(coś o mnie chyba, nie mam pewności)
Hej, jestem Lou generalnie
Chodzę do liceum na profil humanistyczny i ogromnie kocham polski - chociaż sądząc po moich niektórych wypowiedziach: być może tego nie widać XD
Lubię pisać różne rodzaje różności: to trochę jak mój pamiętnik, piszę to, na co mnie natchnie.
Potraktujmy całokształt tego dzieła kulturowego (XDD) jako zbiór randomowych przemyśleń czy one-shotów o niczym, napisanych przeze mnie na chemii czy innej matematyce
(zdaję sobie sprawę z tego, że to nie jest coś, czym jest zainteresowana większość osób na tej aplikacji, uznałem po prostu, że warto zostawić po sobie większy ślad cyfrowy umieszczając wszystkie wysrywy mojego móżdżku w jednym miejscu)
(to jest najgorszy opis jaki kiedykolwiek czytałem moi drodzy)A więc zaczynajmy 🍵
Ten dzień przynosi ze sobą duszne powietrze, wilgotne oczy i improwizowany pomysł, które może znaczyć dla nas tak wiele. Jest ranek, naprawdę wczesny i z okna rozpędząnego tramwaju obserwuję jeszcze widoczny księżyc. Niebo, wbrew pozorom, wygląda uroczo, ze swoją chłodną paletą kolorów, pozostałą po niedawno odbytym wschodzie słońca. Nigdy nie sądziłem że kiedykolwiek zacznę doceniać tak niewielkie rzeczy - dawniej były one dla mnie fragmentem monotonii dnia codziennego: czymś, czego nie warto zauważać, bo to po prostu było, jest i będzie. Czymś nie nadzwyczajnym, typowym, niepotrzebnym. Nigdy nie sądziłem, że poznanie jednej, jedynej osoby zmieni tak głęboko zakorzenione we mnie przekonanie. Nigdy nie uważałem, że wspólne obserwowanie gwiazd, wschodów i zachodów słońca, spływających po oknie kropel deszczu, będzie czymś, czego z niecierpliwością będę wyczekiwać. Nigdy nie uważałem, że zasługuję na tą wszechobecną miłość. Na ten wszechobecny zachwyt - na rozlewające się ciepło w sercu, poczucie bycia potrzebnym, poczucie przynależności. Przekonanie, że ktoś, ta jedna, wyjątkowa osoba mnie pokocha i że ja będę tą jedną, wyjątkową osobą, która pokocha ją z wzajemnością - to wszystko było dla mnie tak niepojęte, obezwładniające, piękne. Szum i gruchot tramwaju, ogłosy rozmów, "preludium deszczowe" chopina w niewygłuszających słuchawkach mieszały się z biciem mojego serca, a mózg chyba właśnie dodał do listy kolejne, niezapomniane wspomnienie - odrębne, miłe wspomnienie, które naprawdę warto pamiętać. Kierując się do wyjścia, daję siedzącemu obok mnie chłopcu jedną różę, z trzymanego przeze mnie bukietu. Siedzi zasępiony, zamyślony, z podkrążonymi oczami i od kilkunastu minut tępym wzrokiem wpatruje się w dziewięćdziesiątą ósmą stronę tomiku opowiadań Edgara Allana Poego - w myślach daję mu dużego plusa, gdyż sam uwielbiam tego autora. Raczej nieczęsto dostaje kwiaty - napotykam jego zdziwione, wdzięczne spojrzenie i uśmiecham się delikatnie. Już wiem jak ważne są małe gesty i jak niewiele potrzeba, żeby ktoś poczuł się wyjątkowy, i chcę, aby każdy był tej wyjątkowości świadomy, tak jak ja.
Dom wita mnie zapachem ciepłego mleka i rockowymi dźwiękami, dochodzącymi gdzieś z kuchni. Delikatnie parskam, gdy dochodzi do mnie jak niepasujące do siebie są to elementy. Uchylam drzwi, wpatrując się wyrozumiale na tańczącą w rytm melodii dziewczynę - wokół jej zamkniętych oczu ukazują się kurze łapki, do uchylonych ust wpadają długie pasma rudawych włosów, jedna z nogawek hipisowskich spodni wyraźnie się podwinęła, odsłaniając bladą łydkę - jednak ona wydaje się nie zwracać na to uwagi. Odnoszę wrażenie, że sam Apollo mógłby wydawać się przy niej nieco przyćmiony - na jego miejscu zdecydowanie kipiałabym z zazdrości, spoglądając na tak świetlistą śmiertelniczkę. Zauważenie mnie zajmuje jej chwilkę czasu, ale mnie kompletnie to nie przeszkadza. Lubię obserwować szczęśliwych ludzi - wydają mi się oni bardziej osobliwi, jest w nich coś, co nie pozwala tak po prostu przejść obojętnie. Bo czy fakt, że my, jako istoty, skaczemy do dźwięków żeby sprawić sobie przyjemność, nie jest urocze?
Nie zauważyam nawet kiedy czuję oplatające mnie ręce. Czuję mocny uścisk jej dłoni na moich plecach, czuję zapach kawy, którym pachną jej włosy i w tym momencie całe skumulowane napięcie, które, wbrew mojej świadomości, gdzieś we mnie siedziało, uchodzi. Bo warto było wstać wcześnie rano. Warto było znosić tłok w tramwaju, warto było czekać pół godziny przed kwiaciarnią, gdy ta była jeszcze zamknięta, warto było wybierać kwiaty, zmieniając co chwilę zdanie, przez następne pół godziny, ku zirytowaniu pracującej tam kobiety. Dla tego uścisku, dla możliwości sprawienia tak prostej przyjemności osobie, którą kocham. Dla wszystkiego, co miało dzisiaj miejsce: warto było tak po prostu być zakochanym człowiekiem.-🍵-
Tak, będę umieszczać w multimediach zdjęcia które zrobiłem, bo jak już dowalam randomowymi rzeczami mojego autorstwa to tak na 100%
CZYTASZ
Shitposting dzieł krótkich
Cerita PendekDużo niedługich wysrywów które zrespawniły się pewnego dnia w moim mózgu i stwierdziłem, że muszę coś z nimi zrobić