| Capítulo Uno |

667 47 15
                                    

19 czerwca 2026, El Hierro

—  Enzo wstawaj  —  szturcham lekko mojego syna od jakiś pięciu minut, lecz ten ignoruje to.  — Jak za raz nie wstaniesz masz szlaban na fife  — dodałam, a ten od razu podniósł się do pionu.

—  Możesz mi wszystko zabrać, ale fife mi zostaw mamo  —  oznajmił zaspanym głosem, przecierając piąstkami oczy.

—  Za około dwadzieścia pięć minut ciocia Palo i Rina przyjadą. Więc czas wstawać śpiący królewiczu.  —  popatrzył się na mnie przerażony spod czarnych długich rzęs, których mu zazdroszczę.

—  Tylko nie te dwie piskliwe szczypawicę —  mruknął oburzony pod nosem   — Ostatnio jak były, to tak wymizały moje policzki, że przez tydzień miałem czerwone ślady, które zostawiły ich długie szpony — dodaje leniwie wstają z łóżka.

— Nie dramatyzuje tak i się ciesz, że masz najlepsze ciocie na całym prześwięcie  —  mówię zaścielając jego łoże, bo hrabia sam nie potrafi, ale czego ja będę wymagać od pięciolatka.

Patrzę na mojego synka, który wyjmuje z komody krótkie czarne szorty i białą koszulę Realu Madryt z numerem siedem. Tak moje dziecko jest synem piłkarza Fc Barcelony, ale kibicuje największemu rywalowi tego klubu. Dlaczego ? Stwierdził, że nigdy w życiu nie będzie kibicować swojemu ojcu, który nawet nie wie o jego istnieniu. 

Chciałam wiele razy lecieć do Barcelony i powiedzieć Pablo, że ma syna. Jednak zawsze się wstrzymywałam, bo bałam się, że weźmie mnie za kłamczuchę, której tylko zależy ja jego pieniądzach. Enzo nie dawno dowiedział się kim jest jego ojciec, ponieważ zawsze wciskałam mu bajeczkę o tatusiu wojskowym, który wyjechał na misję. Ledwo co przyjął bolesną prawdę, ale bynajmniej mam już to za sobą. Nie wyobrażam sobie gdybym musiała mu to wyjawić pewnego dnia, a tak jest po wszystkim. Mleko się wylało i trzeba się z tym pogodzić żyjąc dalej swoim życiem.

Pomogłam ubrać się synkowi, po czym złapałam go za rękę i razem powędrowaliśmy na dół do kuchni, aby zrobić śniadanie . Enzo wdrapał się na jedno z krzeseł barowych, a ja otworzyłam lodówkę.

—  Co byś zjadł ?  — zapytałam po chwili chłopca.

— Jogurt  —  odpowiedział, a ja wyjęłam jogurt naturalny i owoce.

Włożyłam jogurt do miski, po czym umyłam maliny. Włożyłam je do miski i taki posiłek podałam chłopcu.

—  Smacznego synku  —  powiedziałam, a ten skinął głową chwytając za łyżeczkę.

Usłyszałam pukanie do drzwi. Uśmiechnęłam się wiedząc, że moje przyjaciółki właśnie przyszły.

—  Wiedźmy przyszły  —  mruknął chłopczyk nabierając trochę jogurtu na srebrną łyżeczkę.

—  Enzo nie mów tak na ciocie  —  posłałam mu ostrzegawcze spojrzenie, po czym poszłam otworzyć drzwi.

—  Palo, Rina jak dobrze was widzisz  —  powiedziałam z wielkim bananem na twarzy.

—  Ciebie również miło widzieć Rosa  —  powiedziały odsyłając mi szczery uśmiech.

—  Wchodźcie do środka  —  gestem ręki zapraszam przyjaciółki do domu.

— A gdzie nasz Enzo ?  —  zapytała Palo ściągając białe okulary przeciwsłoneczne w kształcie serc, które podkreślają jej urodę.

—  W kuchni je śniadanie   —  odpowiadam zamykając za nimi drzwi. —
Enz naprawdę cieszy się, że przyszłyście —  dodałam wiedząc, że wcale to nie jest prawda. Mój syn zawsze nie lubił moich przyjaciółek, na co nie mam żadnego wpływu.

Wraz z przyjaciółkami udałam się do kuchni. Mały brunet kiedy je zobaczył miał wymalowany strach na twarzy. Paloma głośno pisnęła szybko podchodząc do chłopczyka, aby uszczypnąć go w policzki.

—  Przestań ciociu  —  krząknął  poirytowany, kręcąc się na każde strony świata.

—  Oj przestań masz takie słodkie policzki  —  powiedziała przesłodzonym głosem.

—  Przestań ruda wiedźmo!  — krzyknął wstając z krzesła  —  Jak mówię przestań to masz przestać, czego w tym nie rozumiesz ?! Mam ci to rozłożyć na czynniki pierwsze ?!

—  Enzo !  —  krzyknęłam wbijając w niego pilnujący wzrok. Czasami naprawdę mam wrażenie, że wszystkie źle cechy odziedziczył po Pablo. — Przeprosić ciocie  — warknęłam, a czarno oki tylko przewrócił oczami.

—  Nie ma takiej opcji  —  powiedział stanowczo, krzyżując ręce na klatce piersiowej.

—  Enz  — burknęłam, a ten tylko pokręcił stanowczo głową  —  Dobrze w takim razie masz szlaban na fife  — powiedziałam, a ten spojrzał się na mnie jakbym kogoś zabiła.

— Jesteś potworem mamo  — fuknął oburzony, a mnie wmurowało, że własne dziecko mówi do mnie takie słowa.

—  Marsz do pokoju przemyśleć swoje kategoryczne zachowanie.

—  Z wielką przyjemnością  —  burknął zirytowany, po czym odwrócił się na pięcie i poszedł do swojego pokoju.

Usiadłam z bezsilności na krześle barowym. Od kilku miesięcy Enz staje się coraz bardziej problematyczny. Jego zachowanie staje się z dnia na dzień o wiele gorsze. Co jest niepokojące, że przypomina swojego ojca już nie tylko z wyglądu.

—  Przepraszam was bardzo za niego  — spojrzałam na przyjaciółki zasmucona.

—  Nic się nie stało  —  powiedziała Sabrina kładąc mi rękę na ramieniu w geście sprawia.

—  Nie przepraszamy  —  Paloma posłała mi lekki uśmiech  —  Młody przechodzi okres buntu dziecięcego  —  dodała poprawiając kosmyki swoich długich rudych włosów, które opadły jej na bladą piegowatą twarz.

Mój syn ma coraz to większe wybuch agresji jak Gavi. Doskonale pamiętam dzień kiedy dowiedziałam się o ciąży. Od Palomy dostałam informację gdzie mieszka Pab i tam pojechałam. Jednak kiedy tylko mnie zobaczył od razu szarpnął mnie za włosy wyrzucając z swojej twarzy posesji. Wpadłam w błoto, które powstało przez wielką ulewę. Tego dnia też mocno padało. Błagałam Boga, aby mój syn nie stał się taki jak on, ale widzę, że moje modły właśnie spadają w przepaść.

—  Rosi musisz w końcu powiedzieć Gaviemu, że jest ojcem  —  wypaliła mulatka, a ja na nią spojrzałam  —  Za miesiąc wylatuje on na mistrzostwa świata.

—  Wiem, ale musze przygotować siebie i dziecko psychicznie.

—  Rosa zrób to na spontan, po czym znajdź w końcu sobie jakiegoś faceta  — wtrąciła się Paloma, a w jej słowach jest wiele racji.

—  Właśnie masz dopiero dwadzieścia jeden lat i całe życie przed sobą —  dodała Rina.

—   Dobra, dobra już bukuję loty do Barcelony  —  wypaliłam, po czym po chwili zdałam sobie sprawę jaką decyzję podjęłam. Chrzanić to im szybciej tym lepiej.

—  No i to mi się podoba  —  pisnęły obie w tym samym czasie.

Mam nadzieję, że Pablo nie zareaguje jak o sotnio, albo jeszcze gorzej. Ten nowy tydzień zapowiada się całkiem ciekawie. Nie powiem ciekawi mnie jego reakcja, której tak naprawdę się boje najbardziej za raz po reakcji Enzo. Liczę na to, że Pablo Martín Páez Gavira w końcu zniknie z mojego życia raz na dobre.








Mis estrellas||Pablo Gavira Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz