Wszyscy razem siedzieliśmy w salonie rozmawiając o różnych rzeczach, a dokładniej oni rozmawiali a ja zwyczajnie się temu przysłuchiwałam. Tematy do rozmów się nie kończyły, a ja mimo to dalej odczuwałam delikatną niechęć do nich.
– Cassie, może to zabrzmi dziwnie, ale dlaczego przyjechałaś do Włoch? – blondynka zwróciła się do mnie – nie zrozum mnie źle, ale podobno nie chciałaś tutaj przyjeżdżać i strasznie mnie to ciekawi.
– wiesz... ojciec nalegał a moja mama, mając dość po prostu, się zgodziła za mnie – odpowiedziałam bawiąc, się bransoletką na dłoni.
– rozumiem – uśmiechnęła się do mnie pocieszająco.
Prawda jest taka, że nie chciałam znać tego człowieka. Dla mnie był nikim, a jego zachowanie po prostu było żałosne pod prawie każdym względem. Zostawił nas z dnia na dzień i przypomniał sobie dopiero ftedy gdy jego żona umarła.
– mama do mnie napisała, czy weźmiemy młodego, by się wyszalał – mruknął Colin, obgryzając skórki przy paznokciach i jednocześnie coś odpisując najprawdopodobniej mamie.
– jasne chodźmy – Ash klasnął w ręce i wszyscy jak na zawołanie wstali.
Też wstałam i chciałam wrócić do siebie do pokoju, ale delikatny chwyt na nadgarstku powstrzymał mnie przed tym. Spojrzałam w dół, a następnie na osobę, która mnie trzymała. Był to Matheo.
– a ty dokąd? – lekko mnie do siebie pociągnął.
– no do siebie – kciukiem u drugiej dłoni pokazałam na schody i lekko się odwróciłam w ich stronę.
– nie no chodź z nami – mruknął – będzie fajnie, a jak nie fajnie to chociaż się dotlenisz.
– ale ja dzieci nie lubię – jęknęłam marudnie.
– no widzisz, też cię nie lubię a jakoś, muszę się z tobą użerać – obok nas przeszedł pan gbur.
Wywróciłam tylko oczami i odezwałam się ponownie.
– pójdę tylko po bluzę.
***
Siedzieliśmy na placu zabaw pod drewnianą altanką i uważnie obserwowaliśmy dzieci bawiące się w piaskownicy. Biegały i tarzały się w piasku, do którego pewnie nie jeden ptak narobił. Sama kiedyś wdupiałaś ten piach garściami.
– Colin jakiś gang dziewczynek stoi nad twoim bratem i z czegoś się śmieją – Ethan klepnął Colina w kark
Powolnym krokiem ruszyliśmy w stronę dzieci, które na nasz widok przestały się śmiać.
– co tutaj się dzieje – Alessia weszła przed szereg i stanęła z dziewczynkami oko w oko.
– ten chłopczyk jest głupi – mała blondynka zachichotała.
– no tylko, że z waszej czwórki to ty do różowej sukienki nosisz zielone spinki – mruknęłam cicho, a Ash koło mnie parsknął głośno śmichem.
– czemu sądzisz, że jest głupi – Colin jako starszy brat stanął w obronie młodszego.
– mówi, że jak dorośnie to, zostanie gangsterem – zaśmiała się głośno, na co się skrzywiłam.
Przyjemniej było słuchać hamującego pociągu niż jej śmiechu.
– jak dorośnie, to będzie mógł nawet i zostać papieżem a tobie nic do tego – mruknął Nickolas niezbyt zachwycony rozmową z dzieckiem.
– jego rodzice się na pewno nie zgodzą – do rozmowy dołączyła kolejna blondynka tylko tyle, że trochę niższa od swojej poprzedniczki.
– rodzice nie decydują o naszej przyszłości, tylko my sami – westchnął Ethan.
– tak? – ta pierwsza blondynka sprawia, że czuje się mądra.
– a wasi rodzice czym się zajmują – zmarszczyłam brwi, bo dziewczynka zadała totalnie dziwne pytanie, wogóle niezwiązane z tematem.
– czemu zadajesz takie pytania – pokręciłam głową lekko zaciekawiona.
– bo mnie to ciekawi – i pytała każdego o rodziców.
I Gdyby mądra Cassie chodź raz zamknęła się wtedy kiedy powinna, to nie byłoby problemów. Niestety Cassie to Cassie a wszyscy wiemy co, to znaczy.
– kim jest twój tata? – zapytała Nickolasa
– biznesmenem – odparł bez krztyny radości.
– a mama?
– nawozem – odezwałam się, nim zdarzyłam przemyśleć swoje słowa.
Ciemno włosy powoli odwrócił się w moją stronę i z zaciśniętą szczęką zmierzył mnie wzrokiem.
– ja już sobie pójdę – kciukiem pokazałam za siebie i bardzo szybko się ulotniłam.
Głupia Cassie.
***
Atmosfera, która panowała przy stole, była bardzo napięta. Nikt się nie chciał odzywać i akurat to było dobre posunięcie, bo byłaby duża możliwość, że zakończyło to by się kłótnia.
– jak ci tutaj czas mija Cassie? – koniuszkiem języka przejechałam, po dolnej wardze uważnie analizując jego pytanie i moją odpowiedz.
Co ja mu mam powiedzieć? Nazwałam twoją żonę nawozem, zwyzywałam twoich synów i cię nie lubię. Ale widoczki za to mam super, jest mega. No tak mu powiem.
– jest okej – tylko na tyle było mnie stać
Taki spokojny i króciutki
CZYTASZ
Daddy's little girl // Tom 1 (KOREKTA)
Novela JuvenilOd kiedy pamiętam byłam oczkiem w głowie ojca. Zawsze podczas kłótni z mamą stawał po mojej stronie i nawzajem. Ta więź była wyjątkowa, jednak za sprawą przykrych sytuacji on wyjechał na cztery lata. Po tym czasie często wydzwaniał do mojej mamy w s...