Pogarda robi się nużąca
Samotność jednak kojąca
Trudno nie być seksistą
Gdy jedyne czym jestem obdarzany to wzgardą osobą mą
Nie jestem przywiązany
Bo nie jestem jeszcze pojebany
Absurdy i hipokryzja codziennie
Nużące mnie dogłębnie
Są powody czemu ciągle milczę
Ile to razy uznałem że pierdole nie chce mi się tego ciągnąć nie zliczę
Im wolno mi wręcz przeciwnie
Brzmi to dość dziecinnie
Je banalnie urazić
Mnie jedynie westchnienie może zdradzić
Pogardzany i niechciany
To co niby kurwa dziwnego że z własnej woli izolowany?
Luźniej i weselej jak sobie pójdę
Jak nie drażnią ich słowa i zachowania me
Nie pojmuje gdy ktoś jest blisko z rodziną
Dla mnie to tylko ludzie którzy z przymusu ze mną żyją
Nie istotne to tylko ja
Egzystencja w ciemności trwa
Po co wychodzić
I sobie szkodzić
Lepiej być niczym duch
Albo by zaginął o mnie słuch
Doprawdy nużą mnie kobiety
Te ich absurdalne i hipokrytyczne bzdety
Miłe jak czegoś chcą
A tak to ciągle tylko do mnie z pogardą
No cóż życie
Dobrze że sam sobą gardzę bardziej od nich tylko że skrycie
Rozkosznie
Aż w końcu nie popierdoli mnie