Happy You&Me || Chansung

161 12 2
                                    

Ilość słów: 3250

—😄—😄—😄—😄—😄—😄—😄—

Na początku dalej było gorzko...

Tak, że to bolało...Trucizna zwana zdradą zabiła miłość...Chociaż...Na czubku języka można było poczuć odrobinę słodyczy...Lecz nie było jej zbyt wiele...


— Proszę, wejdź.

Wszedł do mieszkania mężczyzny, niepewnie stawiając kroki. Oboje trzęśli się z zimna, będąc przemoczonymi, dlatego wejście do ciepłego mieszkania sprawiło im nieco ulgi. Zdjął swoje buty, przy okazji rozglądając się po jego mieszkaniu. Było o wiele mniejsze od tego, w którym mieszkał z Minho, lecz miało ciepłą i przyjemną aurę. Wydawało się komfortowe, a tego właśnie teraz Jisung potrzebował - ciepła, komfortu i bezpieczeństwa. Lecz czuł się głupio, przyjmując pomoc nieznajomego.

— Czuj się swobodnie. Poczekaj tu, a ja zaraz przyniosę ci świeże, suche ubrania. — powiedział z miłym uśmiechem, a ten pokiwał głową na znak, że rozumie.

Jisung stanął przy kanapie w małym saloniku. Dalej rozglądał się po pomieszczeniu, nie wiedząc, co ma ze sobą zrobić. Kilkadziesiąt minut temu świat mu się kompletnie zawalił, a teraz był w mieszkaniu jakiegoś obcego mu mężczyzny. Będąc tak sam na sam ze swoimi myślami, w jego głowie ukazał się obraz Minho, który stał w ich sypialni i kazał mu się wynosić. W jego oczach znów się zebrały łzy.

Dlaczego, Minho? Dlaczego mi to zrobiłeś? Starałem się dla ciebie zmienić na lepsze...Czy wyszło inaczej, niż zamierzałem? Proszę, wybacz mi...Czy naprawdę straciłem cię na zawsze? Czemu ja wszystko muszę zawsze zepsuć...?

— Proszę. — w saloniku pojawił się Chan, który był już w suchych, czystych i wygodnych ubraniach, trzymając ładnie złożone ubrania dla niego. Jisung podskoczył lekko w przestrachu, wyrwany z myśli i pociągnął głośno nosem. Ten spojrzał na niego zmartwionym wzrokiem.
— Hej...co się stało? — spytał delikatnym głosem, podchodząc bliżej. Jisung otarł szybko łzy, nie chcąc się przy nim znów rozpłakiwać.

— Ja... — zaczął, lecz płacz ścisnął mu gardło, więc spuścił głowę. Jego ciało przeszły nieprzyjemne dreszcze przez mokre ubrania, które sprawiały, że było mu zimno.

— Potem możesz mi powiedzieć. — wyciągnął w jego stronę ubrania, a ten spojrzał na nie niepewnie.
— Najpierw się przebierz. Mokre ubrania zostaw na kaloryferze w łazience. Jak będziesz się przebierał, to zrobię nam coś gorącego do picia. — mówił z ciepłym uśmiechem.

— Dziękuję. — powiedział, przełykając gulę, która wcześniej utknęła mu w gardle. Przyjął od niego ubrania, uśmiechając się lekko z wdzięcznością. Tylko na tyle był w stanie się zdobyć.

Gdy wszedł do małej łazienki, zamknął się w niej i odłożył czyste ubrania na blat. Chcąc w końcu pozbyć się mokrych ubrań, zdjął je czym prędzej z siebie. Trzęsąc się z zimna, drżącymi rękoma, powoli nakładał na siebie poszczególne części ubrań, które były na niego nieco za duże. Tak, jak kazał mu Chan, swoje przemoczone ubrania powiesił na gorącym kaloryferze, po czym stanął przy umywalce i spojrzał w lustro.

Wyglądał okropnie. Był cały blady, przez co jego wory pod oczami były bardzo dobrze uwydatnione. Jego oczy były przekrwione od płaczu i się nieco świeciły przez zebrane w nich łzy. Usta miał wykrzywione w odwróconą podkowę, a jego dolna warga drżała nieco, lecz tym razem dlatego, że próbował się powstrzymać od płaczu. Wyglądał jak śmierć. A może właśnie nią był? W końcu jego dusza umarła wraz z ich miłością.

Butterfly's OneShots ▮ Stray KidsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz