Z daleka słyszałam dźwięk świątynnych gongów. Wibrował w powietrzu i roznosił się po mieście niczym fale przypływu, dudnił jak tytan idący przez zgliszcza, wprawiając ziemię w drżenie. Szłam wśród innych adeptek ubrana w proste, białe szaty, udrapowane na biodrach i piersiach, z włosami uplecionymi w warkocz i tworzącymi wieniec na głowie. Roziskrzone spojrzenia i zapach wonnych maści, którymi natarto nas przed opuszczeniem łaźni, unosiły się w powietrzu, ale dostrzegałam to wszystko jak przez grube szkło pokryte mleczną parą.
Byłam półprzytomna. Ledwo stawiałam stopę za stopą. I choć po powrocie starałam się zasnąć i wykorzystać ten krótki czas na regenerację, to przed oczami wciąż stawały mi puste oczodoły wbite we mnie z furią. Oblewały mnie poty i dusiłam się, ale nie odważyłam się otworzyć okien, bojąc się zarówno pyłu, jak i zakażonych, którzy tej nocy mogli jeszcze przejść przemianę.
W trakcie przygotowań do ceremonii ledwo maskowałam ziewnięcia i co chwila napotykałam karcący wzrok Taidy, która zapewne myślała, że wszystkiemu winne są moje badania. Jej czujny wzrok spoczął także na przedramieniu, a pionowa linia na czole pogłębiła się. Co prawda odkaziłam ranę i zabandażowałam ją raz jeszcze, ale i tak nie wyglądała dobrze i cholernie piekła przy każdym ruchu.
– Nie mogłaś spać? – zagadnęła Rhea.
– Zupełnie, a tobie się udało?
– Spałam jak zabita. – Machnęła dłonią od niechcenia. – Nie mam z tym problemów. Ale ty czym się martwisz? Bardos to niezły wybór.
Spojrzałam na nią z ukosa.
– Och, więc z nim zostanę zawiązana? Wybacz, bogini, nie wiedziałam, że tutaj jesteś – sarknęłam.
Zaśmiała się.
– Nie no, nie wiem tego, no skąd. Ale Atenie zależy na silnych połączeniach, a tobie żadna nie dorówna. Jemu również. – Wzruszyłam ramionami. – Więc to połączenie jest oczywiste.
Może i miała rację, ale ja zaczęłam się zastanawiać, czy to na pewno dobry wybór. Dla mnie rzecz jasna. On chciał iść na smoczą górę, walczyć tam, gdzie niejeden już zginął. Ja marzyłam o pracy nad antidotum i poświęceniu się badaniom, by pokonać zmorę, a potem skupić się na połączeniu męskiej i żeńskiej energii, o której na ten moment tylko słyszałam. Księgi nic nie wyjaśniały. Zadawałam wiele pytań, jednak co krok napotykałam na ścianę milczenia. Taida ucinała temat więzi, mówiąc, że każde połączenie wymaga badań tej dwójki, której to dotyczy.
– Ja nawet nie wiem, czy zostanę wybrana. A jeśli tak, to zapewne z jakimś oblechem, jak Teodor czy Hadrian, którzy odwiedzają łaźnie raz na miesiąc i to przy pomyślnych wiatrach.
– Jak na miesiąc? Na pewno nie jest tak...
– Źle?
Spojrzała na mnie z politowaniem.
– Chyba nie miałaś przyjemności stania koło nich. Ten odór to czysta rozkosz – kpiła w najlepsze. – Może to jeden ze sposobów eliminowania przeciwników. Wszyscy padają z wrażenia.
Tym razem to ja się zaśmiałam.
– A sama kogoś by wybrała?
Nurtowało mnie to. Dlaczego tego wyboru nie mogłybyśmy dokonywać same? Czy tak nie byłoby lepiej? Łatwiej? Prościej? Jednak to magiczne połączenie następowało przez działanie Ateny i nie dało się połączyć kogoś wbrew jej woli.
– Szczerze? Nie chcę być wybrana, Kass. Zawiązani zawsze źle kończą, wysyłają ich na najgorsze misje, jakby sama więź wszystko załatwiała. Ja chcę osiągnąć pełnię możliwości sama. Nie wychodzi mi współpraca. W zaklęciach łączonych jestem za przeproszeniem do dupy. Nie potrzebuję tego.
CZYTASZ
Atlantyda: Smoczy Pył
FantasyAtlantyda ocieka w bogactwa; jej budynki pokrywa marmur, złoto i kryształy, otaczają ją mury i niepokonane wody. Liczne podboje, odkrycia naukowe i rozwój magii sprawiły, że stała się mocarstwem, któremu nie zagrozi żaden najeźdźca. A jednak jej lud...