ROZDZIAŁ 19

23 2 0
                                    


Obudził mnie zaduch panujący w pokoju. Widocznie ze zmęczenia musiałam zapomnieć uruchomić klimatyzację na noc.

Wstałam spocona, skwar lał się z nieba od kilku dni. Od razu udałam się pod prysznic by się odświeżyć i gdy tylko wyszłam z łazienki dostałam SMS:

O 10:00 w restauracji. Noah.

Był cholernie władczy co mnie wkurzało, bo nie chciałam mu się podporządkowywać. Co to w ogóle za wiadomość? Pogrzało go czy co? Jeśli myśli, że dostosuję się do jego zachcianek to był w błędzie. Nigdzie nie mam zamiaru iść.

Przyszedł kolejny SMS.

Jeśli chodzi ci po głowie zostanie w pokoju, nie radzę.

PS. Elizabeth na ciebie czeka.

Nosz kurwa mać. Jeszcze jej mi do szczęścia brakowało dzisiaj.

Noah doskonale wiedział co chodziło mi po głowie, cholera aż tak byłam przewidywalna? Na tyle zdążył mnie poznać? Potrafił czytać mnie doskonale podczas gdy ja nie wiedziałam o nim zbyt wiele. Może gdybym poznała prawdę na jego temat to nie myślałabym tyle o nim i nie zagościł by w mojej głowie? Jedynie co wiedziałam o nim było od pani babci, która jak za złość wypowiadała się o nim w samych superlatywach. A może robiła to specjalnie? W końcu była niesamowicie przebiegła.

Chwilę przed dziesiątą usłyszałam pukanie do drzwi.

– Proszę – powiedziałam od niechcenia, bo wiedziałam, że to Noah.

– Witaj – odpowiedział spokojnie, a ja musiałam zagryźć usta żeby nie uśmiechnąć się na jego widok.

– Nigdzie nie idę – zakomunikowałam, bo wiedziałam, że przyszedł specjalnie po mnie.

– Elizabeth chciałaby z tobą porozmawiać.

– O czym? – oburzyłam się. – Chyba wszystko sobie wyjaśniłyśmy i nie trzeba już niczego omawiać. Najlepiej jak nie będziemy wchodzić sobie w drogę.

– Przemawia przez ciebie nienawiść – zauważył. Podszedł do mnie, ale nie zainicjował dotyku.

– A i owszem. Sprowadziła mnie tutaj po co? Żeby mnie upokorzyć? Może i jest moją prawdziwą matką, ale to niczego nie zmienia. – Usiadłam wkurzona na łóżku i wyciągnęłam papierosa. Wyrwał mi go jednym ruchem.

– Elizabeth przechodzi ciężkie chwile po tym jak Miriam uciekła. Chodzi na terapię, stara się iść do przodu.

– Mam gdzieś to co się z nią dzieje. Nie mam ochoty na wchodzenie z nią w jakiekolwiek dyskusję.

– Zrób to dla mnie – poprosił a mnie zatkało.

Wiedział.

– Czemu jesteś taki pewny, że zrobię to dla ciebie?

– Bo cię o to proszę?

– Zrobiła sobie z ciebie pieska. Żałosne, jej córka zabiła twojego brata a ty... tak po prostu sobie z nią rozmawiasz...

Złapał mnie boleśnie za rękę.

– Uważaj na słowa, okej? – W jego oczach zatańczył gniew.

– Mam rację. – Wyrwałam mu się. – Wczoraj byłam potulna, bo byłam zmęczona. Dzisiaj już nie dam ci się zmanipulować.

– Zmanipulować? – spytał już ze spokojem. – Nie próbuję tobą manipulować.

– Słodkie słówka, pocałunki, piknik... dotykanie mnie. Mieszasz mi w głowie, a ja nie chce żebyś to robił. Za kilka tygodni pożegnamy się i zapewne zostaniesz w mojej pieprzonej głowie na dłużej niż to będzie konieczne właśnie przez twoją cholerną manipulację – Próbowałam się bronić, bo znów patrząc mu w oczy opuszczała mnie złość i zastępował ją nieznany mi dotąd spokój.

Druga twarzOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz