Rozdział I

20 2 0
                                    


-Julio, dzisiaj masz zajęcia z gry na fortepianie oraz karate, pamiętaj o tym – powiedziała moja matka.

- Muszę dzisiaj na pianino? Jutro mam ważny test i... - zaczęłam.

- Masz iść, nie po to ci za nie płacę, abyś je za każdym razem opuszczała – przerwała mi.

Josephine; moja matka była kochająca, na miarę swoich możliwości dobrą matką. Jedynym problemem w niej, było to, że na siłę próbowała być bogata, tak typowo, czyli bogato się ubierać, mówić jak wszyscy bogacze, zapisywać Julię na te wszystkie zajęcia, na które chodziła.

Przewróciłam oczami, I zarzucając plecak na jedno ramie, wyszłam z domu, kierując się do garażu, aby wziąć stamtąd auto.

Sytuacja w naszym domu nie była najlepsza, ze względu na jej siostrę, która do domu na noc wracała rzadko kiedy, lubiła sypiać u swojego chłopaka, a często też imprezować do rana. Ojciec za to wyprowadził się, jak Julia miała zaledwie pięć lat, więc ledwo go pamięta. Josephine zarabiała naprawdę sporo pieniędzy, ale nie aż tyle, aby nazwać się nie wiadomo jaką bogatą rodziną.

Julia wsiadła do czarnego BMW jej matki i ostrożnie wyjechała z garażu. Dziewczyna chodziła do szkoły prestiżowej, w której była dzięki stypendium, ale poznała tam naprawdę dużo wspaniałych ludzi, lecz część wciąż nie akceptowała tego, że jest tutaj ze względu na stypendium.
Droga do Leicester Academy z domu nie była jakoś przesadnie długa, ale mimo wszystko jechałam tam dwadzieścia minut, z czego zazdrościłam swojej przyjaciółce, która mogła wstawać dosłownie piętnaście minut przed zajęciami, ponieważ mieszkała centralnie obok Akademii. Na szczęście, gdy już dojeżdżałam do Akademii jej przyjaciółka; Suzie już na nią czekała.

- Hej Suzie – przywitałam się, gdy Suzie podeszła mnie przytulić.

- Hej! Co tam? Kolejny tydzień się zaczyna, jeszcze miesiąc przetrwamy I wakacje!! – chciałam, aby entuzjazm Suzie mi się udzielił.

Dziewczyna jest świetna, nie da się ukryć. Można z nią pogadać o wszystkim, były w jednej klasie co też wychodziło Julce na plus, ponieważ miała z kim siedzieć I gadać jak coś na tych nudnych zajęciach. Suzie lubiła większość lekcji, dlatego zawsze na wszelki wypadek Julka mogła prosić, aby Suzie wytłumaczyła jej któreś z tematów na przykład z Historii, której swoją drogą nienawidziła.

- Dobrze, mam nadzieję, że szybko ten miesiąc minie, mam już serdecznie dosyć patrzenia na tych ludzi – odpowiedziała Julia.

Suzie się zaśmiała, I weszłyśmy do szkoły, w której było już dosyć głośno, ponieważ do zajęć zostało zaledwie dziesięć minut. Podeszłyśmy pod sale, w której teraz mieli mieć Matematykę. Suzie przeglądała coś na telefonie, a ja stałam z rękoma zaplecionymi na piersi. Nagle przeszedł jakiś chłopak, wydawał się na trochę starszego, był bardzo przystojny. Zapatrzyłam się na niego, więc nawet nie zwróciłam uwagi na to, jak zadzwonił dzwonek.

- Haha, nie rób sobie nadziei, ma dziewczynę I nie dość tego jest nieziemsko bogaty – powiedziała mi przyjaciółka.

- Co ? – zapytałam zdezorientowana.

Suzie tylko obróciła się już bez słowa, I weszła do Sali. Matematyka szybko zleciała, choć mnie, strasznie się na niej nudziło. Rysowała sobie w zeszycie na marginesie jakieś części ciała.

- Nie możesz chociaż raz skupić się na matematyce? – zapytała Suzie, patrząc na małe rysunki w zeszycie.

Wzruszyłam ramionami I dalej rysowałam. Później była Historia, a później Polski no I w końcu wyczekiwana przeze mnie przerwa na Lunch. Zadowolona z siebie, że przeżyłam już trzy lekcje, szłam ramie w ramie z Suzie przez korytarz, w stronę stołówki. Podeszłyśmy do lady, kupiłyśmy jedzenie I usiadły w tym stoliku co zawsze. Po chwili dosiadły się trzy dziewczyny I dwóch chłopaków, o rok starszych od nich; Mike, Natalie, Jack, Maria I Katy.

- Już nie wytrzymam dłużej w tej szkole – zaczęła Maria – macie ochotę gdzieś wyjść razem w wakacje?

Wszyscy ucieszyli się na ten pomysł, ponieważ byliśmy taką jakby paczką, ponieważ najpierw ja poznałam Suzie, a później piątka osób dosiadła się do nas na lunchu jakoś to tak wyszło.

- Możemy się wybrać nad Jezioro, pierwsze tygodnie wakacji mają być bardzoo gorące, dlatego myślę, że to będzie dobry pomysł – zaproponował Jack.

- Słyszeliście, że ma być jakaś impreza organizowana przez tego nowego typka w weekend? – powiedziała Katy patrząc na przystojnego chłopaka idącego do lady. – Macie ochotę się wybrać?

Wszyscy się zgodzili, oprócz Mike'a, który w tym dniu miał mecz koszykówki. Impreza miała odbyć się w domu chłopaka, od dwudziestej w sobotę do samego rana. Nie był to najlepszy pomysł na spędzenie weekendu, ale nie narzekałam, ponieważ chciałam spędzić go z moimi przyjaciółmi. Wiedziałam, że byli typem imprezowicza, nawet Suzie. Ja też lubiłam od czasu do czasu chodzić na imprezy, ale oni na nie chodzili co tydzień, jak nie częściej.

Po całym męczącym dniu w szkole miałam jeszcze pianino oraz karate, które swoją drogą lubiłam, bo mogłam na nim się wyżywać. Minusem było, że pierwsze miałam karate, a później dopiero pianino. Weszłam na sale, ściągając buty oraz skarpetki. Przywitałam się z trenerem, I stanęłam na macie obok wszystkich.

- Hej Julka – przywitał się Camil.

- Hej, co ta.. – nie dokończyłam, bo trener zaczął mówić I lekcja się zaczęła.

- Moi drodzy, dzisiaj dołączy do nas nowy uczeń, Owen – powiedział przedstawiając chłopaka z korytarza – Nie pierwszy raz jest na zajęciach z karate, ponieważ w swoim wcześniejszym miasteczku tez na nie chodził.

- Witaj Owen – powiedzieli wszyscy chórem.

- Chciałbym, żebyś się zmierzył z naszą najlepszą zawodniczką, Julio wystąp, proszę.

Posłusznie zrobiłam dwa kroki w przód, I ukłoniłam się do trenera. Owen miał poważną minę. Wszyscy zeszli z maty, na której pozostałam tylko ja z Owenem naprzeciwko siebie, oraz trener. (Od autorki: Jakby co to ja się tak średnio na karate znam, ale zrobię to tak, jak uważam)

- 3, 2, 1, Start – odliczył Sensei, a ja stałam w miejscu, czekając aż Owen zacznie.

Podszedł do mnie, I od razu próbował kopnąć w brzuch, ale ja złapałam go za nogę, obróciłam I przewaliłam.

- Pierwszy punkt dla Julii – powiedział Sensei.

Zobaczyłam, że chłopak się wkurzył, trener znowu odliczył, tym razem chłopak mocno wbiegł we mnie, uderzając z całej siły w brzuch, ja szybko się wyrwałam, przewróciłam go na kolana, następnie wstał I sam zrobił mi kosę, uderzyłam mocno głową w matę.

- Punkt dla Owena ! – powiedział Sensei.

Teraz ja się wkurzyłam, ale nie atakowałam pierwsza, stałam z rękoma wyciągniętymi do obrony, a Owen znów zaczął na mnie biec, złapał za rękę próbując wykrzywić abym się przewróciła, ale przewidziałam jego ruch, I szybko uderzyłam go w łopatkę łokciem dzięki czemu puścił moją rękę. To była zażarta walka, z mojej wargi leciała strużka krwi, a Owen z pewnością będzie miał siniaka na policzku. Ostatecznie wygrałam ja.

Uśmiechnęłam się zwycięsko, I z powrotem dołączyłam do reszty, obracając się tyłem do Owena, co on wykorzystał, przewrócił mnie na plecy, a ja straciłam orientację, I na moment przymknęłam oczy, otwarłam je, zobaczyłam Owena stojącego nade mną z niewzruszoną miną.

- Śmieć – skomentowałam podnosząc się.

- Suka – odpowiedział mi.

Tym razem udało mi się odejść bez jego buntu. 

Forbidden feeling (Not Completed)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz