Rozdział 1.

503 26 2
                                    


Perspektywa Rosalyn

Promienie słońca wpadały przez okno budząc mnie tym. Przetarłam twarz dłońmi i otworzyłam oczy. Za nim dokładnie przypomniałam sobie wczorajszą noc doszło do mnie, że dziś jest dzień wylotu. Spojrzałam na zegarek na szafce nocnej i właśnie do mnie dotarło, że dochodziła godzina jedenasta rano.

O matko! Za godzinę odlatuje mój samolot!

Podniosłam się od razu do pozycji siedzącej i nie zdziwiło mnie nawet to, że byłam całkowicie naga. Natomiast moją uwagę przykuł nieznajomy, który spał obok mnie. I tu zdecydowanie byłam zdziwiona.

Po pierwsze to był mój pokoju hotelowy, a po drugie kto normalny zostaje na noc z nieznajomą po seksie. Jednak nie przejęłam się nim tak jak powinnam, ponieważ już dawno powinnam być na lotnisku.

Zsunęłam się z łóżka jak najciszej potrafiłam i zaczęłam szukać swoich wczorajszych ubrań. Majtki leżały po drugiej stronie pokoju, a stanik był rozerwany. Nie wiedziałam, czy mam żałować, że nie pamiętam wczorajszej nocy czy raczej się cieszyć. Szybko ubrałam dolną część garderoby i założyłam na siebie czarną sukienkę na cienkich ramiączkach z odkrytymi plecami.

- Skradać to się nie potrafisz. – nagle oznajmił zaspanym głosem nieznajomy.

A ja krzyknęłam z całej siły jaką w sobie miałam, bo najzwyczajniej w świcie mnie wystraszył.

- Za to krzyczeć jak najbardziej. – dodał krzywiąc się.

Spojrzałam się na nieznajomego mężczyznę, który wstawał z łóżka. Pierwsze co rzuciło mi się w oczy to, że był bardzo dobrze zbudowany. Nawet nie napinając mięśni brzucha miał widoczny sześciopak. Jak tylko obrócił się tyłem, aby założyć bluzkę to każdy mięsień na jego plecach był widoczny. Ale oprócz umięśnionych pleców miał na ich również dużo podłużnych blizn.

Chciałam wiedzieć kim on jest, a za żadne skarby nie potrafiłam sobie przypomnieć.

- Głupio mi o to pytać, ale jak masz na imię? – spytałam zawstydzona.

Tylko Rosalyn Williams potrafiła zepsuć wszystko koncertowo. To pytanie zabrzmiało jakbym z co najmniej połową Japończyków poszła do łóżka.

- Wow. –  spojrzał się na mnie. – Pierwszy raz mi się to zdarzyło. – uniósł kącik ust.

- Co? – zapytałam.

- To, że ja pamiętam imię dziewczyny, z która spałem, a ona nie pamięta mojego. – wyjaśnił.

Przynajmniej on też zabrzmiał jakby stał z połową Japonii. W takim razie nie miałam się czego wstydzić.

- Jak to mówią, pierwsze razy są niezapomniane. – odpowiedziałam uśmiechając się.

- Ren. – przedstawił się.

- Miło poznać. – odpowiedziałam. – A teraz muszę Cię przeprosić, ale jestem spóźniona na samolot. – dodałam.

- Za ile wylatujesz? – zapytał.

- Za czterdzieści pięć minut. – oznajmiłam.

- Taksówką nigdy nie zdążysz na czas, ale mogę Cię podrzucić. – zaproponował.

Gdyby to były inne okoliczności nigdy z nieznajomym nie wsiadłam bym do samochodu, jednak byłam bardzo zdesperowana. Moja przyjaciółka pewnie czeka na mnie od dwóch godzin na lotnisku, a ja nie daję żadnego znaku życia. Istnieje duże prawdopodobieństwo, że mnie zabiję, jeśli tylko zdążę na samolot.

Nasze GrzechyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz