Rozdział 1

40 6 26
                                    

Słońce leniwie wschodziło na niebo, świecąc dość krwawym blaskiem, jakby wspominając tą pamiętną, wczorajszą noc. Mogłabym powiedzieć, że w powietrzu nadal wisiał zapach czerwonej cieczy, jakby chciał zostać dostrzeżony. 

Wydawało się, że wszystko było... w porządku, a przynajmniej dla klanowych kotów. Zdecydowanie inne zwierzęta czuły, że coś jest nie tak. Chowały się po swoich leśnych domkach, jakby obawiając się, że zaraz stracą te swoje marne życia przez okrutnych łowców. 

Niespodziewanie rozległ się huk. Był tak głośny, że wszelkie ptaki, starające się jakkolwiek normalnie funkcjonować, uciekły w popłochu, wystraszone. Chwilę potem czyiś krzyk rozniósł się echem po lesie. A dosłownie parę bicia serc później i inne wrzaski się odezwały. Oni wszyscy chyba zapomnieli, że są w LESIE. Miejscu, gdzie przecież nie wypada hałasować. Chociaż... po nocy raczej nie powinnam się dziwić. 

Piękny, spokojny potoczek, wydający się zupełnie nie stanowić zagrożenia, nagle stał się miejscem zbrodni. Zamiast pięknego, malowniczego miejsca, koty zaczęły widzieć mrok i złowieszcze duchy w tym miejscu. 

Akurat poranny patrol, dość pozytywnie nastawiony na rozpoczynający się dzień, musiał się nieprzyjemnie zawieść, widząc zwłoki swoich niedawnych pobratymców. Jednak szczerze... niektórzy uważali, że dostali za swoje.

W skład owego patrolu wchodziła piątka kotów, z czego dwóch z nich to byli uczniowie. Na pewno było im troszkę przykro, że ich potencjalna konkurencja została wyzbyta z przyczyn nadprzyrodzonych, nieprawdaż? Jednym z nich okazał się być drugi syn Piaszczystej Gwiazdy, ciemno-brązowy kocur, jasno-pręgowany o intensywnie niebieskich oczach. Wydawał się być chyba jako jedyny odpowiedzialny z całej zgromadzonej tutaj bandy idiotów, a to się powinno cenić.  Starał się zachować zimną krew, kiedy pozostali panikowali. Pozostałe koty zupełnie nie były ciekawe. Kolejne patyki w świecie kotów posiadających władzę. Dwa pierwsze były ciemno-szare o zielonych oczach, kolejna to piaskowa kotka o szaro-zielonych oczach, a ostatni z nich był czarnym, lśniącym kocurem o bursztynowych tęczówkach. To oni odpowiadali za znalezienie zebranych na kupę, ułożonych w dość brutalny sposób zabitych poprzedniej nocy uczniów. Ich zwłoki były w tragicznym stanie, jakby zostali zaatakowani przez jakieś dzikie zwierzę, jednak... pewna rzecz się nie zgadzała, a bynajmniej drugiemu synowi Piaszczystej Gwiazdy, który nie wierzył w ,,bajeczki dla kociaków" o jakiś potworach. 

- Nie popadajcie w panikę, do Jasnego Klanu Gwiazdy! To nam w niczym aktualnie nie pomoże! - syknął podirytowany. Tylko on szukał jakiegokolwiek logicznego wytłumaczenia całej tej okrutnej, być może niepotrzebnej rzezi - Pawia Dumo, co było przyczyną zgonu? 

Szarobłękitna medyczka tylko potrząsnęła swoim jakże pięknym i długim futrem, zapewne po to, aby je ponownie ułożyć i oczywiście przy okazji pochwalić się nim. Czyli klasyk.  

- Pomimo moich doskonałych umiejętności władania nad wszelką, ziołoleczniczą wiedzą i wszystkim, co z tym związane, nie umiem potwierdzić, że dopuścił się tego jakiś kot - jej skromność po prostu przerastała chyba wszystkich razem tutaj zebranych.

- Nie pytałem kto mógł się tego dopuścić, a co doprowadziło do ich masowej śmierci! - warknął. Autentycznie, współczułam mu. Ile można użerać się z jakimiś idiotami? 

Kotka spojrzała na niego z taką urazą, jakby właśnie jej powiedział, że jej przepiękna, czysta i idealna, szarobłękitna sierść była brzydka, zapchlona i uwalona w całości błotem i niedomytym kurzem. Przekręciła głowę w bok, strzelając focha. Ah, dlaczego ten klan był pełen takich słabych patyków, cienkich i łatwych do złamania w pół? Widać, kto aktualnie tam panował, skoro nie umiał utrzymać w ryzach własnych podwładnych...

Wojownicy: |⛈️| Niepowstrzymani |⛈️|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz