Rozdział 2; herbata

1.2K 32 0
                                    



Odkąd przyjechałam do ojca, minęły trzy dni. Siedziałam ciągle w pokoju i wychodziłam jedynie do kuchni, by coś zjeść lub się napić. Znajomi wogóle się ze mną nie kontaktowali, a mama pofatygowała się na dwa telefony.

Myślałam, że na tych wakacjach poznam kogoś fajnego, ale niestety życie ze mnie drwi odkąd, się urodziłam. Postanowiłam, że zrobię sobie herbatę i właśnie w tym celu musiałam zejść na dół do kuchni. A bardzo tego nie chciałam.

Szybko, wręcz przenikliwe dostałam się do kuchni tak, by nikt mnie nie zauważył, i z dumnym uśmiechem wyciągnęłam herbatę z górnej szafki tak samo jak kubek. Oparłam się o wyspę, cierpliwie czekając aż woda się zagotuje. Niestety jak wspominałam, pech bardzo mnie lubił.

– zaszyłaś się w tej jaskini i nie wychodzisz – odwróciłam się w stronę Nickolasa, który teraz stał ze założonymi rękami na torsie.

– bo was nie lubię – wywróciłam tylko oczami i znów przeniosłam wzrok na czajnik.

– wiem, że wychowywały się wilki w lesie i nie wiesz, co to kultura, ale spokojnie nauczę cię – Prychnął na mnie i jak gdyby nigdy nic chwycił za ramie i zaczął ciągnąć w stronę salonu.

– ty tępy chuju zostaw mnie! – starałam się mu wyrwać, ale jego uścisk jedynie się wzmocnił.

Spanikowałam.

Nie chciałam z nim nigdzie iść, a jego uścisk naprawdę bolał. W przypływie adrenaliny ugryzłam go w rękę tuż nad nadgarstkiem. Chłopak mnie puścił, a ja szybko pobiegłam do siebie. Nie wiedzieć czemu, w oczach pojawiły mi się łzy.

Zamknęłam drzwi i się o nie oparłam. Spojrzałam na swoją rękę, uważnie śledząc czerwony ślad. Drżącą ręką dotknęłam zaczerwienionego miejsca i od razu poczułam mocne pieczenie. Zacisnęłam zęby i zmęczona podeszłam do łóżka. Chwyciłam za telefon i napisałam o mamy.

Do: Mamusia

Mamo ja naprawde nie chce tu być. Proszę, chce wrócić do domu.

Od: Mamusia

Cassie proszę cię. Nie dramatyzuj, dasz radę.

Przegryzłam dolną wargę, by nie wypuścić ani jednej łzy z oka.

Zawsze tak było. Nie ważne jak bardzo czegoś nie chciałam lub źle się czułam, ja po prostu dramatyzowałam. W podstawówce zazdrościłam koleżanką mam, bo moja jak źle się czułam i chciałam wrócić do domu, mówiła tylko bym wzięła sobie tabletkę lub coś zjadła i nie dramatyzowała. I tutaj nie chodzi o, ból fizyczny a o ból psychiczny.

Wzięłam głęboki oddech, by się uspokoić. I idealnie gdy mi przeszło po pokoju rozległo się pukanie. Powiedziałam ciche proszę, a osobą za drzwiami weszła do pokoju. Był to Ethan, lekko się do mnie uśmiechnął i wszedł głębiej do pokoju.

– hej, trochę nie miło wyszło, ale co ty na to, by spróbować jeszcze raz? – podrapał się po karku – choć na dół poznasz naszych znajomych. Wiem, że dla ciebie to też nie jest łatwe.

– błagam, tylko nie zaczynaj z gadką o tym, że powinniśmy się traktować jak prawdziwe rodzeństwo – schowałam twarz, w poduszczę i głośno jęknęłam.

– nie spokojnie – zaśmiał się lekko – ale chodź ze mną na dół.

Wstałam i razem z nim poszłam na dół. Czułam się naprawdę nie pewnie, schodząc po tych schodach, ale nie chcąc dać po sobie tego poznać, głowę uniosłam wysoko i pewnie.

– patrzcie, kogo przyprowadziłem! – Ethan ręką wskazał na mnie.

– madam – przede mną pojawił się blondyn, który ukłonił się nisko. Kąciki ust same lekko podniosły mi się do góry.

– Colin! Nie podrywaj – krzyknęła na niego jakaś blondynka, która leżała na kanapie – jestem Alessia i nie przejmuj się tym głupkiem.

Skinęłam jej głową i ruszyłam w stronę kanapy, były dwa wolne miejsca. Jedno obok Nickolasa a drugie obok jakiegoś niebiesko włosego. Oczywiste było to, że wybrałam drugą opcję, była bezpieczniejsza.

– Matheo jestem – uśmiechnął się do mnie życzliwie

– Cassie, ale raczej mnie znasz – wywróciłam tylko oczami.

Chłopak się ochryple zaśmiał a mnie przeszły przyjemne dreszcze na tember jego głosu. Po mojej lewej siedział jakiś brunet, który na kolana dał mi miskę z chipsami. Byłam lekko zaskoczona, bo nie wiedziałam, o co chodzi.

– Idę lać, popilnuj – szybko przeskoczył oparcie kanapy i gdzieś pobiegł.

– to jest Ash, nie przejmuj się nim on tak zawsze ma – odpowiedziała mi blondynka na moje wewnętrzne pytanie.

Po niecałych pięciu minutach wrócił brunet i szczerze się do mnie uśmiechnął. Wziął miskę z moich kolan i uważnie przeskanował jej zawartość.

– nie zjadłaś! Już cię lubię – wygodnie opadł na kanapę obok mnie.



Jest g?

Daddy's little girl // Tom 1 (KOREKTA)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz