Rozdział LXXIV - Sira

2.2K 151 20
                                    

1 Marzec

- Może chcesz jeszcze trochę pieczonego sera? Jest pyszny. Nie wiem, kto wymyślił ser w panierce, ale ewidentnie ma łeb na karku.

Nova spojrzał na mnie spod swoich długich, czarnych rzęs. Ewidentnie nie podzielał mojej ekscytacji pieczonym serem. Być może dlatego, że to przysmak z jego rodzinnych stron. U nas się tak nie je. Muszę jednak przyznać, że gdy spojrzałem na Novę, szybko zapomniałem o smakołykach.

Wygląda pięknie i tak królewsko z warkoczykami upiętymi wysoko na głowie. Były poprzeplatane wstęgą w kolorze krwistej czerwieni i ozdobione srebrnymi koralikami. Tworzyły na jego głowie skomplikowaną i robiącą wrażenie fryzurę. Nie mam pojęcia, ile dokładnie spędził, czekając, aż ją skończą, ale wiem, że pracowały przy niej co najmniej trzy osoby. Nieczęsto nadarza się okazja, by tak zaszaleć. Duże kolczyki w kształcie półksiężyców, które założył i które nie wiem nawet skąd ma, niemalże dotykały jego odsłoniętych ramion. Zdecydowanie nie były wygodne, jednak Nova nie wyglądał, jakby w czymkolwiek mu przeszkadzały. Wiedziałem, że zamierza pójść na całość, ale i tak mnie zaskoczył.

Założył fioletową tunikę, która pięknie podkreślała odcień jego skóry. Jej rozcięte po bokach rękawy zwisały luźno a wzorzysty, pas materiału podkreślał talię. Założył też luźne białe spodnie i sandałki z drobnymi paskami. Prosto, acz efektownie. Tutaj tak się noszą. Mógłbym po prostu siedzieć i się na niego patrzeć. Godzinami. Moja piękna omega. Nawet zaszczycił mnie odpowiedzią.

- Z chęcią. - Stwierdził krótko, podsuwając bliżej mnie swój talerz. - Ale najpierw nalej nam wody.

- Oczywiście. Nie chcę, żebyście mi zemdleli.

- Sam też wypij. Z naszej trójki to ty masz największe szanse na udar słoneczny. Zdecydowanie za mało w tobie Wschodniej krwi.

Pewnie coś w tym było. Nie jestem na Wschodzie jakoś długo, ale moje ciało już nieco przywykło. Opaliłem się, ale nadal byłem bledszy niż większość tutejszych wilków. Przez pewien czas moja skóra nieco się czerwieniła, co sprawiło, że byłem obiektem drwin, jednak tak samo było, gdy poprzednim razem zamieszkiwałem Wschód. Teraz... Teraz jest dobrze. Tak myślę. Choć większość osób od razu wie, że nie jestem tutejszy. Dziś jednak udajemy, że tak jest. Założyłem dość tradycyjny w tym regionie strój. Luźną białą koszulę i kolorową wzorzystą kamizelkę. Do tego białe spodnie i sandały. No i złote kolczyki, które stały się nieodłączną częścią każdego mojego stroju. Uważam, że wyglądam w nich naprawdę stylowo. Nie wyróżniałem się zbytnio, ale bądźmy szczerzy, to nie ja jestem gwiazdą tego dnia. Trudno też byłoby skraść uwagę od takich piękności. Grunt, aby było mi wygodnie. Strój był przewiewny i odpowiedni do pogody, a także schludny i wystarczająco elegancki na tę okazję.

- Spokojnie kochany, nie stracę przytomności, choć wizja tego, jak opiekujesz się mną w chorobie, jest nawet dość miła.

Nova nie odpowiedział, a jedynie spojrzał na mnie spode łba. Cóż... Nasze stado zrobiło wszystko, co w ich mocy, byśmy świętowali komfortowo. Nad naszym zapełnionym pysznym jedzeniem i napojami stołem rozłożono tkaniny mające dawać cień i odrobinę chłodu. W końcu tutaj słońce może być prawdziwym zagrożeniem, a w dzień taki jak ten nikt nie może umrzeć. To przynosi pecha.

Sięgnąłem po dzbanek i nalałem wody do trzech kielichów. Dla każdego z nas. Następnie odstawiłem go na miejsce i zająłem się tym pysznym, pikantnym, chrupiącym z zewnątrz, ale mięciutkim w środku serem. Nie wiem, jak go robią . Nigdy nie interesowałem się jakoś bardzo technikami Wschodniej kuchni. Koninę polubiłem. Właściwie to ogólnie skupiłem się na tutejszych mięsnych daniach. Tymczasem prawdziwym objawieniem okazał się... ser.

Wilcze Serce IIOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz