W niedzielę wieczorem, bardzo szybko zjadłam kolację i poszłam spać.
W poniedziałek spakowałam plecak, ubrałam się oraz zjadłam śniadanie. Tata mnie zawiózł do szkoły. W szkole Laura i ja, siedziałyśmy na każdej lekcji razem w ławce, ponieważ szeptałyśmy sobie nawzajem o powrocie ze szkoły: ,,Emilka, jak myślisz, co to może być?" ,,Mega się stresuję" itp.Została nam ostatnia lekcja. Postanowiłyśmy, że narazie nikomu nie powiemy o tym czymś w krzakach.
Po lekcjach najszybciej jak mogłyśmy zbiegłyśmy ze schodów do szatni, aż prawie się wywróciłyśmy.
W szatni ubrałyśmy się też bardzo szybko, i wybiegłyśmy ze szkoły.Byłyśmy coraz bliżej tych krzaków.
‐Laura, co jeśli tego co tam ostatnio było w krzakach już nie będzie?‐
zapytałam smutna, ponieważ straciłam nadzieję w to, że cokolwiek tam znajdziemy.‐Ej, no właśnie‐ zasmuciła się.
‐Dobra, jak nic tam nie znajdziemy, to chyba nic nam się nie stanie‐ odrzekłam.
‐Dobra, bo my już tracimy nadzieję w to, że coś tam znajdziemy. Po prostu dojdźmy tam i zobaczmy czy coś tam jest‐ powiedziała z niewielkim uśmiechem.
‐Okej‐ odpowiedziałam.
Doszłyśmy na miejsce. Nie było żadnych pisknięć, ani dźwięków.
‐Nic nie słychać‐ odpowiedziałam bardzo smutna. Miałam nadzieję że coś tam znajdziemy.
‐Spróbujmy przeszukać te krzaki‐ powiedziała.
Szukałyśmy kilka razy, i nic nie było.
‐No nic‐ odpowiedziałam próbując zrozumieć, że przecież mogło mi się wydawać że coś słyszałam w Czwartek.
‐Przyjdziemy jutro, okej?‐
zapytała Laura próbując mnie pocieszyć.‐Dobra‐ zgodziłam się.
Miałyśmy już iść dalej, ale usłyszałyśmy pisknięcie.
‐Słyszałaś to?‐ zapytałam uśmiechając się.
‐Tak‐ powiedziała zadowolona.
‐Ostatnio jak tu szłam, słyszałam identyczne pisknięcie‐ ucieszyłam się.
Zza drzewa obok nas, wyłonił się malutki szczeniaczek.
‐Ooo, jaki słodziak‐ powiedziała Laura, nie spuszczając z niego oczu.
‐Zgodzę się z tobą‐ odrzekłam.
Piesek podbiegł do nas, więc go pogłaskałyśmy. No bo jak tu nie pogłaskać takiego słodziaka?
‐Chyba jest bezpański ten piesek, bo nie ma obroży. Jak myślisz?‐ zapytała Laura.
‐Też mi się tak wydaje‐ powiedziałam głaszcząc szczeniaczka.
‐Gdyby się zgubił, to pewnie byłyby ogłoszenia, że piesek jest poszukiwany.‐Potwierdzam- przytaknęła dziewczynka.
Postanowiłyśmy że go nie zostawimy samego. Poszłyśmy najpierw do domu Laury, ponieważ jej dom był po drodze. Postanowiłyśmy zapytać się jej rodziców czy mogliby go przygarnąć.
Rodzice Laury się nie zgodzili.
Laura została już w domu, a ja z pieskiem poszłam do swojego domu zapytać się swoich rodziców, czy my byśmy mogli przygarnąć kundelka.Czy rodzice Emilki zgodzą się na przygarnięcie szczeniaka?
Kolejna część wkrótce
CZYTASZ
Charlie- piesek, którego pokochałam
AventuraHejka to moja pierwsza opowieść! Mam nadzieję że wam się spodoba