Rozdział 3

4 2 0
                                    

Obudziłam się niewiedząc co się dzieje. Usiadłam na łóżku i rozglądnęłam się po pokoju Xana, miał bardzo ładny pokój rozmiarowo był w sam raz, po prawej stronie znajdowały się szafy a po lewej stało biurko na którym stały 3 monitory, obok biurka stał komputer a na wprost łóżka na ścianie wisiał duży telewizor. Nagle do pokoju ktoś zapukał, byłam niemal pewna że, był to Xan. Nic mylnego po tym jak powiedziałam „proszę" do pokoju wszedł chłopak.
-Siema, jak się spało? Wyspałaś się?-zapytał chłopak
-Hej, tak wyspałam się i spało mi się bardzo dobrze-zaśmiałam się-A tobie? Przepraszam że, musiłeś spać na kanapie, naprawdę mogłam się tam położyć to nie był by żadne problem, wiesz o tym?
-Tak wiem to i to nie był żaden problem bo często śpię w salonie na kanapie nawet jak nie mam gości.-powiedział chłopak a ja pokiwałam głową rozumiejąc go- Dobra zbieraj się odwiozę cię do domu-dopowiedział po czym odwrócił się i ruszył do wyjścia.
-Xan poczekaj.-powiedziałam na co chłopak się odwrócił- Wczoraj przy tej sytuacji z tymi mężczyznami dlaczego nazwałeś mnie swoją dziewczyną?
-Eh, jeśli bym tego nie powiedział to by nie odpuścili- po tych słowach chłopak wyszedł z pokoju. Siedziałam na łóżku dalej o tym myśląc lecz po chwili wstałam i zebrałam swoje rzeczy. Godzinę później wjeżdżałam z Xanem na podjazd mojego domu. Chłopak wysiadł z auta i obszedł je tak aby otworzyć mi drzwi, uśmiechnęłam się do niego i wysiadłam.
-Dzięki Xan, do zobaczenia jutro na osiedlu.-powiedziałam żegnając się z chłopakiem
-Do zobaczenia-chłopak wsiadł do auta i odjechał a ja weszłam do domu. Przez całe popołudnie myślałam wczorajszym dniu, o Xanie, o sytuacji z Noah'em, o ojcu, o Kylie. Jedno było pewne przede mną jeszcze wiele sekretów do odkrycia.
***
Minęły dwa miesiące od imprezy na plaży. Przez dwa miesiące dużo się zmieniło na przykład to że, teraz moim domem była dzielnica i to tam spędzałam większość swojego czasu a do domu wracałam najczęściej albo żeby położyć się spać albo poplotkować z panią Lindą. Moje relacje z ludźmi też nieco się zmieniły, teraz to Olivia była mi najbliższa spędzałam z nią dużo czasu i niemal z nią mieszkałam. Z Xanem bywało ciężko ale uważałam go za świetnego przyjaciela bo zawsze mogłam mu się wygadać i na odwrót. Za przyjaciół uważałam także Headshota, JD o której dowiedziałam się sporo. Na przykład to że skrót JD oznacza Jenna Denis czyli jej imię i nazwisko. Z Kylie nie rozmawiałam prawie w ogóle. Oprócz tego Noah wyznał mi że od jakiegoś czasu czuję do mnie coś więcej i jakoś od półtorej miesiąca próbujemy tworzyć związek. Mój wygląd też się nieco zmienił, skróciłam włosy i teraz ich długość sięgała do ramion, zrobiłam dwa nowe tatuaże. Jeden znajdował się na brzuchu i był to piękny duży motyl, a drugi był malutki i był zrobiony w wewnętrznej części łokcia i był to napis „Hill". Obecnie znajdowałam się w mieszkaniu Olivii, było już późno bo około 3, oglądaliśmy dużą ekipą serial do późna. Jak się okazało oni także uwielbiają Stranger Things, to nas do siebie bardzo zbliżyło. Już zasypiałam gdy nagle usłyszałam oddawane strzały, odrazu wstałam na równe nogi, założyłam na siebie bluzę i kominiarkę, Olivia także wyszła z pokoju już gotowa. Razem opuściłyśmy mieszkanie, słyśmy przez korytarz bardzo blisko ściany. Stałyśmy za filarem i obie lekko się wychyliłyśmy, byłam w szoku. Na dzielnicy biegało kilku naszych chłopaków w czerwonych bandanach i strzelali się z jakimiś typkami. Miałam dobry wzrok więc odrazu zauważyłam przy autach włoskie rejestracje, byli to ci sami goście którzy dwa miesiące temu odgrażali się że, jeszcze tu wrócą. Przerażona patrzyłam na to co się dzieje, nagle Olivia pociągnęła mnie za rękę do wyjścia które znajdowało się na tyle. Gdy opuściłyśmy budynek Olivia kazała mi zdjąć kominiarkę żebyśmy nie wyglądały podejrzanie, zdjęłam ją a ona zrobiła to samo. Szłyśmy po chodniku szybkim krokiem a Olivia dzwoniła po taksówkę, obie byłyśmy roztrzęsione bo nawet jak byłyśmy na to przygotowane, to nie dzisiaj, nie teraz, nie teraz gdy mój ojciec był w Liberty. Ja i dziewczyna teraz czekałyśmy na ławce na taksówkę. Kilka minut później podjechała taksówka a my odrazu wsiadłyśmy.
-Dokąd panie zawieść?-zapytał taksówkarz
-Kurde nie pamiętam adresu, jest to taki duży dom na Lake Vinewood Estates-mówiła szybko Olivia, ja nie mogłam mówić bo przez to co się wydarzyło odebrało mi mowę. Pan pokiwał głową i ruszył w kierunku domu moich rodziców i poniekąd siedziby zarządu Originals. Chwilę później wjechaliśmy już na osiedle, Olivia zapłaciła za transport i obie wysiadłyśmy z pojazdu. Szłyśmy w stronę domu, widziałam że Olivii poleciała łza, była twardą dziewczyną i często ukrywała swoje emocje a tym bardziej nie płakała przy kimś. Rozumiałam ją bo sama szłam płacząc, myślałam o tym czy komuś coś się stanie. Martwiłam się o Xana, przez głowę przechodziły mi myśli że, mogłam go nie zostawiać. Nie wiem czemu ale najbardziej na świecie bałam się o niego, było to dziwne. Brama do domu się otworzyła a my obie zaczęłyśmy biec w stronę drzwi. Zadzwoniłam dzwonkiem do drzwi a pani Linda natychmiast otworzyła.
-Boże dzieci drogie-powiedziała kobieta obejmując nas- Wchodzie do środka przygotowałam wam jedzenie i ciepłe napoje.
Weszłyśmy do domu i obie ruszyłyśmy do salonu, siedziała tam moje matka, ciotka Sara i partnerka wuja Jay'a.
-Nancy! Skarbie!-matka natychmiast podeszła do mnie przytulając się do mnie, ja odwzajemniłam jej uścisk- Martwiłam się o was, wszystko w porządku?
-Z nami tak, chociaż jesteśmy trochę roztrzęsione. Ale z tego co pisała mi JD która została w mieszkaniu wiem że, wiele osób dostało. Nie byli na to przygotowani wszyscy ale i tak chwycili za broń. To będzie trwało jeszcze z kilka godzin a osoby zranione przewiozą dopiero po wygranej. Oni mogą się wykrwawić-powiedziała Olivia teraz już całkiem płacząc obejmowała ją ciotka Sara. Ja także płakałam bo po prostu się bałam.
-Usiądźcie, musicie być zmęczone chcecie położyć się spać?-zapytała Harley
-Nie, nie położę się spać do póki nie zobaczę swoich przyjaciół którzy będą bezpieczni i mam nadzieję że, nie postrzeleni bo inaczej pójdę do tych makaroniarzy i rozpierdole im mordy-odezwałam się siadając na fotelu i chowając twarz w dłoniach.
Przez kilka następnych godzin siedziałyśmy w salonie rozmawiając i czekając na wiadomość kto i jak bardzo został zraniony, ile osób straciło życie i czy już można wracać aby pomóc w opatrywaniu osób zranionych.
-Viper dzwoni!-krzyknęła Olivia na co wszystkie się na nią spojrzałyśmy a ta odebrała- Halo Viper jaka jest sytuacja?-zaczęła wstając i chodząc po pokoju- Okej rozumiem, mamy to wszystko na dzielnicy? Dobra wyślij kogoś po zapas tego bo nie wiemy czy więcej nam się nie przyda, a ja Nancy, Pani Hill, Pani Sara i Harley jedziemy już na dzielnice-powiedziała po czym zakończyła połączenie.
-I co? Jaka jest sytuacja?-zapytała moja matka
-W walce brało udział 62 naszych, 13 nie żyje, 37 zostało rannych, 8 nic nie jest a o czwórce nic nie wiadomo. Prawdopodobnie zostali porwani-dziewczyna mówiła ze łzami w oczach
-Wiadomo co z Xanem?-zapytałam- Eeee oraz JD i Headshocie?
-Nie mam pojęcia, jedźmy tam a się dowiemy-powiedziała udając się do wyjścia. Wszystkie udałyśmy się za nią. Wsiadłyśmy do samochodu Harley i ruszyłyśmy na dzielnice.
Godzinę później wjeżdżaliśmy na dzielnice na której było pełno wysadzonych aut, a w ścianach budynków były ślady po strzałach. Harley zaparkowała auta a ja odrazu wysiadłam. Udałam się do Vipera żeby dowiedzieć się od niego co z moimi przyjaciółmi.
-Nana gdzie idziesz?-krzyczała za mną matka
-Viper-zaczęłam a chłopak odwrócił się w moją stronę i kiwnął do mnie głową- Co z Xanem, JD i Headshotem?
-Headshot jest cały i zdrowy, JD nie wyłoniła się z mieszkania z tego co wiem. A Xan...-zaczął chłopak
-Co z nim? Gdzie on jest? On żyje prawda?-pytałam ze łzami w oczach.
-Tak żyje, poszedł do swojego mieszkania. Oberwał w ramię nie chciał nikogo pomocy-mówił- Tylko ty możesz na niego wpłynąć, pomóż mu proszę-kiwałam głową po czym wzięłam ze stołu apteczkę i ruszyłam do mieszkania chłopaka. Szłam przed korytarz na którym znajdowały się ślady krwi, strzałów i idąc widziałam dwa trupy. Stanęłam przed drzwiami do mieszkania Xana przerażona, zapukałam ale nikt nie odpowiedział także postanowiłam że spróbuję wejść do środka. Xan miał tendencję do nie zamykania drzwi i tak było też teraz. Weszłam do mieszkania chłopaka w którym było ciemno, udałam się do salonu a tam zobaczyłam jego siedzącego na kanapie.
-Boże Xan-podbiegłam do niego, chłopak siedział trzymając się za ramię, pierwszy raz zobaczyłam w jego oczach strach i ból.
-Nana to boli kurwa-mówił a łza ciekła mu po poliku- Pomóż mi proszę
-Zdejmij koszulkę muszę widzieć całe ramię-mówiłam próbując zachować zimną krew. Tak jak powiedziałam chłopak zdjął koszulkę a ja ujrzałam jego ranę, wyglądała okropnie.
-Strzała przeleciała na wylot-mówiłam
Opatrywałam ranę chłopaka jescze przez dłużą chwilę, chciało mi się płakać ale musiałam zachować zimną krew.
-Dobra już jest gotowe, rana aż tak już nie krwawi. Przez kilka dni będziesz musiał uważać na te rękę-mówiłam zdejmując rękawiczki a ręce mi się trzęsły.
-Dziękuję Nana, naprawdę jesteś wspaniała-mówił patrząc się na mnie
-Weź przestań, bez przesady nie jestem aż taka wspaniała-zaśmiałam się
-Jesteś, a i mogłabyś usiąść zanim pójdziesz na chwilę muszę ci coś powiedzieć-mówił Xan a ja usiadłam na kanapie kawałek do niego
-Słuchaj Nancy, te słowa które powiedziałaś wtedy na plaży coś mi uświadomiły i wiem że było to dawno ale długo o tym myślałem, jakby nie umiem opisać co czuję i sam nie wiem co czujesz ty. Ale muszę ci to powiedzieć, chyba zacząłem coś do ciebie czuć Nancy...-chłopak mówił po czym się do mnie zbliżył.
-O Boże, nie sądziłam że usłyszę coś takiego od...-mówiłam a Xan mi przerwał, poczułam tylko dotyk jego ust na własnych. Lecz szybko przerwał odsuwając się ode mnie.
-Przepraszam-powiedział po czym wstał z kanapy i wyszedł z mieszkania. Ja siedziałam na kanapie z palcami przyłożonymi do ust, nie wiem co się właśnie wydarzyło ale byłam pewna że, czuję to co Xan ale nie wiedziałam co z tym zrobić i jak się zachować...

Potomkowie Zła Where stories live. Discover now