(20x25) - Bieniek x Szalpuk

136 9 10
                                    

Ponownie dla majonezez26 ❤️❤️❤️

Jeszcze raz bardzo Ci dziękuję za pomysł 🥰

______________

Z Mateuszem znałem się od kilku lat. Poznaliśmy się podczas, gdy oboje należeliśmy do narodowej reprezentacji.

Na początku było słabo między nami, ponieważ on był bardzo nieśmiały, ja zaś nie wiedziałem od czego mam zacząć.

Trochę to dziwne, skoro z innymi nie miałem takiego kłopotu. Z nimi rozmawiało mi się na luzie, bez żadnego problemu.

Co do Matiego, no cóż... całkiem inaczej to sobie początkowo wyobrażałem.

Był jakiś taki inny. Odstawał od reszty. Ćwiczył sam, z dala od nas, unikał kontaktu z kimkolwiek na sali, a gdy już ktoś coś od niego chciał, to odpowiadał krótko.

Naprawdę chciałem się z nim zakumplować, i stworzyć coś na kształt przyjaźni. Tylko jak miałem to zrobić skoro on wciąż żyje w swoim nieznanym mi świecie?

Przez te kilka lat starałem się jak mogłem, jakoś do niego zagadać, namówić do zwierzeń lub rozmowy. Możecie zacząć zgadywać, czy coś to dało?

Odpowiedź brzmi - nie. Źle się z tym czuję. Naprawdę nie mam pojęcia, dlaczego się tak zachowuje. Przecież nic złego mu nie zrobiliśmy.

Poza tym martwię się o niego jeszcze z jednego powodu, o którym nie wie, i się nie dowie, jeśli czegoś z tym nie zrobię.

W drużynie każdy z każdym żyje w zgodzie. Tworzymy taką rodzinę, taką samą jak skoczkowie. Tylko, że my zamiast nart wolimy piłkę do siatkówki.

Zastanawiając się co robić, spotkałem na korytarzu Olka, który szedł w moim kierunku. Najwyraźniej mnie szukał, bo na jego twarzy dało się zauważyć ulgę.

- Artur, trener Cię woła. Ma jakąś sprawę do Ciebie

- To coś pilnego? Bo jestem trochę zajęty.

- Kazał mi Ciebie zawołać, czyli to musi być coś bardzo ważnego.

- Ok, dzięki. Pójdę do niego od razu, jest tam gdzie zawsze?

- A gdzie mógłby być? On rzadko opuszcza swój gabinet, chyba, że porządnie zgłodnieje.

- Fakt, jeszcze raz dziękuję stary - klepnąłem go w ramię i udałem się do Grbicia.

***

- Dzień dobry trenerze, ponoć mnie Pan wzywał - zacząłem mówić po angielsku, inaczej nic by z tego nie zrozumiał. Nie władał naszym językiem w taki sam sposób jak Heynen.

- Mam do Ciebie pewną sprawę, niby łatwą do rozwiązania, ale jednak dość trudną.

- Słucham Pana.

- Znasz zapewne Mateusza Bieńka, prawda?

- Tak, a co on ma z tym wspólnego?

- Nie odpowiada się pytaniem na pytanie, ale skoro już je zadałeś, to nie muszę Ci na nie odpowiadać, bo Ty już znasz odpowiedź.

- Nie rozumiem.

- Czego tu nie rozumiesz? Przecież widać, że odstaje od reszty. Wcale z Wami nie rozmawia, tylko czasami ze mną, jak coś do niego mam. Nie może tak dłużej być, żeby wciąż stał tak w kącie, jak jakiś obcy.

- Też tak uważam, nawet próbowałem się jakoś do niego zbliżyć.

- Zauważyłem to. Dlatego masz za zadanie bardziej się postarać, i sprawić, że zacznie w końcu się do kogoś odzywać, ze swojej własnej nieprzymuszonej dotąd woli, zrozumiano?

- Tak, oczywiście. Zrobię wszystko co w mojej mocy, ale wie trener, że może być ciężko.

- Nie ma takiej sprawy, która by się jakoś nie rozwiązała. Poradzisz sobie. Wiesz, że czasami nawet zdarzało mu się uśmiechnąć?

- Naprawdę?

- Zwłaszcza, kiedy widział Ciebie. Ale zawsze, gdy się zorientował, że został przyłapany na gapieniu się, odwracał głowę. Tak jakby był...

- Zakochany - dokończyłem cicho.

- Tak, właśnie tak. Może w końcu sobie kogoś znajdziesz. Wszyscy wiemy, że masz na niego oko. Chwila, dlaczego ta rozmowa zmierza tam gdzie nie powinna? Przecież to nawet nie jest moja sprawa. Możesz już wyjść, i powodzenia Ci życzę. Przyda Ci się.

- Dziękuję, postaram się. Do widzenia - i wyszedłem, mając w głowie to samo zdanie - ,,zakochał się". Naprawdę mógłby to zrobić względem mojej osoby? Może dlatego tak się zachowuje?

Na szczęście nie musiałem go długo szukać, po akurat wyłonił się chwilę po tym jak opuściłem gabinet trenera.

- Mateusz, poczekaj! - naprawdę teraz musi uciekać? - Bieniek, mówię coś do Ciebie! - zatrzymał się. Chyba niepotrzebnie krzyknąłem, ale nie miałem innego wyjścia - dlaczego uciekałeś? - spytałem się, gdy znalazłem się tuż obok niego. Milczał, wpatrując się w podłogę - halo, powiesz coś, czy nie? Podsłuchiwałeś, prawda? - dalej żadnej reakcji - jak chcesz, ja Ci chciałem tylko pomóc, ale skoro Ty jej nie chcesz, przymusu nie ma, cześć.

Chciałem już sobie pójść, jednak złapał moją rękę.

- To prawda? - szepnął słabo.

- O co Ci chodzi? Jaka prawda?

- Kochasz mnie? - miał świetny słuch, to trzeba było mu przyznać.

Odwróciłem się z powrotem w jego stronę

- W jakim sensie? - Artur, naprawdę jesteś, aż tak głupi?

- Martwisz się mną, i ponoć masz na mnie oko. To nie może być przypadek.

- Eeee, no bo wiesz, ty też ponoć jesteś zakochany... Znaczy się, chcę przez to powiedzieć...

- Mam to uznać za odpowiedź?

- Chyba tak, a może raczej tak.

- Wiesz jak długo na to czekałem? Sądziłem, że wszyscy tu jesteście hetero, i wolałem nie pokazywać tego, że jestem inny. Już raz to zrobiłem, i źle to się skończyło. Myślałem, że żaden z Was nie będzie chciał się ze mną zadawać, bo tylko w taki sposób bym się nie zdradził, ale wtedy pojawiłeś się Ty...

- Resztę już znamy.

- Tak. To... co teraz będzie?

- A co byś chciał? - złapałem go za dłonie, przybliżając bardziej do siebie tak, że mało co nie stykaliśmy się nosami. Czułem jak cały drży, co mnie lekko rozbawiło.

- Eeee... ja pierwszy raz jestem w takiej sytuacji.

- Widzę to. Mogę Cię wprowadzić w ten piękny świat, oczywiście jeśli się na to zgodzisz.

- Tak, chcę tego.

Zminimalizowałem naszą odległość do zera, dotykając delikatnie jego usta swoimi. Niezdarnie oddawał pocałunek, ale po kilku razach nabył wprawy.

Słyszałem w tle oklaski i gwizdy, ale zignorowałem je.

Liczyliśmy się tylko my.








🇵🇱 SIATKARZE 🇵🇱 - ONE SHOTS Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz