1. Ostatni dzień jest uczniem pierwszego

1K 15 6
                                    

Hej, pierwotna wersja książki została usunięta, ale w zamian za to podrzucam Wam trzy pierwsze rozdziały wersji papierowej. 

Miłej zabawy!

Zosia

***


Muzyka dudniła tak głośno, że przez dobrą chwilę zastanawiałam się czy moje bębenki uszne na pewno były gotowe wytrzymać taką presję. Gdyby to jeszcze była dobra muzyka. Morderczy rap rozbrzmiewał z głośników zupełnie jakby ktoś naprawdę słuchał go z przyjemnością. Gorszą rzeczą było jednak, że parkiet był pełen, czyli ludzie naprawdę się do tego bawili. Była też jednak opcja numer dwa - byli tak pijani, że grająca muzyka nie robiła im specjalnej różnicy. Obstawiałam ją jako zdecydowanie bardziej wiarygodną, niż ta pierwsza. Ruchy tłumu w żaden sposób nie miały się do rytmu koszmarnej piosenki.

Stojąc pod ścianą idealnie wpisywałam się w rolę obserwatora. Obracałam w palcach niewielki kubek z podejrzaną mieszanką różnego rodzaju alkoholi. Ktoś wręczył mi go po drodze, ale nie miałam odwagi, by nawet zanurzyć usta. Wolałam dożyć kolejnego dnia. Nawet jeśli nienawidziłam swojego życia.

Uśmiechnęłam się pod nosem, gdy przed oczami przemknęła mi Margot. Podskakiwała z szerokim uśmiechem na twarzy w towarzystwie swoich szkolnych znajomych. W przeciwieństwie do mnie nie bała się dziwnych alkoholowych mieszanek i wlała w siebie kilka szklanek już na samym wejściu. Było to widać po jej niezdarnych ruchach. Jakie to jednak miało znaczenie jeśli bawiła się doskonale? Żadne.

Przeczesałam palcami włosy, które sięgały mi do ramion i odetchnęłam z ulga, gdy koszmarna piosenka zmieniła się na inną. Salon pogrążony był w mroku, światła rzucały specjalne lampy, na które wykosztował się organizator imprezy. Podobno śmierdziało alkoholem i potem, tak mówiła Mar. Na szczęście miałam katar. Krzywa przegrodo nosowa, dziękuję, że męczysz mnie od dziecka.

Przycisnęłam pięść do ust z całych sił, starając się powstrzymać parsknięcie, gdy Margot wykonała swój popisowy obrót. Wszystko byłoby pięknie, gdyby nie potknęła się o własne nogi i nie runęła na podłogę jak długa. Nie wytrzymałam presji i parsknęłam głośno, ale w obliczu muzyki nikt tego nie słyszał. Nie byłam jednak jedyną osobą, która się śmiała. Kilka osób dookoła aż odwróciło głowy, by upewnić się, że blondynka przeżyła ten upadek. Podniosła się, oświadczając, że nie ucierpiała fizycznie. Duma za to ucierpiała niewiarygodnie.

Skrzyżowałam ramiona na piersi, żałując, że nigdzie dookoła nie było miejsca, w które mogłabym odłożyć kubek, który wciąż trzymałam. Pragnęłam pozbyć się tego specyfiku nim jakaś siła była gotowa mnie podkusić, by go spróbować. Wolałam uniknąć katastrofy, która mogłaby z tego wyniknąć.

- Nie znam cię.

Przekręciłam głowę, gdy ktoś nagle oparł się o ścianę tuż obok mnie. Zmierzyłam pełnym pogardy spojrzeniem chłopaka, którego widziałam pierwszy raz w życiu. W zasadzie prawie wszystkich ludzi dookoła widziałam pierwszy raz w życiu. Tak jak już wspominałam moją rolą było bycie obserwatorem. Wolałam zobaczyć ludzi w ich naturalnym środowisku, nim miałam trafić z nimi do jednej szkoły i nie mieć drogi ucieczki. Bo liceum miało to do siebie, że zazwyczaj, a w zasadzie to zawsze, było zbiorowiskiem idiotów w różnym stadium zaawansowania. Rzecz w tym, że jednych z tych idiotów znosiłam bardziej a innych mniej. Z jakiegoś powodu tych drugich zawsze było więcej.

Chłopak, która gapił się na mnie z zainteresowaniem trafił ją na tę dłuższą listę.

- Nie czuj się wyjątkowy z tego powodu – odparłam po chwili i powróciłam wzrokiem do parkietu. – Nikt mnie tu nie zna.

Nowy początek | wydaneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz