Jeszcze nie wiem

6 0 0
                                    

Słońce pełne promieni można porównać do wielkiej i prawdziwej miłości. Gwiazda ta razi nie zapowiedzianie, kiedy chce. Nie zapowiada, i nie zwraca uwagi, na to kto  kim jest. Kiedy pora roku zmienia się, słońce przestaje być bardzo widoczne. Panuje ciemność, nie zadowolenie z życia wzrasta. Taka zmiana może występować w miłości. Zakochujemy się w nie spodziewanym momencie, nie wiemy w kim tak naprawdę się zakochujemy. Szaleńcze i piękne zakochanie jest też prawdziwe, ponieważ nie zwraca na to kim jest. Kto ma władze, poszanowanie, tytuł czy wygląd.
Margaret może nie czuła jeszcze miłości, ale czuła zagubienie. W tym nagłym zawirowaniu przez młodego chłopca i jakąś Lady Whistledown. Nie wiedziała gdzie znajduje się Beatrice, nagle jakby rozpłynęła się w powietrzu. Próbowała jej szukać, przeszkadzało jej to całe niewygodne i ciężkie ubranie. Nie rozumiała tak wielu rzeczy, na przykład tego dlaczego zamieszanie stało się przez wiadomość od tej całej Lady. Rozmyślając przechodziła przez wielkie Komnaty, hole. Kiedy wchodziła i schodziła po schodach mijała wielkie portrety władców i dziedziców rodziny. Nie skupiała na nich uwagi szukając Howard. Ale jeden z nich przykuł jej uwagę. Na portrecie znajdujący się Król George III stojący na balkonie Pałacu Buckingham. Przed nim stoi małe dziecko opierające się barierkę. Mężczyzna pokazuje dziecku co jest przed nim. Prawdopodobnie mogło być to jakieś wystąpienie. Każdy mógł interpretować to inaczej. Margaret zachowała to w znaczeniu „popatrz mój kochany chłopcze to jest twoje wszystko. Będziesz kiedyś tym władać a oni będą twoimi poddanymi". Przyglądała mu się przez chwile. Gdy nagle po schodach usłyszała dźwięki narzekającej osoby. Popatrzywszy się w tamtą stronę zauważyła że schodziła Beatrice.

-O tu jesteś Margaret, wracamy w tej chwili za dużo przygód jak na dzisiaj. Musisz się odstresować przed jutrem-schodziła dalej, była wyraźnie poddenerwowana, tak jakby w niedalekiej przeszłości wydarzyło się coś złego.

-Pani? Co się stało?-spytała się młoda dziewczyna, martwiąc się o Howard.

-Nie twoje interesy dziecko-odpowiedziała chłodnym tonem.  Po tych słowach Perez domyśliła się, że powinna wycofać się z dyskusji.

***

Po długim, cichym i wyczerpującym powrocie do pałacu Kew. Rose przebrała Margaret w wygodniejsze ubrania. Na tą samą halkę,która wyrabiała kształt bombki ubrała białe materiałowe spódnice. Zauważone czerwone rany, po mocno zaciśniętym gorsecie, na prośbę Perez, starsza dziewczyna nie wiązała go tak mocno jak wcześniej. Na zestaw gorsetowy, założono białą garsonkę z bufiastymi rękawami. Margaret dalej miała na szyi białe koraliki, tak samo jak buty. Długi czas zmiany ubrań, zaspokoiła jej rozmowa z nową przyjaciółką, była to jej służąca która miała na imię Rose. Przez ten czas dowiedziały się że nie łączy je bardzo dużo. Nawet różniły się wyglądem. Przez co związały się blisko. Mogły poznawać różne informacje na temat o którym nie miały wiedzy. Rose była bardzo odważna, stanowcza, odkrywcza i śmiała. Nie trzymała się zasad które panowały w życiu, francuskie korzenie odmieniały jej światopogląd. Nie umiała jeździć na koniu, grać na fortepianie czy porozumiewać się w różnych językach. Nie stać było ją na to, Umiała jednak strzelać z łuku i malować obrazy.

***

    
    W stajni było dużo zawirowania, ciagle jakiś koniuszy latał z miejsca do miejsca. Dla Margaret to nic nowego, rodzina Howard posiadała dużo koni, wiec ktoś musiał się nimi zajmować. Kochała konie i chętnie spędzała by z nimi całe dnie, lecz miała inne obowiązki. Mijała boxy, poszukując swojego ukochanego konia, odrazu po drodze pomagała koniuszą w pracy.   Podeszła do klaczy ,rasy shire. Nikt nie widział potencjału w tym koniu, według niej  była wyjątkowym koniem który posiadał białą skórę i lśniąca fioletową grzywę. Młoda dziewczyna nazwała klacz, Maluna. Stając przed drzwiczkami do boxu swojej kobyły, wystawiła rękę by dostać zaakceptowanie. Nie musiała długo czekać, po chwili  dostała odpowiedz, po czym weszła i zaczęła rutynę przy koniu. Umyła ją, wyczesała, nakarmiła a na koniec zaprzęgała w siodło. Zasada była zawsze by jeździć na koniu z całym wyposażeniem, więc tak głównie postępowała. Wyprowadziła ją i usiadła na niej. Przed każdą wyprawą na koniu, kochała wspominać momenty gdzie robiła to samo z kilkoma innymi osobami.  Po szybkim rozpamiętywaniu wspomnień, ruszyła koniem przed siebie  i po niepełnych minutach pognała przed siebie.
     Margaret zawsze miała swoje miejsce, w którym mogła swobodnie przebywać. Takie o którym tylko ona sama wiedziała. Mogła rozmyślać,  przebywać gdy tego potrzebowała, nawet spędzać tu kilka godzin bez czynnie. Piękne łąki posypane kwiatami, rosnącymi wielkimi drzewami, w oddali było jezioro a gdzieś dalej lekkie wzniesienia. Była dobrego nastroju, jedynie czego  potrzebowała to  wyciszyć swoje zagubione myśli. Pomyśleć czego oczekuje od przebieranych i fałszywych  spotkań oraz kandydatów, o ile będzie mogła spodziewać się ich.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Aug 07 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Życie Piękności Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz