Nie ufać nikomu

47 9 8
                                    

Siedziałem w szpitalu obok mojej Lory, która leżała na łóżku podłączona do przeróżnych rurek i kabli które odczytywały pracę serca. Diagnoza lekarza była następująca :
- Jej stan jest ciężki ale powinna wybudzić się za kilka dni. Ale rehabilitacja potrwa o wiele dłużej. -
Podziękowałem mu i trwałem przy niej . Gdy tak rozmyślałem o tym co mnie spotkało, usłyszałem ciche westchnienie. Powróciłem do rzeczywistości i spojrzałem w stronę łóżka i zobaczyłem że Lora wpatruje się we mnie oczami pełnymi bólu. Rozbiło mnie to. Czułem się winny, i słusznie przecież to ja sprowadziłem na nią te niebezpieczeństwo.
- Eric ? - spytała niepewnym głosem
- Tak słonko.- odpowiedziałem uśmiechając się smutno
- Gdzie jestem ?
- W szpitalu. - rzuciłem cierpliwie
- Ten pożar, to prawda ? To nie był sen ? - zapytała ze łzami w oczach
- Niestety to nie był koszmar. 
Coś we mnie pękło. Zrozumiałem że do póki nie znajdę odpowiedzi na te wszystkie zdarzenia, do puty nie będę mógł się spotykać z Lorą.
- Musimy coś ustalić. - Powiedziałem stanowczo do dziewczyny
- Okej.  
- Nie możemy się spotykać.
- Ale jak to ?
- To dla twojego bezpieczeństwa. 
- Czy to jest związane z tym pożarem ?
- Tak, ale więcej nie mogę ci powiedzieć.
- Dlaczego ?
- Nie dzwoń do mnie, nie pisz, po prostu spróbuj wymazać mnie z pamięci, dobrze ?
- Ja nie mogę tego zrobić ot tak. To nie takie proste. 
- Wiem, ale po prostu spróbuj.
- Okej. - Powtórzyła 
Pocałowałem ją w usta. To był gorzki pocałunek rozstania. Wyszedłem z sali i skierowałem się w stronę wind. Gdy już byłem w jednej z nich zadzwoniłem do mojego przyjaciela z pracy,Richarda
- Hej Richi.- powiedziałem wesoło
- Kto mówi ? - rozległ się głos po drugiej stronie
- To ja Eric, nie poznajesz ?
- A ty Eric, jak leci? Słyszałem że cię zwolnili, współczuję. - gł
os Richiego stał się nagle dziwnie spięty. Zignorowałem to.
- Mogę do ciebie wpaść ?
- Pewnie wpadaj kiedy chcesz.
- Dobra będę za 20 minut. 
- Okej, czekam. 
Z budynku szpitala wyszedłem się na parking aby wsiąść do auta które jako jedyne z rzeczy mi pozostało.

Richard

- Halo ? Tak panie Macgraph będzie tu za 20 minut. Mam go zatrzymać? Dobrze zrobię co będę mógł. To jesteśmy umówieni? Dobrze to do zobaczenia - Rozłączyłem się. Naprawdę lubię Erica ale pan Mark oferuje wysoką cenę za jego wydanie. Teraz mam mały kryzys i ta kasa by mi się bardzo przydała. Poszedłem do kuchni po coś do picia i jakąś przekąskę. Otworzyłem lodówkę i wyjąłem sok pomarańczowy, nalałem do szklanki i po chwili zacząłem szukać czegoś do jedzenia. Po chwili znalazłem pizzę głęboko w czeluściach zamrażarki. Włożyłem ją do mikrofali i podgrzałem. Po chwili usłyszałem samochód na podjeździe. To Eric pomyślałem. Pobiegłem otworzyć drzwi i ujrzałem go w drzwiach. Zmarnowanego i zdołowanego. Zrobiło mi się żal Erica, ale sytuacja finansowa kazała robić swoje.
- Napijesz się czegoś? - Zapytałem
- A co proponujesz? - Uśmiechnął się szczerze, domyślam się że pierwszy raz od kilku dni. I to dzięki człowiekowi który go zdradzi. Jedyny który go nie opuścił.  - Pomyślałem.
- Sok pomarańczowy i właśnie odgrzałem pizzę. Zjesz ze mną?
- Wszystko jedno. -
Skierowałem się z nim do salonu. Był on urządzony w nowoczesnym i starodawnym stylu. Podłoga z czarnego drewna kontrastowała z krwisto czerwoną kanapą, starodawny kominek z wystrojem, który składał się z czarnego kina domowego,stołu w kolorze tym samym co podłoga i zabawkami mojej córki Sary. Kazałem Ericowi usiąść i się rozgościć a sam poszedłem po picie i żarcie. Gdy wróciłem, Eric trzymał głowę w dłoniach. Wyglądał na bardzo załamanego. Gdy podniósł wzrok zobaczyłem że ma podkrążone oczy i bladą twarz.
- Kiedy ty ostatnio spałeś? - Zapytałem
- Nie wiem. Nie mam do tego głowy. - powiedział z bólem w głosie. Zaczęły dopadać mnie wyrzuty sumienia. Jak mogłem być tak narcystyczny. Myślałem tylko o zaspokojeniu swoich potrzeb a nie zauważyłem że Eric ma poważne kłopoty, a ja chciałem go wydać jego prześladowcy. Zaślepiła mnie chciwość, musiałem to jakoś odkręcić. 
- Er? Muszę ci coś powiedzieć. - Zacząłem.


Eric

Richi miał mi coś do powiedzenia. Zamieniłem się w słuch
- Tak ?
- Musisz stąd zwiewać i to już.
- Czemu?
- Pewien człowiek zaproponował mi sporą sumkę a ja miałem tylko cię wydać w jego ręce. Zgodziłem się bo mam pewne problemy z kasą a wiesz że mam na utrzymaniu  Sarę - powiedział Richard a ja się załamałem. Mój przyjaciel, jedyna osoba która mi pozostała, wykiwała mnie w najbardziej perfidny sposób. Za pieniądze.
- Jak mogłeś mi to zrobić ? Jak ? Traktowałem cię jak brata. Nie sorry, byłeś dla mnie jak brat. Zapytam tylko czemu się przyznałeś? - zapytałem, oczy mnie zapiekły od łez które zakręciły się tam przez wściekłość która mnie opanowała.
- Bo uświadomiłem sobie że zachowałem się jak ostatni dupek bez cienia honoru
- Nie chce mi się z tobą gadać.Już wiem że nie mogę nikomu zaufać. Każdy może
mnie zdradzić.
- Póki czas, uciekaj. Człowiek który do mnie dzwonił nazywał się Mark Macgraph. Oni za chwilę tu będą
- Wiesz nie powinienem ci dziękować ale nie zachowam się tak jak ty wobec mnie - mówiąc to uścisnąłem mu dłoń - ale nie myśl sobie tym samym że ci wybaczyłem - Wyszedłem z domu i wsiadłem do wozu, odpaliłem go i wyruszyłem w podróż do osoby która zmieni moje życie całkowicie.


OszukanyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz