Rozdział 25

48 8 3
                                    

Hunter

Po wizycie Lilian nie mogłem zasnąć. Analizowałem całą sytuację na wszystkie możliwe sposoby. Z jednej strony cieszyłem się, że wróciła. Ale druga część mnie obawiała się tej relacji. Może nie do końca relacji, a tego ile czasu będę potrzebował. Był mi w chuj przykro z powodu Jasona. Mimo tego, że zranił mnie w najgorszy sposób to i tak nie zasługiwał na takie traktowanie. Prawdopodobnie gdyby nie on, nie dałbym rady rozwinąć naszej grupy. Leżałem na wznak, kiedy mój telefon zawibrował. Podniosłem niechętnie urządzenie i zobaczyłem maila od Lucasa.

Strona.

Odblokowałem telefon i nacisnąłem powiadomienie.

Od :Lucas Rose

Tak jak obiecałem przesyłam stworzoną stronkę ;)

Daj znać jak ci się podoba, albo czy mam coś zmienić.

Stronka była prze-zajebista. Wszystko spełniało moje oczekiwania i w dodatku był chroniona.

Do: Lucas Rose

Zezwalam na aktywację.

Zajebista robota.

Najwidoczniej nie było mi dane zasnąć, bo tym razem ktoś zaczął dzwonić.

-Słucham?!-odezwałem się zmęczony.

-Hunter!-usłyszałem piszczący głos Hugo.

-Co się stało?

-Mamy przejebane. Nie chcą nas wypuścić, bo przywieźliśmy nie ten towar. Mam spluwę przy głowie.-mówił spanikowany.

Ja kurwa pierdole.

Przysięgam, że Jason mógł pożegnać się z szacunkiem i możliwe, że pracą.

-Hugo uspokój się. Musisz udawać opanowanego, bo inaczej pogorszysz sytuację.-otworzyłem laptopa próbując namierzyć lokalizację.-Kto jest jeszcze?

-Gabriel i Louis.

-Co! Nie dał wam nikogo doświadczonego? Zabiję go. Zaraz wyślę kogoś do was.-wszedłem w aplikację, aby włączyć czerwony kod. Każdy z naszych ludzi dostawał sygnał, co oznaczało, że muszą się pilnie stawić. Dodatkowo aplikacja łączyła rozmowę ze mną.

-Hugo, Gabriel i Louis mają nie odpowiedni towar. Grożą im. Ja jadę autem załatwić sprawę z szefem. Ki, Tur i Omin wy jedziecie ich odbić. Diew, Leon i Marsal skompletujcie zamówienie i je dowieźcie. Reszta na obstawę. A ty Lucas zajmij się kamerami.-nie musiałem się martwić, bo dostałem od każdego informację zwrotną. Nie chciałem tracić czasu na ubieranie się, wiec wybiegłem z domu w samych dresach. Hangar był oddalony półgodzinny drogi od mnie co oznaczało stratę czasu na zmianę auta.

Trudno, muszę posprzątać bałagan Jasona.

Postanowione wsiadałem do swojego czarnego Maserati .Było to dość ryzykowne, abym jechał prywatnym samochodem. No, ale niestety Jason nie pozostawił mi wyboru. Jakim debilem trzeba być, aby wysłać trójkę nie doświadczonych ludzi bez żadnego wsparcia. W dodatku kurwa nie z tym materiałem co trzeba. Wklepałem odpowiednie współrzędne w nawigację, która pokazywała mi dwadzieścia minut drogi. Ulżyło mi, że nie było to na drugim końcu stanu. Na panelu powiadomień wyświetliło mi się imię szatyna.

-Hunter, bo prawdopodobnie ktoś cię śledzi.

-Powiedz, że to żart.-modliłem się w głębi duszy.

-Wysłać wsparcie?

-Wyślij Liam'a helikopterem i G klasą Qim'a i El. Niech na miejscu będą nasi snajperzy.-poinformowałem przyciskając mocniej pedał gazu.

Soulmates #1 (PL)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz