Chciałbym powiedzieć, że spędzanie czasu z Williamem było irytujące. Naprawdę chciałbym móc i umieć się do tego przyznać. Okazuje się jednak, że moje życie nie jest w żadnym stopniu koncertem życzeń a niektórych odczuć po prostu nie jestem w stanie zignorować.
Wraz z chłopakiem spędziłem już wystarczająco dużo czasu - i w sumie duzo było w tym mojej woli. Zaraz po wczorajszej sytuacji, tej, w której zrobiłem z siebie debila jakoś tak mocniej niż zwykle, raczej to on nie był zbyt chętny do dalszej rozmowy. Po prostu jakoś tak wyszło, że (oczywiście z czystego żalu i nudy) tak jakoś od niechcenia stwierdziłem, że może zostać. I nie, pod żadnym pozorem nie było to ostre, spontaniczne zaprzeczenie. W życiu bym tego nie zrobił. Naprawdę, przyrzekam.
Finalnie skończyło się na tym, że resztę dnia spędziliśmy wspólnie leżąc na podłodze, objadając się truskawkami i rozmawiając - chociaż z początku to była to ogromnie niezręczna rozmowa. Zdziwiły mnie pokłady cierpliwości chłopaka, którymi mnie obdarzył. Ja bym ze sobą tak długo nie wytrzymał - dziecko z ostro rozbrojoną osobowością, które najpierw zaprasza do rozmowy, a potem dosyć opryskliwie odpowiada, to wyzwanie nie na moją cierpliwość. Z perspektywy czasu, coraz bardziej dobija mnie moje zachowanie. Chyba naprawdę nie jestem przystosowany do życia w społeczeństwie.
W każdym razie, zdążyłem dowiedzieć się wielu ciekawych rzeczy o Willu. Nasz dialog (a raczej monolog medyka, przerywany moimi skinięciami głowy, pomrukiwanym "aha" i "nooo" lub modulowanym w różnych tonach głosu "ciekawie") szybko zszedł na życie prywatne i zainteresowania. Dowiedziałem się, że chłopak ogromnie lubi muzykę i podcasty kryminalne (to ostatnie odebrałem z niemałym zdziwieniem: ten element nie pasował do wytworzonej w moim niewielkim móżdżku wizji Williama Solace jako żyjącej istoty półludzkiej). Jego matka, Naomi, miała być muzyczką*, która czasami zabierała go na swoje trasy koncertowe. Nie ukrywam, zazdrościłem mu posiadania tak ciekawej rodziny. Chociaż może po prostu zazdrościłem mu posiadania rodziny samej w sobie - nie wiem, ciężko to stwierdzić.
Nie wydawało mi się, żebym sprawiał wrażenie szczególnie dobranego towarzystwa: nic więc dziwnego, że gdy w trzeci - ostatni dzień mojego aresztu, Will postanowił odrobinę nagiąć zasady, zabierając mnie do domku Apollina, byłem raczej zdezorientowany. Tak więc aktualnie siedziałem na podłodze, okryty grubą kołdrą, i z niekoniecznie skrzętnie ukrywanym rozbawieniem patrzyłem na rozgrywającą się przede mną scenę kłótni Kayli (jednej z mieszkanek) i Willa we własnej osobie. Nie pamiętam o co poszło i w życiu nie pomyślalem o tym, że zwykła gra w chińczyka może wywołać taką wojnę, aczkolwiek nie narzekałem. Widok na co dzień tak spokojnego chłopca, aktualnie z lekkim uporem tłumaczącego dlaczego jakiśtam pionek nie może być w jakimśtam miejscu bo cośtam nie ma racji bytu był co najmniej rozbrajający - i najwidoczniej nie tylko ja tak sądziłem. Austin, spoglądający na wszystko z boku, co chwilę wymieniał ze mną porozumiewawcze spojrzenia próbując nie wybuchnąć śmiechem. W myślach zyczyłem mu powodzenia, bo wydawał się być na skraju wytrzymałości.
- Ej no - zniecierpliwienie na twarzy chłopaka mógłbym opisać płynnym wypracowaniem. - niech Nico zadecyduje - błagalna mimika twarzy Willa przyprawiła mnie niemal o chichot. Austin wbił we mnie wzrok, chyba próbując wesprzeć mnie w mojej niedoli. Byłem wdzięczny, że mam w tym pomieszczeniu przynajmniej jednego sojusznika.
- Myślę, że warto byłoby dodać tej scenie nieco bardziej dramatycznego klimatu. Soundtrack piratów z karaibów w tle byłby całkiem niczego sobie - odpowiedziałem najpoważniej jak tylko umiałem, patrząc w oczy chłopaka. Ten przybrał niezrozumiały wyraz twarzy, natomiast silna wola mojego partnera w zbrodni zakończyła swój żywot. Głośny świst zakończony śmiechem przerwał napiętą atmosferę między naszą dwójką. Tym razem to Kayla wpatrywała się oburzona w Austina, który z opuszczoną głową panicznie próbował zaczerpnąć oddechu.
Między jedną a drugą salwą śmiechu zdążyłem tylko usłyszeć zduszone
"Will, nie mam pojęcia, skąd go wytrzasnąłeś, ale jest naprawdę całkiem spoko"A ja poczułem ogromne ciepło w sercu
Bo ostatnio rzadko słyszałem że ktoś mnie lubi
Bo ostatnio rzadko słyszałem milsze słowa kierowane w moją stronę
Bo ostatnio moje myśli krążyły jedynie wokół tego, jak beznadziejny jestem.
Tego dnia niebo wyglądało naprawdę pięknie.
💃💃💃
Wspominałem może, że nie umiem w zakończenia? 🥰🥰
*Kocham feminatywy btw
Tak, to była bardzo warta dopisania myśl
*Nie wiem w których książkach Kayla i Austin się pojawiają, ale raczej ich nie czytałem, więc nawet nie będę próbował odwzorować ich charakterów
Nie żebym jakkolwiek próbował odwzorować charakter Nica i Willa, po prostu tu mogę spierdolic bardziej niż zwykleDzisiejszy rozdział dedykuję aplikacji Spotify, która nie ładuje mi odcinka podcastu i moje plany wobec tego, co będę robić w drodze do szkoły musiały wbrew mojej woli ulec zmianie
Btw, chciałem podziękowac za (aktualnie trochę ponad) 100 wyświetleń! To naprawdę mnie zdziwiło
A no i generalnie pragnę się poflexowac że gdy mnie nie było napisałem one-shot wlw na konkurs z polskiego i jest zaakceptowany przez moją babkę, więc pog
Pozdrawiam cieplutko, do następnego czy coś
CZYTASZ
Warming ~ Solangelo
FanficGdzie Nico nieświadomie chciałby poczuć ciepło, a Will wbrew jego woli to zauważa