Rozdział 3

47 5 4
                                    

- Proszę, wszyscy spójrzcie tylko do kociołka panny Evans! Perfekcyjnie wykonany wywar Żywej Śmierci! 20 punktów dla Gryffindoru!

Lily uśmiechnęła się lekko słysząc pochwały profesora Slughorna. Punkty dla jej domu wynagradzały jej częste spotkania Klubu Ślimaka, w których to pupilki faworyzowane przez nauczyciela eliksirów mogły nieco połechtac swoje ego, słysząc ciągle pochwały na ich temat. Choć głównym zadaniem Lily było tłumaczenie, jak działają słuchawki bezprzewodowe.

Profesor Slughorn miał wiele wad, choć ostatecznie można było bez wątpienia powiedzieć, że ma on serce w dobrym miejscu.

Teraz jednak postać opiekuna ślizgonow zaczęła Lily intrygować znacznie bardziej niż wcześniej. O czym mówił nauczyciel zeszłej nocy?

- O czym tak myślisz?

Głos Remusa, obok którego siedziała, przywołał ją na ziemię. Kociołki wszystkich, którzy dostali już ocenę, zostały opróżnione, a oni sami kierowali się do wyjścia.

Lily zignorowała pytanie Lupina, zbyt zmęczona by odpowiedzieć. Zaczęła się pakować, jednak dociekliwy przyjaciel nie dał za wygraną tak szybko.

- Czy jesteś może powodem, dla którego James z jeszcze większym entuzjazmem rzucał zaklęcia na śniadanie Snape'a? - odczekał chwilę, a potem z lekkim uśmiechem mruknął - Rumienisz się.

- Wcale nie! - oburzyła się Lily, przeczesując włosy palcami tak, aby może trochę zakryły jej twarz.

- Ale powiedz szczerze. Co się wczoraj wydarzyło?

Zarzuciwszy torbę z książkami za siebie, Lily odgarnęła włosy z twarzy i spojrzała na Remusa. Jak gdyby nie patrzeć, blondyn był aktualnie jej najbliższy. Dotąd by mogła myśleć, że to Dorcas i Marlene są jej najlepszymi przyjaciółkami, ale ostatnimi dniami nabrały z nią znacznie większego dystansu. Za to Remus Lupin, z którym dzieliła pracę prefektów Gryffindoru zawsze był jej zaufany, udzielał świetnych rad, a dyżury na korytarzach w jego towarzystwie nigdy nie były nudne.

Cóż, zdecydowanie ufała mu bardziej niż reszcie huncwotów.

Opowiedziała mu o zdarzeniu zeszłej nocy, o swoich przemyśleniach i zagadce Toma Riddle'a.

- I wiesz co jest w tym wszystkim najgorsze? Nie zdobyłam nawet mojej herbatki!

- Porażające - stwierdził poważnie Lupin i oboje się roześmiali.

Przemierzali kolejne korytarze i schody Hogwartu, kierując się ku dormitorium Gryffindoru. Do transmutacji zostało im jeszcze dużo czasu, wystarczająco, by móc chwilę odpocząć w pokoju wspólnym.

- Riddle. Coś mi mówi to nazwisko. - odezwał się po chwili Lupin.

- To był uczeń Hogwartu w latach czterdziestych. Dostał jakaś nagrodę za zasługi dla szkoły.

- Może wyciągniesz coś od McGonagall? Przecież według niej znajdujesz się na liście siedmiu cudów świata.

- Może - odparła rudowłosa. Zostawiła Remusa pod portretem Wielkiej Damy, a sama ruszyła biblioteki. Któż wie, może tam znajdzie coś na temat niejakiego Toma Riddle'a, rzekomo idealnego ucznia, choć z wątpliwościami co do tego.

***

"Riddle jest idealnym uczniem, nie ma co do tego żadnych wątpliwości".

Kolejny artykuł, który wpadł Lily w ręce nie mówił jej niczego nowego. Jedynie to, że w latach jego pobytu w Hogwarcie umarła jakaś dziewczyna, było informacją godną uwagi. Reszta to były listy uczniów z wyróżnieniami na przestrzeni lat lub zapiski o wszechstronnie utalentowanych uczniach.

Tylko W Ciemności Możesz Zobaczyć Gwiazdy (Jily)   Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz