Rozdział 7

813 85 2
                                    

*Nayeli*

Gdy tylko Colby wyszedł z pokoju, od razu chwyciłam kartkę, na której zapisywał punktację i włączyłam kalkulator, zaczynając szybko liczyć. Cieszyłam się, gdy ogłosił, że to ja wygrałam, ale chciałam się przekonać, czy aby na pewno. I szybko odkryłam, że odjął sobie dość sporo punktów i tak naprawdę to przegrałam. Nie miałam pojęcia, dlaczego to zrobił. Dlaczego specjalnie udawał, że przegrał i że to ja właśnie wygrałam. Cieszyłam się, że dał mi wygrać, ale to było trochę dziwne. Przecież jeszcze kilka godzin wcześniej nawet mnie nie lubił. Nie wiedziałam też, czy zacząć z nim ten temat i czy powiedzieć mu, że wiem...

Odłożyłam kartkę na miejsce i poszłam do łazienki, żeby chociaż trochę ogarnąć włosy. Miałam otwarte drzwi od łazienki, więc zerknęłam na niego, gdy wrócił do pokoju i podał mi jeansy, a buty postawił na podłodze.

– Dziękuję.

– Sprawdź tylko, czy na pewno w środku są suche. Możemy spróbować podsuszyć je suszarką albo poczekać jeszcze trochę.

– Suche są – powiedziałam, gdy włożyłam dłoń do środka. – Dziękuję. To ja się szybko przebiorę.

– Jasne.

Zamknęłam drzwi, gdy ostatni raz rzuciłam okiem na Colby'ego, który przez chwilę bez słowa mnie obserwował i spojrzałam na swoje odbicie w lustrze. Często przyłapywałam go na tym, że się na mnie patrzył. Podczas gry też ciągle to robił. Nawet się śmiał z moich głupich żarcików.

Coś się między nami zmieniło.

Nie powiem mu. Koniec. Postanowione.

Przebrałam się szybko i wyszłam z łazienki, składając jego spodnie, które położyłam na szafce.

– Nie wiedziałam, czy wrzucić je do pralki, czy co zrobić...

– Zostaw je tam. Później je zabiorę. Głodna?

– Bardzo.

W ciszy zeszliśmy na dół. Nie było nigdzie właściciela pensjonatu, dlatego postanowiliśmy pójść najpierw na obiad. Usiedliśmy przy wolnym stoliku w małej restauracji i zerknęłam na menu, które leżało na stoliku. Czytałam po kolei każdą pozycję, ale sama nie wiedziałam, co chciałam tego dnia zjeść. Czułam, że Colby znowu mi się przygląda i starałam się pospieszyć, jak tylko mogłam, żebyśmy mogli szybciej zamówić.

– Jadałem tu przez kilka dni, więc na pewno się nie otrujesz.

– Nawet o tym nie pomyślałam – odparłam, zerkając na niego znad menu. – Po prostu nie mogę się zdecydować... Sama nie wiem, na co mam ochotę. – Nawet uśmiechnął się, słysząc moje słowa i wziął do rąk drugie menu.

– Nad czym się zastanawiasz?

– Nad makaronem z kurczakiem i pieczarkami albo zapiekanką ziemniaczaną z mięsem... – wskazałam palcem na te dwie pozycje, gdy położyłam menu na stoliku. – Kocham makaron... A może gnocchi dyniowe? Muszą być pyszne... Ludzie nienawidzą chodzić ze mną do knajp, wiesz? Twierdzą, że jestem niezdecydowana.

– Trochę jesteś – zaśmiał się cicho. Od razu zwróciłam uwagę na dołeczek w jego policzku. – Leo! To on.

– Jednak zeszliście. Dzień dobry – przywitał się i odwróciłam się w jego stronę. – Nayeli Jensen. W moim pensjonacie... To ta twoja koleżanka?! Czemu chodzisz po jeziorze, co?

– Przepraszam. Ratowałam kota.

– Uwielbiam cię oglądać. Nie mówiłeś mi, że się znacie i że tutaj jest, Colby – zwrócił się do mężczyzny, który tylko wzruszył ramionami. – Mogłeś mnie uprzedzić. Taki z ciebie kolega.

Miłość o zapachu cynamonu | short storyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz