Rozdział 6

936 42 70
                                    

- Nie pierdol! - Krzyknęła Gwen. - Serio chodzisz z Colemanem?!

Z lekkim uśmiechem przytaknęłam.

Tak, ja i Will byliśmy parą.

Nie pamiętam, kiedy nawet z nim o tym rozmawiałam. Ale w mgnieniu oka, cała szkoła się o tym dowiedziała.

- Stara, rozwalasz nam szkołę! - Jęknęła Stacy. - Przecież to on był właśnie takim dziwnym, przystojnym typem, a ty go wyrwałaś.

- Nie przesadzaj. - Wzruszyłam ramionami. - Przecież to nie jest nic strasznego.

Przewróciłam oczami i poczułam na swoim biodrze znajomy dotyk. Lekki rumieniec oblał moje policzki, kiedy poczułam sztuczny, zimny oddech koło ucha.

- To dość dziwne, że dzisiaj się jeszcze nie widzieliśmy, Madelyn. - Szepnął, podciągając dłoń na moją talię. - Czy ty przede mną uciekasz?

Mogłam tylko wyobrażać sobie ten jego cwany uśmieszek.

- Nic z tych rzeczy. - Mruknęłam.

- Porwę ją na chwilę, Stacy. - Wziął mnie za rękę, a ja słyszałam tylko cichy śmiech dziewczyny.

Will zaprowadził mnie pod drzwi jednej z sal i stanął przede mną. Założył kosmyk moich włosów za ucho, uśmiechając się delikatnie.

- Chciałbym, żebyś poszła ze mną do mojego domu. - Powiedział. - Będziesz mogła poznać moje rodzeństwo i w ogóle.

Rozchyliłam wargi, patrząc na niego lekko zdziwiona.

- Napewno tego chcesz?

- Z pewnością, skarbie. - Uniósł kącik ust. - Nie chcę przed tobą ukrywać moich bliskich. Tym bardziej, że ostatnio przestali tu przychodzić.

- Dlaczego? - Uniosłam brew.

Uśmiech Willa wyparował.

- Później ci powiem.

***

Umówiliśmy się, że przyjedzie po mnie do domu, a ja w tym czasie zrobię zakupy, o które prosił mnie tata.

Weszłam do niewielkiego sklepu i usłyszałam dźwięk dzwonka nad drzwiami, kiedy je otworzyłam. Przywitałam się i zaczęłam wypatrywać odpowiednich produktów.

Stanęłam przy lodówkach, wyciągając rękę, aby sięgnąć po mleko, kiedy na chwilę spojrzałam w prawo.

Stanęłam w miejscu, jak sparaliżowana.

Chłopak, który stał zaledwie dwa metry ode mnie, patrzył się na mnie. Znałam go. To był Noah. Ten sam, który w gimnazjum zrobił mi coś strasznego.

- Proszę, proszę. Kogo ja widzę? - Uśmiechnął się, robiąc krok w moją stronę. - Cześć, Maddy.

- Skąd ty się tu wziąłeś? - Wydusiłam, drżącym głosem.

- Przyjechałem z rodzicami w odwiedziny do dziadków na dwa dni. - Odpowiedział. - Ale sądzę, że mój pobyt tutaj się przedłuży, ze względu na to, że cię spotkałem, skarbie.

Gdy się cofałam, poczułam za moimi plecami drewnianą półkę z różnymi rzeczami, a mój oddech był tak szybki ze stresu, że z trudem stałam na nogach.

- Zmieniłaś się. - Uśmiechnął się. - I wyładniałaś.

- Odejdź ode mnie, ty... - Zacisnęłam mocno szczęki, odpychając go. Chłopak zmarszczył brwi i odszedł w stronę drzwi wyjściowych. Gdy usłyszałam znajomy dzwonek drzwi, odetchnęłam z ulgą.

Bloody Angel EyesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz