Rozdział 3.

123 9 2
                                    


Perspektywa Rosalyn

Stałam przed nim nie dając po sobie poznać, że cała drżę w środku. Ręce miałam splecione na piersiach, aby ukryć trzęsienie. On za to stał z nienaganną postawą, cały wyprostowany z rękoma opadającymi w wzdłuż ciała. Ubrany w czarne spodnie i tego samego koloru T-shirt opinający jego ciało.

Staliśmy w ciszy patrząc się na siebie. Skanował moją twarz, czułam jak przeszywający był jego wzrok. Nie wiedziałam co się stanie. Nie wiedziałam, jak mam się zachować po jego słowach. Umysł mówił mi, że ma zacząć krzyczeć, nogi podpowiadały mi, że mam uciekać. Jednak ja nie potrafiłam się ruszyć. Była sparaliżowana przez stres. Pragnęłam, aby po prostu wyszedł z mojego mieszkania, obrócił się, złapał za klamkę i marzyłam o tym, aby zniknął.

Cisza jak panowała między nami była niepokojąca. Nie miałam pojęcia co on zamierza. Nie wiedziałam, że za chwilę nie rzuci się na mnie, aby mnie udusić. Nie wiedziałam czy nie pobiegnie do kuchni, weźmie nóż i zada mi śmiertelny cios.

Nie byłam pewna niczego, oprócz tego, że nawet nie zaprzeczył, nawet nie próbował wytłumaczyć, dlaczego ma w telefonie zdjęcie martwego człowieka. Nie przyznał się wprost, że to on go zabił, ale jednocześnie nie zaprzeczył.

Musiałam coś zrobić, musiałam wydusić te cztery słowa, które chodziły mi po głowie.

- Czas już na ciebie. – powiedziałam cicho przełykając ślinę.

Dalej stałam hardo z uniesioną głową. Jednak on nawet nie zareagował.

- Bo zacznę krzyczeć. – dodałam.

Cisza. Kompletny bark odzewu z jego strony. Moje słowa nawet nie zrobiły na nim wrażenia.

O Chryste! Co on planował? Moją śmierć? Nie mogłam dużej stać bezczynnie, nie mogłam czekać na rozwój sytuacji. Musiałam coś zrobić. Ostatkami sił jakie w sobie posiadałam, zebrałam się, aby zacząć uciekać. Chciałam dostać się do drzwi, obok których stał on. Chciałam uciec z mieszkania. Mimo tego, że szanse na powiedzenie były niewielkie.

Znalazłam resztki odwagi w sobie i nie czekając na dalszy rozwój sytuacji poruszyłam nogi i zaczęłam biec w stronę drzwi. Gdy złapałam klamkę poczułam ostre szarpnięcie za łokieć. Obrócił moje ciało nie używając nic siły i plecami przyszpilił mnie do drzwi. Jego twarz znajdowała się kilka centymetrów od mojej. Całkowicie obleciał mnie strach, do takiego stopnia, że mój oddech zaczynał się robić coraz płytszy, serce łomotało, a do oczu napłynęły mi łzy.

- Zabijesz mnie? – wyszeptałam.

- Nie. – odpowiedział od razu cichym głosem.

- To... to dobrze. – wyjąkałam, czując, że brakuje mi tlenu.

A po chwili poczułam, jak nogi odmawiają mi posłuszeństwa. Zobaczyłam mroczki przed oczami i nagle po prostu odpłynęłam.

***

- Rosa! Rosa, gdzieś się do cholery podziałaś?! – słyszałam jak przez mgłę krzyk mojej przyjaciółki.

Otworzyłam oczy i podniosłam się na łokciach. Porozglądałam się dookoła i zauważyłam, że jestem w swoim łóżku. Olivia wparowała do mojego pokoju, a na jej twarzy malowało się jej niezadowolenie.

- Nie przyszłaś. – oznajmiła zła. – Czekaliśmy na ciebie z Jackiem. – dodała.

- Przepraszam. – odpowiedziałam cicho. – Chyba miałam atak paniki.

Nasze GrzechyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz