Rozdział 3

111 7 3
                                    




Henry

Zrobiło mi się ciemno przed oczami, wydaje mi się, że zaraz upadnę, ale ktoś mnie złapał, po czym odstawił mnie na kanapę i podbiegł do Claire. Resztę wydarzeń pamiętam jak przez mgłę, anioł robił coś nad moją dziewczyną, ona otworzyła oczy a on ją gdzieś wyniósł. Już chciałem biec za nimi, ale anioł mnie zatrzymał. Wróciłem więc do salonu i zadręczałem się wieloma myślami, w końcu postanowiłem posprzątać krew z balkonu, wziąłem wiadro i mop ze schowka i poszedłem sprzątać. Przypomniałem sobie, że tak naprawdę jestem w mieszkaniu Claire, ale już tam zostałem i czekałem na dziewczynę. Poszedłem do jej sypialni i zasnąłem.

* * * 

Obudziłem się około 7:00, Claire dalej nie wróciła, poszedłem więc do mojego mieszkania i zacząłem przygotowywać się do szkoły, wziąłem szybki prysznic po czym zrobiłem sobie kawę z mlekiem. Wyszedłem z mieszkania i kierowałem się w stronę szkoły, po kilku minutach spaceru zobaczyłem wielki budynek z napisem "Hills Academy". Zrobił na mnie duże wrażenie, przeszedłem przez próg szkoły a tam czekał na mnie pewien chłopak

- Cześć jestem Chris i będę cie oprowadzać! - Powiedział z entuzjazmem chłopak

- Hej, Henry - Przedstawiłem się i wyciągnąłem do niego rękę.

Chris uścisnął moją rękę i zaczął mówić:

- Dobrze do lekcji zostało 10 minut, chodź zdążę ci pokazać twoją szafkę.

Ruszyliśmy żwawym krokiem w głąb korytarza który był cały zapchany uczniami, przy okazji wpadłem na kogoś bo zapatrzyłem się na plakat z informacją o naborze do szkolnej drużyny siatkówki. W końcu doszliśmy do mojej szafki.

- Dobrze, tu masz instrukcję - Burknął po czym podał mi kartkę - Po lekcjach ustawisz sobie kod i zostawisz książki, teraz idziemy na lekcje, zaczynasz literaturą w sali 213, przyjdę po ciebie na następnej przerwie i pójdziemy do biblioteki.

- Dobrze, do zobaczenia! - Odparłem uśmiechnięty.

- Trzymaj się!

Zacząłem iść przed siebie do sali, kiedy ją znalazłem wszedłem i zająłem tylne miejsce, rozpakowałem z plecaka zeszyt i długopis, w końcu zadzwonił dzwonek a do pomieszczenia wszedł nauczyciel, wszyscy wstali i przywitaliśmy się z nauczycielem.

- Widzę nową twarz, proszę wstać i się przedstawić - Spojrzał mi prosto w oczy.

Wstałem lekko zestresowany i zacząłem mówić:

- Nazywam się Henry Smith i mam 18 lat.

- Dziękujemy panie Smith, proszę usiąść, zgłoś się do mnie po lekcji i powiem ci co i jak.

Skinąłem głową na potwierdzenie a nauczyciel zaczął lekcje, zapisywałem notatki. Odliczałem minuty do końca lekcji, zadzwonił dzwonek, podszedłem do nauczyciela a wytłumaczył mi zasady panujące na jego zajęciach, podziękowałem i wyszedłem. Przed salą czekał na mnie Chris.

- I jak? Przeżyłeś lekcje z profesorem Johnson? - Spytał z uśmieszkiem

- Tak, w sumie nie potrafiłem skupić się na lekcji, moja dziewczyna została wczoraj postrzelona.

- Ojj, wspólczuję, ale będzie dobrze! Aniołowie mają moc i już pewnie jest okej tylko została na obserwacji.

- Dobrze, idziemy do tej biblioteki?

- Tak! Chodźmy!

Weszliśmy do wielkiego pomieszczenia, wszędzie regały z książkami, ale naprawdę wszędzie. Nigdy nie widziałem, aż tylu książek na raz, wiele zwykłych młodzieżowych fantasy czy obyczajówek, ale też ksiązki naukowe. Podchodzimy do bibliotekarki.

- Dzień dobry, przyszliśmy wyrobić koledze kartę bibliteczną.

- Imię i nazwisko proszę - Odburknęła niemiło.

- Henry Smith - Odpowiedziałem jej.

- Dobrze, muszę wydać ci podręczniki do 15 przedmiotów.

Zaczęła podawać mi książki, ale było ich aż tyle, że nie dałbym rady sam ich unieść, na szczęście Chris mi pomógł, kierowaliśmy się w stronę szafek, kiedy do niej doszliśmy otworzyłem kartkę z instrukcją i zacząłem ustawiać hasło, kiedy już to zrobiłem otworzyłem szafkę i wsadziłem tam podręczniki. Sprawdziłem na planie lekcji jakie zajęcia teraz mam.

- Teraz mam fizykę w sali numer 32 - Powiedziałem Chrisowi.

- Dasz radę, Pani White to równa babka.

Chłopak pomachał mi jeszcze na pożegnanie i pobiegł do grupki znajomych.

* * * 

Wszystkie zajęcia strasznie mi się dłużyły, przez cały dzień myślałem o Claire. W końcu koniec, wybiegłem ze szkoły i kierowałem się w stronę apartamentu. Dotarłem pod drzwi dziewczyny, nie pukając wszedłem do środka. Clarie jak gdyby nigdy nic gotowała sobie obiad.

- Claire! Czy ty wiesz jak ja się martwiłem?! - Krzyczałem z wyrzutami.

- Henry, spokojnie, przecież wiesz, że aniołowie mogą wszystko - Mówiła ze stoickim spokojem – Ze mną wszystko w porządku.

- Przez cały dzień o tobie myślałem a ty.. - Dziewczyna nie pozwoliła mi dokończyć, bo mnie przytuliła.

- Już spokojnie, jestem z tobą.

Staliśmy wtuleni w siebie przez jakieś 30 sekund, spojrzałem jej głeboko w oczy, po czym ją pocałowałem.

Claire

Wiem, że powinnam dać Henry'emu jakikolwiek znak życia, ale jakoś o tym zapomniałam. Wtedy gdy Gabriel mnie niósł, czułam się nieziemsko, był taki umięśniony. Nie powinnam tak myśleć, ale po prostu nie mogę przestać. Muszę zająć się moim związkiem a nie myśleć o innych chłopakach.

- Może pomożesz mi ugotować obiad? - Zapytałam niewinnie chłopaka.

- Z chęcią, chodźmy zatem. - Odpowiedział z uśmiechem - Czujesz ten zapach? Śmierdzi spalenizną.

- O cholera! Mój sos!

Pobiegłam do kuchni i zobaczyłam dym unoszący się znad garnka. Szybko podniosłam go z kuchenki i włożyłam do zlewu.

- Cały sos jest do wyrzucenia - Poczułam jak łzy napływają mi do oczu.

- Spokojnie kochanie, zrobimy nowy - Odezwał się Henry.

Postawiłam na blat nowy, czysty garnek. Wzięłam do ręki passatę pomidorową i chciałam ją wlać, ale nie leciała. Zaczęłam nią potrząsać, nic.

- Musisz postukać w tę butelkę - Powiedział Henry.

Wzięłam łyżkę i zaczęłam stukać w passatę z dużą siłą.

- NIE ŁYŻKĄ! - Krzyknął ze śmiechem chłopak.

Oboje zaczęliśmy śmiać się z mojej głupoty, aż nas brzuchy rozbolały. Kiedy w końcu się ogarnęliśmy, z powrotem wróciliśmy do robienia obiadu.

* * *

Nałożyłam spaghetti na talerze, po czym postawiłam je na stole.

- To co na trzy? - Zapytałam retorycznie – Raz, dwa, trzy!

Oboje nawinęliśmy makaron na widelec po czym wzięliśmy go do ust, kilka sekund później go wypluliśmy. Był obrzydliwy, zdecydowanie przesolony. Po raz kolejny śmialiśmy się do rozpuku. Jednak cały czas jedna rzecz nie dawała mi spokoju a raczej osoba, dokładniej anioł. Gabriel.

Na Zawsze RazemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz