Rozdział 1

15 3 0
                                    

Lilianna, siedziała przy stole z rodzicami, kończąc swoją owsiankę. Starała się jeść tak, jak należy damie. A te słowa nie były nikogo innego, niż jej mamy.

— Lilianno, przestań się garbić! — warnęła w stronę dziewczyny, jej matka, o imieniu Gabriela.

Z ust brunetki, uciekło ciche westchnienie. Pomimo tego że się siedziała prosto, próbowała przybrać najbardziej pożądną postawę jaką potrafiła.

Dziewczyna odsunęła się od stołu, i ruszyła z miską w ręku w stronę zmywarki. W której, chwilę później umieściła naczynie.

— Nie spóznij, i nie przynieś nam wstydu — kobieta, przeszyła ją wzrokiem od góry do dołu — Nie zapomnij o dodatkowej matematyce po lekcjach!

Brunetka, nie mogąc dłużej tego słuchać, chwyciła za plecak i wyszła z domu. Do liceum nie miała daleko więc stwierdziła że pójdzie na piechotę.

Jej czekoladowe włosy, powiewały delikatnie w powietrzu. Lilianna, była ubrana w białą koszulę mundurku na której, był krawat w kratę w kolorach zieloni i niebieskiego. Tego samego wzroku i koloru była jej spudniczka, która idealnie przylegała do jej chudych nóg.

Odrazu na dziedzińcu szkoły, przywitała ją, jej rudowłosa przyjaciółka, Lessi.

— No w końcu jesteś! Ile na ciebie można czekać! — Lessi wywróciła oczami, jednocześnie uśmiechając się.

— Cześć, ciebie też miło widzieć, Less.

Rudowłosa, zamknęła swoją przyjaciółkę w niedźwiedźim uścisku. Na co Lilianna odrazu zaprotestował, odsuwając się.

Lilianna, nie była nauczona okazywać uczuć, ponieważ, nikt nigdy nie okazywał jej miłości.

— Wiesz.. Tak pomyślałam, że może wyskoczymy gdzieś po lekcjach razem? Może do kina. Co ty na to?

Chciała bym — Pomyślała.

Blondynka, jedynie podkręciła przecząco głową.

— Nie mogę - westchnęła — Po lekcjach mam dodatkową matematykę.

— Kurwa, ty nigdy nie masz czas dla przyjaciółki.

— Podziękuj mojej mamie — Rzuciła cicho, kierując się pod sale, w której, właśnie miały się odbyć pierwsze zajęcia, dzisiejszego dnia.

— Co?

— Nic — burknęła wchodząc do klasy.

W klasie było już kilka osób, w tym nie kto inny jak William Easton — Przewodniczący szkoły, ego top. Ubrany jak zawsze dostojnie i elegancko. Biała koszula od mundurku, idealnie opinała się na jego klatce piersiowe, do tego czarna marynarka i zwykłe czarne garniturowe spodnie.

Dziewczyna na jego widok sikały w majtki. Ale są wyjątki. Tym wyjątkiem jest Lilianna, która postanowiła nie bawić się w związki i inne tego typu rzeczy.
Nigdy nie miała chłopaka dłużej niż kilka dni, ze względu na to że była uważna za kujonke.

Przyjaciółki, usiadły razem w trzeciej ławce pod oknem.

Do klasy wszedł prfosor Morgan, który nauczał biologii. Mężczyzna był po czterdziestce z lekkim zarostem. Ubrany w biała koszulę i bordową marynarkę.

— Dzień dobry, dziś anatomia człowieka.

***

Powoli zbliżała się ostania lekcja, którą była chemia. Reszta zajęć minęła tak jak zawsze, czyli Lilianna i William, konkurując między sobą, kto bardziej wykaże się swoją wiedzą.

Lilianna, wraz se swoją przyjaciółką, siedziały na stołówce. Jedząc swój lunch, rozmawiały o tym jak to by było fajnie gdyby się spotkały po lekcjach.

— Stara, a nie możesz nie iść na tą matematykę? Komu ona się w życiu przyda.

Brunetka, jedynie podkręciła przecząco głową.

— Nie mogę. Nawet jeśli bym nie poszła matka by się dowiedziała i tak — westchnęła cicho.

— Ty to masz przejebane — podsumowała Lessi.

Nawet nie wiesz jak bardzo — Pomyślała.

Matka, dziewczyny kontrolowała ją na każdym kroku. Kiedyś nawet dzwoniła do dyrektora czy dziewczyna nie opuszcza lekcji.

Lilinnę, to już przerastało. A swoją bezsilność, zatopiła w żyletce... Była tego świadoma, że wystarczy jeden zły ruch i jej już nie będzie. Jednak to jej nie zniechęciło, wręcz przeciwnie...

Próbowała udawać silną, a tak naprawdę wystarczyło jedno słowa żeby całkowicie ją załamać. Była krucha jak lód.

W stołówce rozbrzmiał dźwięk dzwonka, który oznaczał koniec przerwy. Dziewczyna odniosły tace i ruszyły w stronę odpowiedzialniej sali.

***

Brunetka siedziała już przy stole, w domu matametyka z którym miała dodatkowe zajęcia. Dziewczyna nie rozumiała po co matka zapisała ją na tę zajęcia, ponieważ matametyke umie perfekcyjnie.

— Dobrze Lilia, dzisiaj przypomnimy sobie materiał z poprzednich lat — Zaczął mam Valentino — może zaczniemy od wzroku delta.

— b^2 – 4ac — Odpowiedziała niemalże odrazu.

— Bardzo dobrze — Pochwalił ją — to może teraz twierdzenie Pitagorasa?

— a² + b² = c² — Odpowiedziała jak zwykle bez błędnie.

Pan Valentino lekko się uśmiechnął i rzucił żartobliwie:

— Jak tak dalej będzie, to będziesz lepsza ode mnie, Lilianno.

Lilia, jedynie zmusiła się na lekki uśmiech, ponieważ przepłakała tyle nocy na naukę, że nikt nie jest wstanie tego obliczyć.

Zajęcia powoli dobiegały końca. Brunetka schowała zeszyt do plecaka i wstała.

— Do zobaczenia w środę, panie Valentino.

— Dowiedzenia, pozdrów rodziców — uśmiechnął się do niej.

P.P.S

I was lost for you || ZAWIESZONAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz