Rozdział 2.

233 12 0
                                        


Perspektywa Ren'a.


Dziewczyna, z która spędziłem noc była intrygująca. Mimo tego, że spałem z wieloma kobietami, to właśnie ta jedyna zapadła mi w pamięć. Może dlatego, że nie była kolejną pustą dziewczyną, która liczyła na szybki numerek. Przez pół nocy rozmawialiśmy przy barze, a ja pierwszy raz od wielu lat miałem ochotę z kimś rozmawiać. Wokół niej panowała świetlista aura, jej czekoladowe tęczówki mieniły się za każdym razem jak tylko się śmiała. I mimo tego, że już jej więcej nie spotkam, będę pamiętał ją do końca życia.

Piękne długie blond włosy, oczywiście farbowane. Brązowe oczy, które w każdym świetle miały inny kolor. Lekko zadarty nos i piękny uśmiech. Właśnie tak zapamiętałem nieznajomą do której podszedłem.

Mój ojciec oczekiwał mnie na spotkaniu, ale chciałem się odwdzięczyć Lyn za spędzoną noc, więc byłem spóźniony. Wiedziałem, że będę miał z tego tytuły problemy, więc jak najszybciej jechałem przez ulice Tokio, aby dostać się do starego magazynu na obrzeżach miasta. Złamałem wszystkie przepisy ruchu drogowego i gdyby nie moja pozycja już dawno siedziałbym w areszcie.

Spotkanie z moim ojcem nie mają nic wspólnego z ojcowską miłością, jestem jego prywatnym ochroniarzem.

Jak tylko zajechałem na miejsce z schowka wyjąłem broń i włożyłem ją za pasek spodni. Przy wejściu stało czterech uzbrojonych mężczyzn, którzy mieli strzelać by zabić jak tylko pojawił się jakiś nieproszony gość.

Wszedłem do opuszczonego magazynu, a przy starym stole naprzeciw siedziało dwoje szefów Yakuzy. Jednym był mój ojciec, a drugim Pan Lee. Od dawna próbują dojść do porozumienia względem terenu, na którym mają rządzić i w dalszym ciągu nie widać efektów.

- Ren, miło, że do nas dołączyłeś. – powiedział mój ojciec z niezadowoloną miną.

- Ojcze. – skinąłem głową i stanąłem za nim.

Rozejrzałem się po pomieszczeniu, aby ocenić ryzyko. Ludzi Pana Lee było w środku czterech, plus dwóch na zewnątrz. Ludzi mojego ojca było tyle samo, plus ja. Takie negocjacje potrafiły zajął naprawdę długo. A my, ludzie osłaniający szefa Yakuzy musieliśmy stać na baczność i być w gotowości na ewentualne problemy.

Po jakiej półtorej godziny mój ojciec wstał przewracając krzesełko.

- Oferuje Ci jeszcze więcej pieniędzy, a ty w dalszym ciągu nie chce mi oddać mojego terenu! – warknął.

- Zdobyłem ten teren! – odpowiedział Pan Lee.

- Gówno, a nie zdobyłeś! Moi ludzie weszli wprost twoją pułapkę i ich wszystkich wymordowałeś! – krzyknął mój ojciec.

- Jak masz tępych ludzi to możesz winić tylko siebie. Panie Noshimuri, jeśli tak bardzo zależy Ci na tym, może iść Pan ma wojnę. A teraz żegnam. – oznajmił Pan Lee.

W kwestiach terytorium mój ojciec robił się porywczy. Jego ciężki oddech i spięte wszystkie mięśnie ciała mogły skutkować tylko jednym.

Jak tylko uniósł dłoń zaczęła się strzelanina. Moim zadaniem było ochronienia ojca za wszelką ceną, więc od razu podbiegłem do niego i kazałem mu się schylić. Pistolety półautomatyczne słychać było z daleka, więc jak najszybciej trzeba było się ewakuować. Ojciec biegł do tylnego wyjścia, a ja za nim co jakiś czas strzelając.

Nienawidziłem tego, że tata jest tak bardzo niecierpliwy. Łatwo wtedy zrobić kulkę, a to ja byłem dla niego żywą tarczą. Bo rodzina jest najważniejsza i trzeba chronić ją za wszelką cenę, tak zawsze powtarzał.

Nasze GrzechyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz