Aurerius rozejrzał się zdezorientowany. Opustoszałe o tej godzinie ulice, oświetlone były tylko nikłym blaskiem bijącym od paru usadowionych na uboczu latarni. Nigdzie nie dopatrzył się żadnego znaku, bądź szyldu, który mógłby chociażby sugerować w jakim miejscu obecnie się znajduje. Jeszcze raz kontrolnie spojrzał na mapę. Oszacował przebytą odległość, a następnie zaznaczył ołówkiem swoją potencjalną lokalizację. Do tej pory nawigowanie szło mu całkiem nieźle. Problem pojawił się dopiero, gdy trafił do miasta, którego teoretycznie nie powinno tu być. Według mapy znajdował się właśnie pośrodku jakiegoś pola, otoczonego z każdej strony lasami. To ostatnie by się zgadzało, opuścił las parę godzin temu. Odnalazł też przecinającą pola rzeczkę, która doprowadziła go do tego miejsca.
Przeklął w duchu kartografów odpowiedzialnych za stworzenie trefnej mapy. Jego lud od zawsze miał tendencję do ignorowania miejsc pozornie nieistotnych dla polityki kraju, ale pomijanie miast na mapie to już gruba przesada. Szczególnie jeśli mowa o grodach równie wielkich jak ten.
O tak później godzinie na próżno było szukać przypadkowych przechodniów, gotowych udzielić mu paru informacji, lub chociażby wskazać drogę. Co najwyżej napotka okolicznych pijaków, bądź pogrążonych w śnie bezdomnych, a ludzie z marginesu społecznego zdecydowanie na nic się nie zdadzą.
Już miał ruszyć dalej, lecz nagle coś przykuło jego uwagę. Bezkształtna masa, przypominająca wielki, wypełniony niewielką ilością płynów, skórzany wór, sunęła po ziemi w stronę pobliskiej chaty. Stwór prawdopodobnie go nie zauważył, inaczej Aurerius już dawno musiałby walczyć z nim o życie. Wiedział czym jest owa istota, ojciec zbyt wiele czasu poświęcił na jego edukację o każdej znanej mu rasie, by nie rozpoznał legendarnego wampira. Były to monstra tak rzadko spotykane w dzisiejszych czasach, że w niektórych częściach świata uznawano je za wymarłe.
Chłopak zawahał się przez chwilę, widząc jak fluoidalna istota przeciska się pod drzwiami starej chaty, próbując wejść do środka. Po zaledwie kilku sekundach, wampir był już wewnątrz, gotów zapolować na śpiących, nie świadomych jego obecności domowników. Aurerius upomniał się w myślach, że to nie jego sprawa, a mimo to ruszył za potworem. Dopadł do drzwi taranując je barkiem, lecz te ani drgnęły, musiały zostać zaryglowane od środka. Natychmiast pobiegł dookoła domu w poszukiwaniu okna. Uboga chata, na szczęście posiadała jedną, zapchaną zwitkiem słomy dziurę w ścianie, służąca za swego rodzaju wywietrznik. W pośpiechu zdjął przewieszony przez ramię łuk i cisnął go o ziemię. Wypełniony strzałami kołczan przerzucił przez prymitywne okno, wpychając tym słomę, a po chwili sam wdrapał się do środka.
Wylądował twardo na ziemi, budząc przy tym śpiących właścicieli mieszkania. Nie zważywszy na ich obecność, chwycił leżący obok kołczan i pognał po wejścia. Kopnięciem otworzył pierwsze napotkane drzwi, gotów w każdej chwili rzucić się na przeciwnika, jednak pomylił pokoje. Niewielka kuchnia, której stare, spróchniałe drzwi niechcący połamał była całkiem pusta. Odwrócił się do ostatniego, zamkniętego pokoju jaki zdajdował się w chacie i gdy zajrzał do środka ujrzał makabryczny obraz. Wampir stał nad zasuszonymi zwłokami dziecka. Z humanoidalnej twarzy ciekł mu stróżkami ciemnoczerwony płyn, a jego workowate, pozbawione kości ciało jakby urosło częściowo wypełnione krwią ofiary.
Bezkształtny stwór natychmiast ruszył na Aureriusa. Mężczyzna w ostatniej chwili uskoczył, tnąc potwora w pysk. Ledwo zdążył odzyskać równowagę, gdy wampir znów zaatakował. Rana na jego ciele błyskawicznie się zagoiła, przez co i tym razem próba uśmiercenia go nie odniosła żadnych rezultatów. Krwiożercza bestia przywarła do ramienia przybysza, zatapiając w nim swe kły.
Aurerius poczuł jak powoli ulatuje z niego cała energia. W akcie desperacji machał sztyletem na oślep, co rusz trafiając przeciwka, wciąż bez większego efektu. W końcu chwycił cielistą masę ranną ręką, a drugą rozpłatał potwora na pół. Wampir zawył z bólu, odklejając się od ofiary. Runął na podłogę, próbując na ponów połączyć się w jedno. Nim jednak obie połówki przyległy do siebie, mężczyzna odtrącił je kopniakiem. Sięgnął do kołczanu, wyjmując resztę strzał jakie mu pozostały i jedna po drugiej wbijał je w połówki wampira, przyszpilając go tym do drewnianej posadzki. Gdy skończył, dysząc z zmęczenia osunął się po ścianie. Uniósł głowę, napotykając przerażone spojrzenia domowników.
![](https://img.wattpad.com/cover/362831695-288-k978971.jpg)
CZYTASZ
Kroniki Upadłych
FantasyNad Hexalią nadciągają czarne chmury. Młody Aurerius, chcąc wrócić na eflicki tron, dał się wplątać w intrygę, która przerosła wszystkich. Nikt nie trzyma już ręki na pulsie, a następstwa jego czynów doprowadziły do nieodwracalnej w skutkach tragedi...