3

93 11 5
                                    

Nie wiedziałem co odpowiedzieć na pytanie Mini, spojrzałem na Pete, on skierował wzrok na Mini, który oczekiwał odpowiedzi.

- Wiesz tak robią dorośli by czasem poczuć się szczęśliwie - no to debil wymyślił...

- Mama nie wygląda na szczęśliwego. - zamarszył brwi, podeszłem do Mini, schyliłem się i szepnąłem mu na ucho

- jestem, ale udaję, że nie by zrobił to jeszcze raz - powiedziałem i ruszyłem z mini do jadalni.
Usiadłem z chłopcami i zacząłem jeść to co zrobił Tea i Pete, właśnie ten dziad postanowił dosiąść się do nas, siedział obok mni i również jadł - Tea bardzo dobrze ci poszła bardzo pyszne - powiedziałem, a on się uśmiechnął.

- pojedziemy na te zakupy?- Yang odezwał się po chwili jak już większość z nas zjadła.

- pojedziemy, ale najpierw muszę w garażu znaleźć Samochód, który pomieści naszą piątkę - powiedziałem, no tak w garażu jest z jakieś sześć samochodów, ale wątpię, że któryś pomieści naszą piątkę...

- mój jest nawet na siedem osób - Pete oznajmił jak nigdy nic, no tak ten dziad jeździ dużym Jeep'em. Zamarszyłem brwi

- czy ty próbujesz się wkupić w łaski moje i moich synów?- zapytałem, a on po prostu się uśmiechnął.- eh niech ci będzie pojedziemy twoim. Chłopcy umyć zęby i ubrać się- od razu poszli się ogarnąć, a ja wziąłem talerze i zaniosłem je do kuchni, Pete polazł za mną, objął mnie od tyłu... Przełknąłem ślinę

- mogę znów sprawić byś był szczęśliwy?- szepnął mi do ucha, odwróciłem się i znów uległem, tak bardzo dobrze czułem się kiedy mnie całował... Pozwoliłem na to jeszcze raz, znów nasze usta spotkały się, nam obu tego wszystkiego brakowało.
Oczywiście ktoś znów musiał nam przerwać tym razem był to Tea, odsunąłem się od Pete i podszedłem do niego. Tea spojrzał na mnie

- kochasz go mamo?- byłem zdziwiony takim pytaniem, zwłaszcza, że myślałem, że żaden z nich nie poznał nigdy czym jest miłość...- jak mieszkałem jeszcze na ulicy to dużo osób które się kochają dawały sobie pocałunki, to podobno uszczęśliwia - jest naprawdę mądry jak ma swój wiek...

- chyba kocham... Ale nie mów mu- szepnąłem, a on zakrył usta i poszedł do chłopców.

Ja też szybko przebrałem się z piżamy, umyłem zęby i stanąłem przed drzwiami, całą czwórka była już gotowa do podróży. Nagle bliźniaki usiadły obrażone na dywanie, zdziwiony kucnąłem przy nich

- nie idziemy. Tea i Mini widzieli buziaki a my nie.- Yin skrzyżował ręce, Yang zrobił to samo

- właśnie!  To nie fer- zwariuję z nimi. To mój pierwszy dzień jako matka a już muszę takie fochy znosić, wstałem i pocałowałem Pete w usta delikatnie.

- zadowoleni?- zapytałem, a chłopcy jak na zawołanie wstali z dywanu, spojrzałem na zdziwionego Pete- co się tak gapisz- powiedziałem wychodząc z chłopcami z domu, wziąłem tylko torbę na ramię. Wsadziliśmy do jego samochodu całą czwórkę i sam też usiadłem, spojrzałem do tyłu na nich- tylko jak będziemy w galerii nie rozdzielać się, trzymać się mnie i tego tu, Tea jesteś najstarszy proszę uważaj na nich.- całą czwórka pokiwała głową, ruszyliśmy do galerii, byli naprawdę zachwyceni nawet jazdą samochodem.
Zaparkował na parkingu i od razu wyszliśmy z samochodu.
Zabrałem ich najpierw do sklepu z ubraniami.

Tak jak ich prosiłem nie znikali nam obu z oczu, na dodatek Tea też bardzo uważał na swoich młodszych braci.
Chodzili nawet za rękę z Mini trzymał się Tea, a bliźniacy siebie.
Pete pogłaskał mój policzek

- o patrz tam- odwrócił moją głowę w bok, Zobaczyłem Jeff'a i Charliego? Pete jest jakiś podejrzany... Napewno napisał im, że tu będziemy.
Jeff poszedł do nas i przytulił mnie niczym się nie przejmując...
Całą czwórka automatycznie się zatrzymała i spojrzała na niego

- czemu przytulasz mamę?- Mini skrzyżował ręce.

- bo nasz był pierwszy - Jeff powiedział patrząc na nich - chłopcy wyglądali na zmieszanych

- mamo to ile ty masz dzieci?- Yang odezwał się patrząc na nich- i czemu Są tacy duzi.- pogłaskałem Jego włosy

- no trochę tych dzieci mi się ostatnio nazbierało, ale spokojnie każde z was uwielbiam tak samo - oznajmiłem i spojrzałem na Jeff'a i Charliego - przepraszam was za wczoraj... I za wszystko co zrobiłem wcześniej.- na szczęście wybaczyli mnie, nawet pomogli nam w zakupach.
Później poszliśmy coś Wszyscy zjeść, Charlie spojrzał na Pete

- a ty przykleiłeś się do nich?- zapytał uśmiechnięty A Pete objął mnie delikatnie

- tak. Chłopcy przeszkadza wam to?- żaden z nich nie śmiał mu zaprzeczyć wręcz przeciwnie musieli jeszcze nas sprzedać, że widzieli jak Pete " sprawia, że jestem szczęśliwy" myślałem, że umrę ze wstydu mimo, że mam trzydzieści siedem lat na karku wstydziłem się, że całowałem się z moją pierwszą miłością...

- Braciszku Jeff- Tea spojrzał na niego i delikatnie się uśmiechnął- wiesz , że pachniesz jak kwiaty? Nie tak jak my... - jego słowa są dość dziwne... nawet Jeff wydawał się być zdziwiony, Pete zaśmiał się, spojrzałem od razu na niego

- z czego ty się śmiejesz?- zamarszyłem brwi

- nie pamiętasz czemu omegi pachną kwiatami? Byłeś tego uczony...- chwila... No tak Jeff jest w związku z Alfą, spojrzałem na niego. Nadal wydawał się być zdziwiony- Jeff przypadkiem Alan nie darzył cię ostatnio dużą ilością miłości?- zapytał, a ten zalał się czerwienią

- musi wam się wydawać...- zakrył twarz, a chłopcy wydawali się być zdziwieni.

- o co wam chodzi?- Yin zapytał i spojrzał na Jeff'a - jesteś czerwony masz gorączkę?

- zawstydził się...braciszek Jeff chyba będzie miał dzidziusia - Tea jest skubany naprawdę mądry, może dlatego, że wychowywał się w dzielnicy " brudnej miłości" był świadkiem prostytucji i wszystkiego co najgorsze.

- ale ekstra!- Mini powiedział, a Jeff jeszcze bardziej wydawał się być zawstydzony, Charlie stwierdził, że zabierze brata do lekarza by sprawdzić przypuszczenia naszej herbaty...

Szczerze mówiąc byłem w duchu naprawdę szczęśliwy, że Jeff jest w końcu z kimś szczęśliwy.
Wieczorem jak już przynieśliśmy wszystkie rzeczy z samochodu Charlie wysłał nam nagranie jak Jeff biję Alan'a kapciami bo przypuszczenia Tea stały się prawdą...
Spojrzałem na Pete, który robił kolację.
Przełknąłem ślinę i niepewnie przytuliłem jego plecy

- naprawdę próbujesz się wkręcić w naszą rodzinę?- zapytałem, bez oporów przytaknął. - możesz zostać na noc... - szepnąłem dość niepewnie. Nadal obawiam się czy dobrze robię zapraszając go znów do serca... Odsunąłem się nagle.
Przecież on słyszy moje myśli, uciekłem do chłopców. Bawili się w salonie zabawkami, które sobie kupili. Usiadłem na fotelu, byłem naprawdę szczęśliwy patrząc na radość tych małym istot, które jeszcze wczoraj wydawały mi się wielkim problemem... Teraz widzę w nich prawdziwe istotny. Radosne istoty pełne życia. Pete przyniósł nam wszystkim kolację do jadalni, było to chyba najlepsze danie jakie w całym moim życiu jadłem.
Młodym chyba też smakowało bo Mimo aż o dokładkę poprosił, w nocy kiedy chłopcy zasnęli już w swoich pokojach siedziałem z Pete w salonie. Spojrzałem na niego i pogłaskał jego policzek.

Jestem w jakiś sposób uzależniony od jego oczu...

[ Tears of blood ]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz