Leon przeszedł kilkadziesiąt minut później, tuż po tym, jak Lily opuściła mieszkanie. Zadzwonił dzwonkiem i nie czekając na odpowiedź, wszedł do środka. Wiedział, że drzwi są otwarte.
Tylko mama pamiętała o zasuwaniu zamka i choć wpajała nam od małego, że od tego zależy nasze bezpieczeństwo, niewiele sobie z tego robiłyśmy. Jej obsesja na tym punkcie wydawała mi się niedorzeczna. Zdarzało jej się na nas krzyczeć, kiedy po raz kolejny otwierała drzwi wejściowe bez konieczności używania klucza. Puszczałyśmy to z Lily mimo uszu, tak naprawdę nigdy nie chodziło o zamek. Kiedy mama wpadała w złość, okrywała ją cienką warstwą nieistotnych przewinień, by ukryć przed nami prawdziwe powody swojego wzburzenia.
Im jestem starsza, tym więcej rozumiem, choć nie zawsze udaje mi się trafnie ocenić sytuację. Zazwyczaj pod pozorem niezamkniętych drzwi, czają się problemy w pracy i zmęczenie, kiedy złość mamy można porównać z eksplozją bomby, po której następuje szloch, chodzi o tatę, a właściwie o jego brak. Te ostatnie pojawiają się coraz rzadziej. Dzięki temu w domu panuje nieco luźniejsza atmosfera. Mama jest mniej drażliwa, Lily w miarę normalnie komunikuje swoje potrzeby, a ja... no cóż. Jest mi łatwiej być sobą i żyć z myślą, że tata nie wróci.
Usłyszałam, jak Leon wspina się po schodach i usiadłam na brzegu łóżka, nerwowo zaciskając dłonie na brzegu materaca. Bałam się tej rozmowy. Wciąż nie miałam pewności, czy to, co robię jest słuszne. Nie miałam konkretnych planów na wakacje, to prawda, ale wyjazd z zespołem rockowym nie przyszedł mi do głowy nawet w najśmielszych snach. To było coś wielkiego, zupełnie jakbym zdecydowała się pobiec maraton, choć moja kondycja, od najmłodszych lat, pozostawia wiele do życzenia. Czekałam na Leona, zastanawiając się, jak zacząć, co powiedzieć, by nie poczuł, że robię to wbrew niemu, albo co gorsza, przeciwko nam.
– Cześć – przywitał mnie, siadając tuż obok.
Pocałowałam go w usta. Smakował miętą i czymś słodkim. Wiele mogłabym powiedzieć o swoim chłopaku, ale nie mogę mu zarzucić, by kiedykolwiek zaatakował mnie nieświeżym oddechem. Zawsze dbał o higienę jamy ustnej, w przeciwieństwie do wielu moich kolegów, którzy odorem wydobywającym się z ust mogliby powalić smoka.
– Długo zamierzasz trzymać mnie w niepewności? – zapytał, biorąc mnie za rękę. – Zaczynam się denerwować.
Uśmiechnęłam się, kładąc policzek na jego ramieniu. Opowiedziałam mu o spotkaniu z Peterem i o propozycji, którą mi złożył. Leon słuchał, jak zwykle uważny i skupiony. Zmarszczył czarne brwi, analizując w głowie wszystko, co mu powiedziałam. Położył się na łóżku, ciągnąc mnie za sobą. Leżałam z głową opartą na jego szczupłej piersi. Bawiłam się guzikiem granatowej koszuli w pingwiny, w której widywałam go ostatnio częściej, niż w czymkolwiek innym. Leon gładził moje włosy, jak zawsze, kiedy byliśmy sami. Na początku strasznie mnie to drażniło. Powtarzałam mu, że przez to wyglądam jak ulizany pies, ale on nic sobie z tego nie robił. W pewnym momencie przyzwyczaiłam się do tej nietypowej dla mnie formy czułości i muszę przyznać, że zaczęłam czerpać z niej przyjemność.
– I co? Pojedziesz?
– Nie wiem – wzruszyłam ramionami. – Zgodziłam się, wstępnie, to żadna deklaracja, przecież wiesz, że nie zrobiłabym czegoś takiego bez konsultacji z tobą.
– A co musi się stać, żeby wstępna deklaracja zamieniła się w ostateczną decyzję? Rozmawiałaś z mamą?
– Jeszcze nie. Najpierw chciałam porozmawiać z tobą.
Przeturlałam się na brzuch i oparłam brodę na rękach. Chciałam lepiej go widzieć, by móc odczytać jego emocje, zanim zdąży się nimi ze mną podzielić. Twarz miał nachmurzoną, ale nie był zły, raczej zmartwiony.
CZYTASZ
My Whisper (ZAKOŃCZONE)
RomancePierwsza część serii THE WHISPER. Marie Giles, absolwentka colleg-u, rozpoczyna pracę u boku znanego zespołu rockowego. Jej ukochany, Leon, sugeruje, że powinni od siebie odpocząć, a ich seksowna przyjaciółka - Ophelia - już ostrzy swoje długie sz...