Widziadło

293 33 191
                                    

Nie byłam sama w pokoju.

Ta świadomość sprawiła, że włoski na karku stanęły mi dęba. Dotychczas dość apatycznie wpatrywałam się w odbicie w lustrze i od niechcenia poprawiałam fryzurę na dzisiejsze przyjęcie, lecz teraz moja ręka zamarła w połowie drogi do pukla, który miała wygładzić.

Powoli i dokładnie rozejrzałam się po swoim pokoju, lecz nikogo nie zobaczyłam. Mimo to uczucie bycia obserwowaną nie mijało, a ja nauczyłam się już ufać swoim instynktom.

Wreszcie z szybko bijącym sercem ponownie obróciłam się do lustra. Teraz w jego tafli odbijało się coś więcej niż moje odbicie. Patrzyłam na olśniewająco piękną, bladą kobietę o włosach ciemniejszych od moich, twarzy w kształcie serca i wielkich, okolonymi firankami rzęs ciemnoniebieskich oczach nadających jej urody porcelanowej lalki.

Wstałam gwałtownie, a stołek, na którym siedziałam, z głośnym odgłosem upadł na drewnianą podłogę. Zaschło mi w gardle. Nie chodziło o to, że się bałam, bo tak nie było. Ta nieznajoma kobieta nawiedzała mnie od zawsze, jednak ostatnio jej widmowa obecność nasiliła się. Widywałam ją coraz częściej, a wrażenie, że coś nas łączy, nasilało się z każdym epizodem.

Jednak dziś po raz pierwszy niemal namacalnie wyczułam jej obecność.

Momentami zastanawiałam się, czy nie oszalałam.

Emerencja.

Ten głos rozległ się w mojej głowie. Był ciepły niczym płynny miód. Ogarnęła mnie nagła nostalgia, jak gdyby to niespotykane imię przywołało na wpół zapomniane wspomnienia.

— Piękne — szepnęłam.

Odpowiedział mi uśmiech, który na moment pojawił się na blednącej już twarzy.

W jednej chwili wszystko skończyło się tak szybko, jak się zaczęło.

Kiedy udało mi się trochę uspokoić, spojrzałam na zegar. Pora wreszcie dołączyć do reszty rodziny.

Podeszłam do szafy, której drzwi zdobiło wielkie lustro, i krytycznie przyjrzałam się swemu odbiciu. Moje ciemne loki kontrastowały z elegancką białą sukienką koktajlową. Zrobiłam dziś mocniejszy makijaż, którym podkreśliłam niebieskie oczy. Stylizacji dopełniała złota biżuteria i spinka w kształcie róży, którą upięłam część włosów. Wyglądałam dobrze. Na koniec spryskałam się perfumami, wsunęłam stopy w nowe buty na obcasie i wyszłam z pokoju.

Od razu wpadłam na Konstancję. Pomimo że byłyśmy siostrami, stanowiłyśmy całkowite przeciwieństwo. Ona była opaloną blondynką, bywalczynią salonów, kobietą światową i pewną siebie. Zawsze wiedziała, co powiedzieć, w co się ubrać, dokąd się wybrać, lubiła ryzyko i adrenalinę. Ja wprost przeciwnie. Choć chętnie podróżowałam i często towarzyszyłam rodzicom w wyjazdach służbowych, to moją ulubioną rozrywką było spędzanie całego dnia z nosem w książkach albo w towarzystwie najlepszej przyjaciółki.

— Laura! Gotowa? — spytała siostra. — Zaraz zaczną zjeżdżać się goście. Mama dopomina się, żebyś coś dziś zaśpiewała.

Skrzywiłam się. Uwielbiałam śpiewać, ale dzisiejsza impreza wiązała się z publicznością, do jakiej nigdy nie udało mi się nawyknąć.

— Mówiła o czymś konkretnym?

Konstancja machnęła ręką.

— Nie, ale wybierz coś radosnego, nie żadne smęty, proszę cię bardzo. Idź już, ja pójdę po Adama — rzekła, mając na myśli swojego męża — i dołączymy do was.

Skinęłam głową, ale Konstancja już tego nie widziała. Zeszłam po szerokich schodach i podeszłam do mamy, która ostatni raz upewniała się, że wszystko jest gotowe na jej przyjęcie urodzinowe i jubileusz firmy założonej przez mojego dziadka kilka dekad temu.

TOM II. Dziedziczka Pierwszego ŚwiataWhere stories live. Discover now