Nowy Rok

353 47 48
                                        

01.01.2004 Czwartek

Jeśli to powiedzenie, że jaki sylwester taki cały rok, naprawdę się sprawdza. To mnie zapowiada się najlepszy rok mojego życia!

Wczoraj w klubie byli wszyscy, z którymi pragnęłam pożegnać stare i przywitać nowe. Było wielu ludzi z tańców i ze szkoły, Patrycja z Szymonem, a nawet ku mojemu wielkiemu zdziwieniu Alex (myślałam, że jest w Chicago, ale nie polecieli z ojcem ze względu na śnieżyce). Były tańce i muzyka prawie do samego rana, bo do domu wróciliśmy dopiero krótko przed piątą rano. Było dużo śmiechów i rozmów tych mniej i bardziej poważnych, szczere i mniej szczere Noworoczne życzenia.

Ale co najważniejsze całą noc spędziłam w ramionach Igora.

Chyba jeszcze nigdy razem nie bawiliśmy się tak cudownie. Na pewno nie od czasu, kiedy jesteśmy parą. Hulaliśmy ze wszystkimi tylko na krótką chwilę, znikając po północy w jego biurze, oddając się namiętnym pocałunkom.
(Choć Destiny zapewniała mnie, że Igor nie opanuje się na mój widok i będzie chciał czegoś więcej, to uszanował moje granice i do niczego nie doszło). Tańczyliśmy, dopóki naszych ubrań całkowicie nie zalał pot, za co moje stopy odwdzięczyły mi się dzisiaj ogromnymi pęcherzami.

To nieważne!

Ważne jest tylko to, że było cudownie!

Wszyscy bawiliśmy się tak, jakby jutra miało nie być!

Czasami nie mogę uwierzyć, jak cudowne mam życie.

04.01.2004 Niedziela

Igor wczoraj wypełniał swoje obowiązki związane z klubem. Człowiek nawet nie wie, ile pracy ktoś musi włożyć, żeby takie miejsce istniało. Jeszcze kilka tygodni temu myślałam, że jego jedynym obowiązkiem jest pokazywanie się na imprezach, dziś już wiem, jak bardzo się myliłam.

– Jak Ty z tym wszystkim dajesz radę? – zapytałam, gdy siedzieliśmy na śniadaniu w małej krakowskiej restauracji.

– Z czym? – spojrzał, mrużąc brwi.

– Jesteś na ostatnim roku studiów, prowadzisz własny klub, teraz chcesz otwierać drugi – dodałam. – Jeszcze tańce, pełne życie towarzyskie...

– Ty – wtrącił, chwytając mnie za rękę.

– Co ja? – uniosłam brew.

– Jeszcze czas dla ciebie – wyjaśnił, lekko całując wierzch mojej dłoni. Tak delikatna czułość, a wywołała we mnie tyle emocji.

– No tego akurat nie mamy zbyt wiele – zesmutniałam.

– Prosiłem, żebyś poszła ze mną wczoraj do klubu, ale ty wybrałaś babski wieczór.

– Nie mogę dla ciebie rezygnować ze wszystkiego – zadziornie uniosłam podbródek.

– Nie możesz czy nie chcesz? – zapytał, a kąciki jego ust lekko wygięły się ku górze.

– Nie chce – przyznałam szczerze. Myślałam, że się obruszy czy coś, ale on dumnie uśmiechnął się do mnie.

Trochę chciałam wczorajszy wieczór spędzić z nim w klubie, ale dziewczyny nie miały ochoty na imprezę, a ja nie chciałam tam iść sama, żeby siedzieć i patrzeć, jak Igor zabawia gości. Jest dla mnie cudowny i w klubie i poza nim, chociaż wole go, gdy jesteśmy sami, jest wtedy bardziej prawdziwy. Jeśli mam być szczera pokazywanie się jako jego dziewczyna w klubie mi średnio odpowiada. Wszyscy oczekują ode mnie bycia jak Sara, idealna, towarzyska, wiecznie uśmiechnięta dziewczyna, gospodyni, a ja nie czuję się taka i nie mam ochoty grać.

Pamiętniki AnastazjiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz