Za mną do pokoju oprócz Mari weszła także prawdopodobnie moja druga współlokatorka, oraz jakiś wysoki chłopak.
-Oh to ty jesteś tą nową? Jestem Elsbeth-Powiedziała blondynka wyciągając do mnie ręke którą uścisnęłam.
-Jennifer- Odpowiedziałam.
-Czyli Pablo się nie mylił aż tak-Powiedziała śmiejąc się, a mi przypomniał się wysoki brunet który pytał mnie o imię.
-Wybacz za tego debila, jest nie śmiały przy ładnych dziewczynach. To jest Damian. -Przedstawiła wysokiego chłopaka, wydaje mi się że miał około meta dziewięćdziesiąt wzrostu.
-Miło mi was poznać - Uśmiechnęłam się wypowiadając te słowa.
-W zasadzie za co siedzisz? W sensie domyślam się ale wolę być pewna-Zapytała Mari.
-Miałam próbe samobójczą dziesięć dni temu, próbowałam sobie podciąć żyły, a wy? -Mari przytaknęła spodziewając się mojej odpowiedzi.
Elsbeth przedawkowała leki nasenne.
Mari chciała skoczyć z dachu.
Damian próbował się utopić.
Wstrząsneło to mną, nie mam problemu mówić o mojej próbie, o moich licznych bliznach. Ale chyba nie byłam gotowa na tak dokładny opis, choć mój nie był inny.
Czułam się tak dobrze igrając ze śmiercią, byłam w stanie euforii, pragnęłam umrzeć. Gdy następnego dnia obudziłam się w szpitalu, nadal próbowałam się zabić, nie chciałam tego zaakceptować. Nie akceptuje do teraz, tego że nadal żyje.
Po prostu nie chce.
-Chcesz iść z nami? -Zapytała Elsbeth patrząc na mnie z uśmiechem.
-Co? Gdzie? - Zdezorientowana patrzyłam na współlokatorke.
- Ja nigdzie nie ide, na mnie nie patrz- Oznajmiła Mari siadając na łóżku i zabierając się za krzyżówki.
- Na telewizyjną, chodź z nami- Odpowiedziała mi Elsbeth przyciągając ostatnie słowo.
Nagle rozwył się pisk, przez co zakryłam uszy i nieznacznie się skuliłam.
Patrzyłam z pytającym wzrokiem na moich nowych znajomych.-To alarm, ktoś odpierdala na innym oddziale- Powiedziała Mari.
-Rozumiem - Alarm ustał, ale mi nadal piszczało w uszach, a w głowie szumiła myśl o tym kiedy na naszym oddziale nastanie taka sytuacja i będzie trzeba uruchomić to okropne urządzenie.
Z zastanowienia wyrwał mnie głos.
-Część jestem Marcus Wayne jestem tu miesiąc i dwadzieścia jeden dni-Powiedział z radosnym uśmiechem na twarzy wyciągając ręke na przywitanie.
Nie wiedziałam co powiedzieć, więc jedynie się uśmiechnełam i podałam mu rękę. Strasznie we mnie uderzyło że ten całkiem uroczy brunet jest tutaj tyle czasu, zastanawia mnie dlaczego, może jest z nim aż tak źle?
Nie wiem.Sama czuje sie okropnie idąc tym mdłym w wyglądzie korytarzem, widząc te wszystkie pielęgniarki, kamery i wszystko inne.
Damien i Elsbeth zabrali mnie do sali obok punktu w którym siedziały pielęgniarki, to było jedyne chyba tak kolorowe miejsce na oddziale, na ścianie sá jakieś rysunki na ścianie po prawej stronie od szklanych drzwi są trzy okna, pod nimi kanapa narożna, która w zasadzie się już rozlatuje. Powinna być szara skóżana, a wypada z niej gąbka, i widać deski usztywniające oparcie.Na przeciwko tej nieszczęsnej kanapy jest sporej wielkości telewizor, pod którym stoi góra stropianowych puf, które także są rozłożone na kanapie żeby było miękko. Zaraz obok kolorowych puf stał biały nie wysoki regał na którym były po ustawiane gry i puzzle.
Przed szafką stoją dwa stare drewniane fotele między którymi stoi biały niski stoliczek, na którym leżą ułożone już puzzle.Usiadłam na kanapie, inni pacjenci którzy także korzystali z sali zaczęli się ze mną witać oraz się przedstawiać, nie zapamiętam więkrzości imion, bo wiadomo to przyjdzie dopiero z czasem.
-Kolacja! - Usłyszałam, poczekałam aż większość osób wyjdzie z sali, by po prostu móc iść za nimi
Doszliśmy do kolejki ludzi przed wejściem do stołówki, nie chciałam jeść, ogólnie nie jem dużo.
-Wybierz co chcesz słońce - Powiedziała Loreen z uśmiechem, a ja poczułam się lepiej z tym że nadal tutaj jest.
Wybrałam bułke, masło, i sałate.
Po tym jak usiadłam i zaczełam jeść tą starą bułke, ugryzłam po raz kolejny i znalazłam w niej kawałek słomy. Wielkości może pięciu centymetrów, ale sam fakt tego że w bółce znalazłam słome.Po tym jak z wielkim trudem zjadłam resztę tej cudownej potrawy, odniosłam talerz z miłym uśmiechem specjalnie dla pani sprzątającej.
Wychodząc złapałam kontakt wzrokowy z ślicznym chłopakiem, bił od niego ogromny spokój a jego źrenice były ogromnie powiększone, co dało mi do myślenia że pewnie ćpają go jak tylko mogą. Ma napewno bardzo miękkie blond włosy, chłodno niebieskie oczy które delikatnie zakrywał okulary korekcyjne z czarnymi oprawkami.
Po kolacji także dali mi, oraz każdemu innemu który wychodizł z kolacji, leki które wziełam bez zbędnych pytań.
Wróciłam do pokoju, po jakimś czasie siedzenia i czytana książki, do której czytania przyznam się szczerze zmuszałam się byle by nie czuć nudy.
Nie miałam przy sobie nic innego niż, trzy książki, żadnej krzyżówki czy wykreślanek żeby zabić nude.-Opatrunki!- wy krzyczała jedna z pielęgniarek, spojrzałam na moje obandarzowane ręce, po czym wstałam i poszłam za innymi.
Czekałam chwile na moją kolej po czym weszłam do sali, niestety nie zastałam tam Loreen tylko jakąś inną pielęgniarke, co od razu wywołało we mnie delikatną panikę. Usiadłam na białym krześle które stało na środku pokoju zabiegowego, za mną była także kozetka.
Sciągneła oba opatrunki z moich rąk po czym patrzyła na nie jakby z obrzydzeniem.
-Więcej się nie dało? Jak można tak sobie łapy pochlastać- Powiedziała jakby do siebie, więc się nie odezwałam, ale zabolało. Zabolało cholernie, oni mają mi pomóc a nie być tak okropni.
Później nic więcej już nie powiedziała, jedynie bardzo nie delikatnie odkaziła moje rany i założyła nowy opatrunek.
Tej nocy zasnełam z łzami na policzkach, błagając żeby ten koszmar pozostał jedynie snem.
CZYTASZ
Zapiski Obłąkania
Teen FictionKsiążka jest o dziewczynie, która jest aktualnie na swoim pierwszym pobycie w szpitalu psychiatrycznym, oraz o trudach jakie się z tym wiążą. Opowieść bazowana jest na moich wspomnieniach i przeżyciach, każda z sytuacji miała prawo zdarzyć się na pr...