilkołaków, czarownic i syren. W końcu najciemniej jest po...