Rozdział 4

3 0 0
                                    

Leżałam w łóżku razem z Polly a chłopaki leżeli na kanapie. Oglądaliśmy jakąś głupią komedię. Zdziwiłam się że Polly przyszła ale widocznie ściemniała że jest w rozsypce

- Ej!!! - podskoczyliśmy bo Marcus wydarł się na cały głos
- Co się chuju jebany drzesz? - Olivier powrócił do żywych
- Jedziemy do sklepu po energetyki? - serio wydarł się poto
- Okej ale ty płacisz - zaśmialiśmy się bo chcieliśmy je ukraść a Polly poprostu zapomniała
- Mogę zapłacić. O ile Natalie powie nam co to za dziennik w jej skrytcę

   Zamarłam. Olivier powiedział im o wszystkim. Jak mógł?

- Ty chuju jebany!! Nienawidzę Cię - rzuciłam w niego poduszką

  Nie zamierzałam tu zostać, walnełam w ścianę, wyciągnełam zeszyt, jebnełam nim w Oliviera i wybiegłam z pokoju przezkakując nad zaskoczoną Polly. Gdy wybiegłam z domu pozwoliłam emocjom wyjść poryczałam się. Każdy z moich przyjaciół wiedział, o tym co tam napisałam. Prawdę mówiąc mogłam im go nie rzucać ale wtedy byłoby gorzej.

   Dobiegłam do polany oddalonej od mojego domu o sto metrów. Usiadłam przy drzewie i płakałam. Nienawidzę Oliviera, jak on śmiał. Wiem jak się zemszczę pójdę na to spotkanie z Michaelem. Jego złość będzie nie oceniona. Pochlipałam jeszczę chwilę. Ale doszłam do wniosku że poszli już pewnie po energetyki.

  Wróciłam do domu. Myśląc że będę sama. No niestety na moje nieszczęście stał tam nie kto inny jak chuj jebany

- Natalie ja przepraszam - miałam ochotę strzelić go w łeb
- Pierdol się - fuknełam i minełam go
- Chciałem wiedzieć co tam masz bo może ktoś Cię prześladuję ale nie wiedziałem że...
- Że co? Że jakaś debilka z naszej klasy wysyła mi listy żebym się powiesiła, Gdzieś muszę to zapisywać a ty jesteś poprostu jednym wielkim szmaciarzem. I wiesz co

   Nie dokończyłam bo instyktownie strzeliłam mu w twarz. Nie spodziewał się tego, więc zatoczył się do tyłu a ja kopnełam go w brzuch. Zostawiłam go na dole i weszłam po schodach do mojego pokoju. W nim siedzieli Marcus i Polly ewidentnie prubujący podsłuchać naszą rozmowę. Polly popatrzyła na mnie rozumiejąc mnie

- Olivier gdy rzuciłaś w niego tym zeszytem, przeczytał chyba jedną stronę i sobie poszedł. Nie czytaliśmy tego, serio

   Machnełam ręką mając już w dupie kto to czytał a kto nie, usiadłam z Marcusem na kanapie a on nachylił się do mnie I szepnął mi do ucha

- Dzisiaj o dwudziestej trzeciej pod sklepem - uśmiechnełam się czując już napięcie z  nie doszłej jeszcze kradzieży energetyków

   Nie można było tego nazwać kradzieżą ale tak brzmiało to poprostu bardziej niegrzecznie. Zawsze zostawialiśmy pieniądze w kasie którą bardzo łatwo było wyjąć pieniądze. Miałam napisać by wzmocnili zabezpieczenia ale tak to bym się wkopała.

- Dobra, a Olivier bardzo przejął się tym co było tam napisane? - musiałam o to zapytać, poprostu nie wytrzymałam
- Nie, a co tam napisałaś? - kuźwa nie przejął się czyli zrobił to tak o, jeszcze bardziej go nienawidziłam
- Nic o czym powinieneś wiedzieć - odszepnełam tajemniczo

   Staliśmy przed sklepem monopolowym. Wedłóg zegarka Marcusa, Vanessa - pracowniczka sklepu, niedługo miała pójść na zapleczę zrobić sobię kawę. Potrwa to jakieś sześć minut.

   Vanessa znikneła a Marcus podszedł i pociągnął za klamkę od drzwi. Weszliśmy, Polly od razu po cichu podeszła do kasy, chcąc włożyć tam pieniądze. A my podeszliśmy do działu z energetykami, wziełam pierwsze lepsze i gdy Marcus pilnował drzwi od zaplecza, pojawił się policjant

- Stać!! - krzyknął a każdy z nas podskoczył - Ręcę do góry i odwróćcie się!

   Ani nie zamierzałam podnosić rąk do góry ani nie odwrócić się. Moi przyjaciele też nie zamierzali się odwracać, gdy policjant podszedł do mnie stanełam mu na nodzę tak mocno że zdążyliśmy odwrócić się i uciec do drzwi. Na całe szczęście był sam, a my pobiegliśmy na około do mojego domu. Policjant nie gonił nas więc postanowiliśmy szybciej wrócić do domu.

   Olivier czekał już na mnie w moim pokoju bo Marcus i Polly nie mogli jednak zgodnie z planem zostać na noc. To znaczy trudno powiedzieć że czekał, bo jak zwykle miał na wszystko wywalone

- Jestem - szepnełam chcąc nie obudzić mamy która już pewnie spała - Ciesz się że Cię z nami nie było bo psy nas złapały - dopiero wtedy podniósł głowę
- Co?
- No chciały złapać a dokładnie to jeden pies ale nadepnełam mu na nogę i uciekliśmy. Niestety nie mamy energetyków

   Wzruszył ramionami i powrócił do czytania jakiejś książki, poszłam do toalety umyć się i jak wróciłam Olivier spał już. Położyłam się również do łóżka i zasnełam.

   Dzisiaj Polly wyjeżdzała do Monako. O siódmej!! To jest nienormalna godzina do wylotu. I jeszcze prawie nie zdążyłam się pożegnać. Biegłam jak głupia aby zdążyć przed jej wylotem, niestety po mamie odziedziczyłam cechę spóźnialstwo i lenistwo, więc tylko pięć minut miałam na pożegnanie się. Poly wystartowała, wróci dopiero za tydzień a nawet więcej niż tydzień, a ja zostałam tu, z debilem i z Marcusem.

  Wróciłam do domu czując się jak największe gówno. Moje życie było do bani Polly wyjechała, co prawda wróci za tydzień ale nadal wyjechała i to jeszcze spontanicznie, nie mogła zostać u mnie na noc bo jej rodzice dopiero wczoraj kupili bilety i raczyli ją poinformować o dwudziestej czwartej ileś. Poza tym Olivier znał już całą prawdę o listach a Marcus... W sumie to nie wiem. Marcus nadal był sobą. O nie.. Dzisiaj miałam się spotkać z Michaelem. I postanowiłam że tam pójdę, a Olivier mnie nie powstrzyma.

  
  Szłam sobie spokojnie na spotkanie z Michaelem. Cisząc się że pokaże temu dupkowi że jego słowa nic nie znaczą. Minełam piekarnię i doszłam do kawiarni, gdzie już przez szybę widziałam siedzącego Michaela. Otworzyłam drzwi i usłyszałam dzwoneczek, podeszłam do stolika chłopaka i usiadłam na przeciwko niego.

- Natalie. Cieszę się że przyszłaś - moje imie wypowiedział przeciągając a
- Ja się nie cieszę że Cię widzę - odburknełam, trzeba było grać niezainteresowaną rozmową
- Dzień dobry, co podać? - przemiła kelnerka przywitała się z nami
- Ty pierwsza - Michael zwrócił się do mnie - Ja płacę

   I już wiedziałam co zamówię

- Dobrze w takim razie poproszę, kawę z mlekiem i tiramisu

   Tiramisu było jednym z najdroższych dań w kawiarni. Kosztowało dwadzieścia pięć dolców więc no najdroższe. Przez to że było to bardzo małe miasteczko rzeczy które w innych miastach były droższe, a u nas tańsze.

   Po kilku minutach nasze desery zostały podane, jezuniu jak ja dawno nie jadłam tiramisu

- Powiesz jakie masz postępy w ślectwie czy mam stąd spierdalać?
- To drugie - uśmiechnął się łobuzersko a ja wstałam i zkierowałam się do wyjścia - Poczekaj. To co mam Ci do powiedzenia jest bardzo ważne i nie wiem jak Ci to powiedzieć
- To powiedz poprostu - poco to tak to wszystko ciągnąć
- Ale to naprawdę jest trudnę - westchnełam i już miałam wyjść gdy dokończył - Zabójcy pomógł mój ojciec

Jesteśmy wspomnieniemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz