Ilość słów: 4044
—😔—😔—😔—😔—😔—😔—😔—
Na początku było słodko...
Może i nawet za słodko...Ale raz na jakiś czas można trochę przesadzić...Przecież nic się takiego nie stanie...Może oprócz chwilowego bólu zęba...
Jisung wręcz wbiegał pod górkę, nie mogąc się doczekać tego, co tam zobaczy. Nie chciał też się spóźnić, gdyż nie chciał go zawieść. W końcu było to ważne dla nich wydarzenie. Chociaż jeszcze kilka miesięcy temu uważał obchodzenie miesięcznicy związku za głupie, przesłodzone i żenujące, tak teraz się to całkowicie zmieniło. Tak samo jak zmieniło się jego podejście do miłości.
Przez bardzo długi czas nie miał nikogo. Zaczynał nawet sądzić, że miłość nie jest dla niego. Że pewnie umrze sam ze starości, niestety zostawiając same te wszystkie koty i psy, które zaadoptuje. Że nigdy nie pozna kogoś odpowiedniego dla siebie. Że nawet sam nikogo nie pokocha, chociażby miałaby to być nieodwzajemniona miłość. Że nie poczuje tych motylków w brzuchu, o których mówi się w każdych tanich romansach. Że po prostu nie zasługuje na miłość od kogoś i żeby tą miłością kogoś obdarzyć.
Lecz wtedy poznał jego. On nauczył go kochać, być romantycznym, troszczyć się o tą drugą osobę. Nauczył się nie czuć zażenowania za każdym razem gdy on robił coś słodkiego lub romantycznego dla niego. Nawet sam nauczył się takie rzeczy robić i okazywać miłość na wszelkie możliwe sposoby, a nie tylko za pomocą słów "Kocham cię", które wcześniej nie mogłyby mu choćby przejść przez gardło.
Teraz Jisung mógłby przysiąc, że miłość do niego rosła coraz bardziej z dnia na dzień, z minuty na minutę, a nawet z sekundy na sekundę. Miał wrażenie, że był wręcz przepełniony miłością do niego i bał się, że może wybuchnąć. Zupełnie tak, jakby przez te wszystkie lata samotności miłość powoli go napełniała, a gdy poznał już odpowiednią osobę, był w pełni gotów, aby się tą miłością podzielić. Nie przewidział jednak tego, że po podzieleniu się, dalej ta miłość będzie go powoli uzupełniać.
Lecz mu to ani trochę nie przeszkadzało. Kochał go nad życie. Jak stąd do księżyca i z powrotem. I czuł, że on tę miłość odwzajemnia w takim samym stopniu. Aczkolwiek miał małą nadzieję, że ten go kocha trochę bardziej niż on jego. Może i było to nieco samolubne z jego strony, ale zbyt długo czekał na miłość, aby teraz jej nie dostać w odpowiednio dużej ilości.
W końcu udało mu się wbiec na ich górkę. Cały zdyszany oparł się rękoma o swoje kolana i pochylił się nad nimi, próbując złapać oddech. Oddychając głośno i ciężko spojrzał w końcu przed siebie i wtedy zobaczył go. Najpiękniejszego i najprzystojniejszego mężczyznę na tej Ziemi, a nawet i w całym wszechświecie. Stał tam tak, uśmiechając się do niego szeroko i promiennie. Jego oczy patrzyły prosto w te jego z miłością oraz radością i wzajemnie. Ręce schował za siebie, wyglądając tak, jakby coś w nich trzymał, lecz jeszcze to przed nim ukrywał.
Jisung z radosnym śmiechem podbiegł do swojego chłopaka i gdy już się chciał na niego rzucić, aby go przytulić, ten wyjął zza pleców bukiet różowych astrów. Han uśmiechnął się jeszcze szerzej na ich widok, gdyż znał ich znaczenie. Nie dość, że były to kwiaty przypisane do września - miesiąca w którym się urodził, to ich kolor również coś oznaczał. Różowe astry symbolizowały delikatność, życzliwość, ale też i romans oraz miłość. Były uważane za idealny prezent dla ukochanej osoby, którą uważa się również za swoją bratnią duszę.
— Szczęśliwej miesięcznicy, Sungie. — powiedział Minho z szerokim uśmiechem, ukazując rząd białych zębów. Jisung przyjął od niego kwiaty, po czym w końcu zrobił to, co chciał od kiedy go tu zobaczył.
CZYTASZ
Butterfly's OneShots ▮ Stray Kids
FanfictionStray Kidsowe OneShoty. Jako, że mam mnóstwo pomysłów na różne fanfiki - co pokazuje mój OneNote - a większość z nich można by było skrócić do OneShota, to postanowiłam zrobić właśnie taki zbiór. Pojawią się tu różne OneShoty, ale głównie Minsungi...