Koniec

298 47 73
                                    

18.03.2004 Czwartek

Czuję się tak bezsilna, tak słaba, tak niepewna...

W ciągu kilku tygodni wypłakałam więcej łez niż przez ostatnie kilka lat. Nigdy nie byłam płaczką, ale to co dzieje się teraz, przerasta mnie emocjonalnie.

Tylko właściwie co się dzieje?

Wczoraj analizowałam długo wydarzenia kilku poprzednich dni (słowa Igora, jego zachowanie, słowa Sary i Alexa) próbując znaleźć na to wszystko jakieś logiczne wyjaśnienie, ale każdą moją teorię można było obalić, a ja czułam, że coraz bardziej wariuję. Czułam się jak zazdrosna, zdesperowana, idiotka.

W końcu postanowiłam postawić wszystko na jedną kartę i skonfrontować się z moim chłopakiem. Cóż mogłam stracić, nasz związek i tak wisiał na włosku.

Dzwoniłam do niego i pisałam z prośbą o kontakt, ale nie dostałam żadnej odpowiedzi, dopiero późnym wieczorem, a właściwie w środku nocy napisał „Kocham Cię, wszystko Ci wkrótce wyjaśnię, zaufaj mi"

Zaufać?

Łatwo jest prosić o zaufanie, ale ciężej już dać człowiekowi powody, by nie musieć o to prosić!

Całą noc przewalałam się w łóżku, przekonując sama siebie, że zwariowałam. U Igora w życiu coś się dzieje, potrzebuje czasu i przestrzeni to nic złego. Kocha mnie i prosi o zaufanie. Nie zrobił nic, z czego ja powinnam robić problemy. Może trochę mnie unika, może stał się bardziej oschły, ale każdy ma gorszy czas...

Powtarzałam to sobie w głowie, raz po raz czekając na sen, który tej nocy nie przyszedł.

Rankiem niewyspana nie byłam już tak wyrozumiała.

Zmieniłam zdanie.

Igor może chcieć przestrzeni, ale musi mi powiedzieć, co się dzieje. Czy nie na tym polega związek, na komunikacji? Powtarzać wyznania miłosne i truć dupę o zaufaniu każdy może, ale ja mam prawo znać prawdę.

Zaatakowałam go ponownie SMS-ami, prosząc o rozmowę, aż w końcu wyłączył telefon. No wiem... była możliwość, że mu się rozładował, ale jak wielka? Wyglądało to tak jakby wkurzony moją natarczywością, postanowił się odciąć.

Ledwie udało mi się wysiedzieć osiem godzin w murach szkoły, siły dodawał mi plan i monolog, który szykowałam w głowie do wygłoszenia, mojemu myślałam już, że nie chłopakowi.

Jednak gdy taksówka zatrzymała się pod kamienicą Igora moja odwaga i determinacja ustąpiły miejsca tęsknocie i bezradności. Stałam chyba z pół godziny przed drzwiami, zastanawiając się, czy wejść do klatki, czy nie. Światło zapalało się przy każdym moim większym oddechu i gasło, gdy nieruchomiałam ze strachu, co tam zastanę.

W końcu zebrałam się w sobie i weszłam do klatki.

– Ana co ty tu robisz? – Gdy po dziesięciu minutach pukania do drzwi mojego chłopaka, zza których wydobywała się głośna muzyka, w końcu ktoś otworzył ( sam właściciel we własnej osobie ) nie byłam w szoku. Zszokowany i spanikowany był on, do tego wyglądał, jakby nie spał całą noc, cuchnęło od niego alkoholem, a jego źrenice dziko błądziły.

– Dzwoniłam – odparłam z największym spokojem, na jaki było mnie stać. Zastanawiając się, dlaczego w jego mieszkaniu w środku tygodnia kręci się gruba impreza. Próbowałam ponad jego ramieniem zajrzeć do środka, ale przymknął drzwi.

– Rozładował mi się telefon...

– Mogę wejść?

– Mam gościa – odrzekł zmieszany, unikając mojego wzroku, gdy za jego plecami pojawił się wysoki napakowany typek. Igor, wyczuwając go za sobą, spiął się niczym struna, patrząc na mnie ostro.

Pamiętniki AnastazjiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz