Rozdział 1

140 11 1
                                    

– Amber, wstawaj – usłyszałam głos Nathana tuż nad uchem.

W przeciągu sekundy się obudziłam przestraszona. Spojrzałam na niego, nie wiedząc o co chodzi. Jeszcze nie odbierałam informacji z zewnątrz.

– Wyjeżdżam na tydzień. – oznajmił, akcentując każde słowo, aby to co mówi do mnie doszło.

Ja tylko przytaknęłam od niechcenia na znak, że rozumiem i zamknęłam oczy, aby kontynuować mój spokojny sen.

– Przyjdzie tutaj mój znajomy, aby nieco cię przypilnować, bo wiem do czego jesteś zdolna. – słyszałam jego nieco rozbawiony głos, zanim totalnie odpłynęłam.

Kiedy ponownie zdołałam otworzyć zaspane oczy, chłopaka już przy mnie nie było. Zmarszczyłam brwi i mrugnęłam parę razy, zanim wstałam do pozycji siedzącej. Musiało mi się trochę przysnąć... Kiedy spuściłam nogi na ziemię, poczułam nieprzyjemny chłód. Stanęłam na podłodze, po czym rozciągnęłam ręce.

Opuściłam mój pokój w bluzie oraz krótkich spodenkach, w których spałam. Powoli zeszłam na dół, nadal nie będąc do końca przytomna. Kiedy zeszłam na parter, skręciłam w prawo prosto do kuchni. Podeszłam do blatu i pierwsze co zrobiłam to wypiłam parę łyków soku jabłkowego. Kiedy odstawiłam karton z powrotem, usłyszałam cichy śmiech dobiegający z jadalni.

Przewróciłam oczy i wcale się tym nie przejęłam, myśląc, że to był Nathan. Zaczęłam przygotowywać sobie kanapki z dżemem truskawkowym, kiedy usłyszałam za plecami ciche kroki. Uśmiechnęłam się pod nosem i odwróciłam się, aby zobaczyć mojego brata. Problem w tym, że to wcale nie był mój brat. Niemalże podskoczyłam kiedy zobaczyłam jakiegoś obcego chłopaka, którego nigdy w życiu nie widziałam na oczy.

W pośpiechu złapałam nóż, którym chwilę temu przecinałam bułkę i wymierzyłam go w stronę nieznajomego.

– Kurwa! Kim jesteś!? – pisnęłam, po czym machnęłam bronią moją drżącą ręką.

– Nathan ci nie powiedział? – spytał.

Wyglądał na spokojnego i rozbawionego. Skrzyżował ręce na klatce piersiowej, a ja w tym czasie się mu przyjrzałam, aby móc opisać go na policji. Był naprawdę wysoki, oraz wydawał się dobrze zbudowany. Miał dość krótkie kasztanowe włosy oraz zielone oczy. Na jego szczęce widniał lekki zarost, a na prawym policzku dostrzegłam niewielką bliznę.

Nagle doszły do mnie jego słowa. Zamarłam w bezruchu przypominając sobie, że przecież mój brat budził mnie, aby mi coś powiedzieć. Przełknęłam ślinę, próbując sięgnąć do mojej pamięci. Jego znajomy... Rzeczywiście, coś wspominał.

Spojrzałam mu w oczy, będąc zażenowana samą sobą i swoim zachowaniem. Musiałam wyglądać naprawdę żałośnie w tamtej chwili. Wzrok chłopaka przeniósł się na ostrze, które było cały czas skierowane w jego stronę. Powoli opuściłam moją broń i odłożyłam ją na blacie, o który chwilę potem się oparłam. Wysoki brunet wyciągnął swoją dłoń w moją stronę, a ja spojrzałam się na nią, zanim niepewnie ją ścisnęłam.

– Isaac – przedstawił się z chytrym uśmieszkiem na twarzy.

– Amber – burknęłam, zabierając swoją rękę z jego uścisku.

– Widzisz? – zapytał, przez co uniosłam jedną brew do góry. – Nie trzeba witać gości nożem. – zaśmiał się, a mi momentalnie zrobiło się głupio.

Nagle jakbym uświadomiła sobie, że jestem ubrana w ubrudzoną bluzę, spodenki sięgające mi ledwo za pośladki, nie mam makijażu, a moje włosy żyją własnym życiem. Zażenowana założyłam kaptur na głowę, po czym zaciągnęłam sznurki, chcąc stąd zniknąć.

RosesOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz