Krople deszczu rozbijały się z charakterystycznym dźwiękiem o parapet. Niektóre spływały po szybie, a inne ginęły gdzieś znikając na ziemi. Ten dzień był ponury, w powietrzu wisiała aura smutku i rozpaczy. Przykre było to jak idealnie wpasowywałam się w ten obraz, zupełnie jakby stworzyły mnie łzy, smutek i żal.
Zupełnie nie przywiązywałam uwagi do wykładu. To, co mówił profesor nie interesowało mnie nawet w najmniejszym stopniu, tak jak zresztą większość kursów na tym kierunku. Zdecydowanie żałowałam pójścia na studia wybrane dla mnie przez moją mamę. Byłam głupia chcąc sprostać jej standardom i tym samym zapominając o własnych priorytetach.
Odwróciłam głowę od okna. Sala zaczęła pustoszeć, więc zabrałam swoje rzeczy i podążyłam za tłumem. Po wyjściu niemal od razu założyłam na głowę kaptur bluzy i wetknęłam w uszy słuchawki. Marzyłam o ciepłym łóżku, kieliszku wina i odcinku mojego ulubionego reality show, które nie wnosiło totalnie nic do mojego życia, ale dawało mi dziwne ukojenie.
Był piątek. Ulice miasta były zakorkowane, komunikacja miejska pełna ludzi, a sklepy pękały w szwach. Patrzyłam przez szybę supermarketu na kłębiące się tam tłumy. Przez chwilę nawet pomyślałam, że wytrzymam dziś bez jedzenia i picia, byle tylko tam nie wchodzić. Ta decyzja poszła jednak w zapomnienie, gdy zaburczało mi w brzuchu.
Nie miałam w zwyczaju brać koszyka, więc i tym razem chodziłam po sklepie dopóki nie byłam w stanie wepchać więcej na ręce. Wyładowałam wszystkie wzięte rzeczy na taśmę w kasie, gdzie zorientowałam się, że wzięłam zły kształt płatków czekoladowych. Miałam kilka swoich "dziwnych" rzeczy, jedną z nich był właśnie kształt płatków, nienawidziłam kulek. Gapiłam się na uśmiechniętego królika na opakowaniu nabierając coraz większej ochoty żeby rzucić nim o podłogę. Gdy jednak płatki naprawdę wypadły mi z rąk minęła chwila zanim z powrotem dotarła do mnie rzeczywistość.
- Przepraszam.
Podniosłam wzrok na chłopaka przede mną, który szturchnął mnie wbijając się w kolejkę. Do ucha przytknięty miał telefon i zupełnie nie przejął się tym, że przez niego wypadło mi z rąk opakowanie. Wpatrywałam się tępo w jego plecy osłonięte czarną bluzą z jakimiś hieroglifami.
- Serio?- mruknęłam do siebie schylając się po płatki. Rzuciłam je niedbale na taśmę i przewróciłam oczami. Byłam zmęczona tym dniem, a jego wybryk nie pomagał w przetrwaniu. Skanowałam ze złością jego ruchy, gdy płacił za swoje zakupy, gdy mój wzrok powędrował na jego dłonie. Przy kciuku dostrzegłam małą różyczkę, a na palcach jakieś znaczki. Zmarszczyłam brwi próbując je rozczytać. W końcu przeniosłam wzrok na kawałek jego twarzy wystającej spod kaptura. Usta miał wykrzywione, mocno zaciśnięte, kilkudniowy zarost na brodzie i ogromne wory pod oczami. Totalnie brak było w nim życia.
Przez chwilę nawet zastanawiałam się czy on faktycznie tutaj był? Wyglądał jak duch, może tylko ja go widziałam? Ocknęłam się dopiero, gdy zamiast niego ujrzałam swoje nędzne odbicie w szybie. Wzdrygnęłam się na ten żenujący widok i odwróciłam do kasjerki, która zdążyła już zeskanować prawie wszystkie produkty. Zapłaciłam, a później wyszłam ze sklepu próbując się uchronić przed deszczem kapturem bluzy i szybkim marszem.
Mimo starań dotarłam do mieszkania całkowicie przemoczona. Odłożyłam zakupy na wycieraczkę i próbowałam znaleźć klucze w torebce. Po raz setny obiecałam sobie, że tym razem posprzątam jej wnętrze.
- Cześć- usłyszałam za swoimi plecami. Spojrzałam na mijającego mnie na klatce schodowej Jacoba. Posłałam mu wymuszony uśmiech.
- Wyprowadzasz się?- zapytałam nie odpowiadając na przywitanie. Chłopak skinął głową. Nie wyglądał na zadowolonego.
CZYTASZ
Prawie Północ- DOSTĘPNE W KSIĘGARNIACH
FanfictionNie wiem, co zrobiłam temu kolesiowi, że znienawidził mnie już na pierwszym spotkaniu. Potraktował mnie chamsko, więc ja odpowiedziałam mu tym samym. Teraz jego najlepszy kumpel został również moim przyjacielem. Choć on z niewiadomego powodu ciągle...