Upadek Królestwa Elfów - Posłaniec Czarnoksiężnika 2/3

85 20 102
                                    

    Od rozmowy Aureriusa z magiem ognia minęły już cztery dni. Półelf powoli tracił wiarę w powodzenie ich planu, gdyż mimo upływu niemalże całego ustalonego czasu, odkąd Lasar wyruszył na zachód, do Hexali nie napłynęły żadne wieści o smoku siejącym spustoszenie w pobliskich wioskach.

    Były książe czuł pewne rozgorycznie, choć z drugiej strony, wcale go to aż tak nie zdziwiło. Plan od samego początku był skazany na porażkę. Lasar zaoferował, że wyruszy znaleźć odosobnione osady, lub małe grody, gdzie sam jeden, za pomocą swoich mocy, zacznie udawać smoka i stworzy zamieszanie na tyle duże, że wywoła panikę wśród okolicznych wiosek. Aurerius już wtedy miał pewne obawy odnośnie wykonalności tego szalonego pomysłu, lecz mag tak gorączkowo zapewniał o swoich umiejętnościach oraz kompetencji, iż ten w końcu uległ i zgodził się czekać w Hexali na wieść o pradawnej bestii, siejącej spustoszenie na wschód od miasta. Tak więc, przez ostatnie cztery dni, były książę cierpliwie czekał, szwędał się po barach, podsłuchiwał rozmowy mieszkańców, licząc na chociaż jedną wzmiankę o pożarach, lub tajemniczej bestii. Oczywiście marnował tylko czas. Czy to trzeźwi, czy podchmieleni, barci, a nawet wędrowni śpiewacy, chociażby słowem o smoku nie napomknęli.

    Zrezygnowany półelf wrócił do hostelu, przeklinając się w duchu, za danie sobie złudnej nadzieji. Choć w głębi duszy świadom był niepowodzenia tego kretyńskiego planu, mimo wszystko poczuł ogromny zawód.

    Usiadł przy starym, drewnianym biurku i zaczął mozolnie snuć dalsze plany na powrót do królestwa elfów. Przez moment rozważał nawet, czy się nie poddać, ale końcowo uznał, iż w finalnym rozrachunku więcej korzyści uzyska zapisując się do gildii, jako początkujący najemnik. Wszak posiadał pewne umiejętności, dzięki którym bez trudu poradziłby sobie z przeciętnymi zadaniami. Zawsze istniała szansa nabycia paru nowych doświadczeń. Może nawet dzięki temu, mógłby pracować na królewskim dworze, jako nauczyciel, lub fechmistrz. Zdecydowanie lepsze to, niż powrót ze statusem nieudacznika, skazanego na bycie wiecznym utrzymankiem królewskiego rodu. Wyrzutek z przywilejami większymi, niż większość dworzan raczej nie będzie budził sympatii.

    Po długim namyśle zdecydował zapisać się jako początkujący poszukiwać w pobliskiej gildii. Największym problemem z jakim będzie musiał się zmierzyć na początku kariery, to proste misje dla nowych, niskich rangą członków. Bez trudu powinien sobie z każdą poradzić, ale wynagrodzenie przeważnie nie należy do najwyższych. Jednym słowem, strata czasu.

     Zebrał swoje rzeczy i szybkim krokiem opuścił hostel. Skierował się do siedziby największej gildii w okolicy. Konkurencja placówek dla najemników, była w tym mieście bardzo duża, głównie dzięki ilości takich przybytków, jednakże dobrą renomą cieszyły się tutaj zaledwie trzy. Reszta funkcjonowała jeszcze tylko dzięki nieporównywalnie niższym cenom.

    Niebawem dotarł do siedziby "Victorios", trzeciej największej gildii w mieście. Przed wejściem zawahał się. Wziął głęboki wdech, wciąż niepewny słuszności swoich czynów. Gdy wszedł do środka, jego oczy zaatakowało jasne, bijące od licznych świeczników światło. Przymrużył powieki, próbując dostrzec biurko sekretarki. Zamiast tego, jego wzrok padł na tablicę ogłoszeń. Była pełna wywieszonych zleceń. Podszedł do niej, uznając, że lepiej przekonać się na własne oczy, z czym niedługo będzie miał do czynienia. Przewertował wszystkie kartki wzrokiem. Najczęściej znajdywał kiepsko płatne, nudne i raczej proste misje, lecz mignęło mu parę perełek, na których zdecydowanie mógłby sporo zarobić.

    Już miał odejść od tablicy, gdy jego uwagę przykuła kartka, wystającą spod dwóch innych. Ktoś przybijał zlecenia, na jednym, już wcześniej wiszącym ogłoszeniu. Jak się później okazało, przyczyną mógł być brak podanej kwoty za wykonanie zadania.

Kroniki Upadłych Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz