1.Pierwszy dzień na oddziale

30 0 3
                                    

Loreen zaprowadziła mnie i moją mamę przed drzwi oddziału "C". Byłam zapłakana, nie mogłam przestać płakać.

-Tutaj musicie się pożegnać, mama może wejść tylko na odwiedziny- Powiedziała Loreen z przepraszającym wyrazem twarzy.

-Mamo ja nie dam sobie tam rady, nie chce tam iść- Zapłakałam ponownie.

-Jen skarbie, oczywiście że dasz radę, musisz być silna, dla mnie, dla Asha, dla Alexa- poleciała jej pierwsza tego dnia łza.

-Nie poddawaj się, Jennifer - Dodała po chwili.

-Ty też mamo- Powiedziałam ocierając łzy, które nadal napływają mi do oczu.

Mama mnie przytuliła, po czym powiedziała że mnie kocha, a Loreen wprowadziła mnie na oddział. Pierwsze co mi się żuciło w oczy to grupa nastolatków, mniej więcej w moim wieku. Odrazu domyśliłam się że po prostu byli ciekawi nowej osoby, inna pielęgniarka, zaprowadziła mnie do pokoju zabiegowego.

-Jestem Dorothea, muszę sprawdzić ci włosy, czy nie masz wszy, oraz potem przejżymy jeszcze raz twoje rzeczy. W porządku? - Zapytała z lekkim uśmiechem, na co przytaknęłam głową i usiadłam na wskazanym przez pielęgniarke fotelu.

-Masz jakieś pytania? - dodała Dorothea miłym głosem.

-Co teraz ze mną będzie? Nigdy nie byłam w szpitalu, nie wiem jak się zachować - Powiedziałam płaczliwie.

-Co teraz? Starosta oprowadzi cię po oddziale, zapiszesz się na prysznic, i telefon, poznasz innych. Nie będzie tak źle, te dzieciaki pomagają sobie nawzajem -Odpowiedziała kończąc sprawdzać moją głowe.

-W porządku, choćmy sprawdzić twoje rzeczy. -
Dorothea była wysoką blondynką w okularach, miała włosy spięte w ciasnego koka na czubku głowy.

-A ty jak masz na imię- Podszedł do mnie wysoki brunet, to co mowił brzmiało jak stwierdzenie nie pytanie.

-Jennifer- Powiedziałam zmieszana. Na co ten tylko się odwrócił stanął w jakiś drzwiach kawałek dalej, po czym wykrzyczał "Jenna", co mnie zdziwiło.

Gdy moje rzeczy zostały znów przeszukane, Dorothea zaprowadziła mnie przez długi korytarz do pokoju. Sam pokój miał w sobie trzy łóżka, dwa na przeciwko siebie i jedno pod oknem, obok drzwi były kolorowe regały. Odrazu w oczy rzuciła mi się dziewczyna siedząca po turecku na łóżku, płakała i kiwała się w przód i tył.

-Mari, zaopiekuj się nią prosze- Powiedziała Dorothea na co dziewczyna pierwszy raz na nas spojrzała.

Czy to była rzeczywistość tutaj? Czy Marie czuła się cały czas tak źle?

-Hej, jestem Jennifer - Powiedziałam cicho.

-Hej, Marinette- Powiedziała łamliwym głosem, postanowiłam nic więcej do niej nie mówić, obie potrzebowałyśmy pobyć same.

Dostałam łóżko na lewo od wejścia, drzwi były odrazu obok prawej ściany. Został mi przydzielony niebieski regał, oraz szafka na kółkach z dwoma szufladami.
Dorothea przed wyjściem kazała mi przynieść worek gdy się wypakuje, więc postanowiłam zrobić to jak najszybciej.
Najpierw załełam się szafką z szufladami, zaczęłam od tej na samym dole, włorzyłam do niej bieliznę. Następna była szufladą wrzej gdzie umieściłam pyn pod prysznic szampon do włosów oraz szczoteczkę i pastę do zębów, po chwili rozmyśleń postanowiłam dołożyć tam także jedyne jedzenie jakie miałam. Mianowicie żelki bananowe i moje ukochane krakersy.

Potem przeszłam do półek, na sam dół włożyłam kilka butelek wody i sok, wyrzej spodnie, następnie bluzki, a ja najwższej dałam książke.
Po czym odniosłam worek i usiadłam na łóżku, w między czasie Marinette gdzieś wyszła, a ja siedziałam patrząc w jedno z trzech podłużnuch okien, które do trzech czwartych wysokości było zaklejone matową folią.

-Hej przepraszam że się wcześniej nie przywitałam, ale miałam atak, nie byłam w stanie. Jestem Marinette. -Powiedziała, Mari to brunetką o brązowych oczach, ma krótkie włosy ścięte w wolf cut, czarne mwtalowe okulary, ubrana jest na czarno, ma na sobie męskie spodenki i luźną koszulkę.

-Hej, nie ma problemu sama jestem zapłakana, Jennifer- Odpowiedziałam podając jej ręke.

-Czy przyszła już do ciebie Natalie i cię oprowadziła?- Zapytała moja współlokatorka, na co się zdziwiłam.

-Nie, a powinna? Chyba wolałabym nie wychodzić narazie -Powiedziałam zmieszana.

-Powinna przyjść i pokazać ci oddział, zapisać cię na telefon i prysznic, choć pójdziemy do niej- Nalegała Mari, a ja postanowiłam pójść.

-Nat? Mamy nową, musi się zapisać na telefon i prysznic- Oznajmiła brunetka, na co z pokoju wyszła dziewczyna.

-Och, przepraszam, już moment- Poszła po zeszyt a następnie oznajmiła mi że mogę mieć telefon każdego dnia o dwunastej pięćdziesiąt, na co się zgodziłam. Potem prze szłyśmy do drzwi od łazienki gdzie wisiała karteczka z prysznicami.

-Musisz wybrać turę w której będziesz brać prysznic -Powiedziała po czym wytłumaczyła że tury się zmieniają po posiłkach, ponieważ trzeba zamykać na godzinę toalety aby nikt nie zwracał wcześniej zjedzonej potrawy. Zdecydowałam się że chce się myć w trzeciej turze o godzinie dziewietnastej, czyli już po kolacji, która tutaj była o godzinie siedemnastej.

Potem razem z Mari wróciłyśmy do pokoju, gdzie zajęłam się czytaniem książki, choć wcale nie mogłam się na niej skupić. Moja głowa była pełna myśli, czy dam sobie tutaj radę? Czy ktoś mnie w ogóle polubi? Jak przejdę przez atak bez muzyki? To wszystko okropnie mnie stresowało.
Podczas moich rozmyśleń, na oddziale rozniósł się pisk, na co odrazu zasłoniłam uszy i cała się skuliłam.

-Spokojnie, to próbny alarm, nic się nie dzieje- Starała się mnie uspokoić Mari która chodziła wkoło pokoju.
Jej zachowanie było bardzo specyficzne, od pierwszej chwili gdy ją zobaczyłam, stwierdziłam że może być w spektrum autyzmu, i raczej się nie myliłam.

Dwie godziny później wkońcu zostaliśmy zawołani.

-Podwieczorek!- Wy krzyczała pielęgniarka której jeszcze imienia nie poznałam. Kojarzyła mi się z Arielką, miała długie czerwone włosy, śliczny uśmiech, który chyba nigdy jej nie schodził z twarzy, a jak szła to z głową do góry.

-Co dziś jest? - Wykrzyczał jakiś chłopak za mną.

-Drożdżówka z dżemem -Nie znoszę dżemu, ale byłam okropnie głodna więc wzięłam jedną i wróciłam z nią do pokoju.

_

Wszelkie uwagi mile widziane.

Zapiski ObłąkaniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz