(11x16) - Śliwka x Semeniuk

200 13 10
                                    

Dla Herbatka_Rumiankowa ☺️

Bardzo Ci dziękuję za pomysł 🥰

Mam nadzieję, że się Wam spodoba ❤️

PS: zawsze się uśmiecham, kiedy widzę numer 16 🤩 Moją liczbę szczęścia! I jeszcze ta 11!

_____________

Siedziałem sobie w fotelu, popijając puszkę piwa. Pusta butelka pół litrowej wódki stała gdzieś w kącie.

Na stoliku w popielniczce leżał  zgaszony już dawno niedopałek, a obok nich paczka papierosów.

Z moich oczu płynęły łzy, których nie potrafiłem powstrzymać. Leciały mi one po policzkach, lądując na brudnej już koszuli.

Nie myłem się od kilku dni. Cały śmierdziałem, a twarz... Szkoda gadać, jedna wielka masakra.

Dlaczego doprowadziłem się do takiego stanu, spytacie?

Powodów może być wiele, najczęstsze z nich to zawód miłosny, czy problemy zawodowe lub finansowe, albo hulańczy, rozrzutny tryb życia.

Jak ja chciałbym wybrać te pozostałe opcje, po za tym pierwszym. Niestety, nie tym razem.

Piłem, by zalać swoje smutki, choć na chwilę zapomnieć o tym, jak to jest mieć złamane serce.

Jeszcze nie tak dawno obiecywał, że zostanie, nigdy nie opuści, przysięgał mi to. Złamał tą obietnicę.

Odszedł do innego. Zostawił tylko krótki list, który natychmiast po odczytaniu spaliłem, tak jak i on zrobił to z naszą miłością.

Tak chciałem o nim zapomnieć, cholernie tego pragnąłem. Jednak jeszcze bardziej pragnąłem jego. I to dlaczego?

Po tym co mi zrobił, ja wciąż nie potrafię przestać o nim myśleć. Może to przez sentyment? Albo fakt, że był moją pierwszą prawdziwą miłością?

Trudno to stwierdzić, tak jak zresztą moje zachowanie, które niepokoi moich bliskich i znajomych.

Moje ciągłe tłumaczenia, że to przez stres, nic nie dają. Oni wiedzą, co się tak naprawdę święci. Raz nawet Kurek chciał namówić mnie do zwierzeń, ale odmówiłem.

Na meczach, podczas których musiałem koniec końców grać, nie mogłem się skupić. Gdy tylko go widziałem, i to jeszcze z nim, ogarniała mnie pieprzona zazdrość.

Gdybym tylko mógł, zatłukłbym tego lovelasa gołymi pięściami, aż do nieprzytomności.

Kamil, ogarnij się. Łukasz nie jest niczemu winny. On też po prostu się zakochał w Olku, tak samo jak ja. Tylko, że ja nie byłem jego godny, a Kaczmarek już tak.

Nie mam mu tego za złe. Nie odebrał mi go przecież specjalnie. Śliwka sam zdecydował, tylko do niego mogę mieć żal. To on mnie zranił, zniszczył i zdeptał. Moją godność, honor i miłość jakim go darzyłem.

Chyba miałem jeszcze sześciopak w lodówce. A co mi tam, zaleję się w trupa, i pójdę spać. I tak jestem na urlopie. Nikogo nawet się nie spodziewałem, to i tym bardziej mogłem sobie na to pozwolić.

Miałem już właśnie udać się do kuchni, gdy usłyszałem dzwonek dobiegający z domofonu.

Kogo to licho niesie? Jeśli to znowu Bartek, to przysięgam, że go...

Nie dokończyłem swojej myśli, ponieważ po otwarciu drzwi, zobaczyłem kogoś zupełnie innego. Kogoś o kim chciałem zapomnieć.

- Kamil, wszystko w porządku? Jak Ty wyglądasz? - przeraził się, widząc stan w jakim się znajdowałem.

- Pomyliłeś chyba mieszkania. Łukasz mieszka w budynku na przeciwko - specjalnie byłem wobec niego taki gburowaty. Nie chciałem mu pokazać, jaki jestem słaby.

- Kamil, proszę Cię. Możemy porozmawiać?

- Nie mamy już o czym. Wszystko mi wyjaśniłeś w liście. Swoją drogą bardzo rozsądny sposób wybrałeś na zerwanie.

- Mogę Ci to wyjaśnić, pozwolisz? Zajmę Ci tylko kilka minut.

- Niech będzie, właź - wpuściłem go do środka. Wchodząc do salonu, z jednej strony żałowałem, że nie ogarnąłem tego bałaganu, chociaż może to i dobrze, że tego nie zrobiłem.

Niech zobaczy do czego doprowadził.

- Odliczam Ci czas, start.

- Nie poznaję Cię Kamil, kiedyś nie byłeś taki.

- A jaki byłem? Nie paliłem, nie piłem, bo robiłem to dla Ciebie. Oddałem Ci swój świat, a ty jak mi się odwdzięczyłeś? Zdradziłeś mnie przy pierwszej możliwej okazji. I przekazałeś mi to za pomocą kawałka papieru, jak jakiś pierdolony tchórz! - nie wytrzymałem. Znów te cholerne łzy.

- Przepraszam Cię za to. Tak masz rację, byłem tchórzem, bo bałem Ci się to powiedzieć prosto w twarz. Dlatego teraz przyszedłem. Prosić Cię o wybaczenie, i o danie nam drugiej szansy.

- Czy Ty słyszysz co mówisz? Jakiej znów szansy? Już Ci się Kaczmarek znudził, czy Cię zdradził, tak samo jak Ty wcześniej mnie?

- Kamil, to nie tak. Nie wiem, czy mi uwierzysz, ale to on sam mnie to tego namówił. Otworzył mi oczy, dzięki niemu zrozumiałem, że kochałem tylko Ciebie. Tylko, że nie chciałem tego dostrzec. Byłem zaślepiony, bo wierzyłem w to, że mogłem tylko jego. Ale nie potrafiłem mu tego okazać, tak samo jak Tobie. I on to zauważył, i od razu przekonał mnie, że tak być nie może, że tylko będąc z Tobą mogę być naprawdę szczęśliwy. Dlatego tu teraz jestem.

- Nic z tego nie rozumiem. Kochałeś mnie, a mimo to odszedłeś do innego, a teraz wróciłeś, bo dotarło do Ciebie, że przy nim nie będzie Ci tak dobrze, jak ze mną?

- Na to wychodzi. Kamil, wiem, że nie mam prawa Cię o to prosić, ale czy dałbyś mi, nam, tą ostatnią szansę? Przysięgam na moje życie, że tym razem tego nie spieprzę. Wynagrodzę Ci te tygodnie, które nam zjebałem. Pozwolisz mi na to? - klęknął, przytulając się do moich nóg. Byłem w rozsypce.

- Olek, już raz Ci uwierzyłem, i wiesz jak to się skończyło. Nie chcę popełnić drugi raz tego samego błędu.

- Już tak nie będzie. Obiecuję.

- Wtedy też obiecywałeś.

- Byłem głupi...

- I wciąż jesteś, jednak tu przyszedłeś, po tym co się stało. Wstań, proszę - zrobił to.

- Kamil, proszę, obiecuję, że nigdy Cię już nie zranię, niczym nie zasmucę. Pozwól mi udowodnić, że zasługuję na Twoje przebaczenie.

- Jeśli naprawdę Ci na tym zależy, to.... niech będzie. Możemy dać sobie drugą szansę, ostatnią.

- Naprawdę?

- Sam tego przed chwilą chciałeś debilu. Masz szczęście, że wciąż coś do Ciebie czuję. I nie, nie jest to nienawiść.

- Kochasz mnie? Po tym wszystkim co....

- Tak. A co myślałeś? Miłość tak szybko nie znika. A ja mam chyba jakiegoś pecha, że moje serce zaczęło bić akurat dla Ciebie.

- Lub szczęście. Przysięgam, że od dziś wszystko się zmieni. Nie będziesz tego żałować, naprawdę.

- No oby. Drugi raz tego nie zniosę.

- Nie będzie żadnego drugiego razu. Kamil?

- Tak?

- Pozwolisz mi się pocałować?

- A mam inne wyjście?

- Raczej nie - objął moją szyję tak, że nasze twarze były bardzo blisko siebie.

- No to na co czekasz? - nie musiałem już nic więcej mówić. Wiedział co ma robić.

Pierwszą obietnicę złamał, drugiej już nie. Wrócił, i jest wciąż przy mnie.

🇵🇱 SIATKARZE 🇵🇱 - ONE SHOTS Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz