17.

7.1K 649 74
                                    

Misie, chyba powoli powracam. Mam nadzieję, że nie macie mi za złe tej długiej przerwy. Dużo się działo w moim życiu, ale stanowczo brakowało mi Was, książek i Wattpada w całej jego okazałości. 

Zapraszam na rozdział Ily ♥

Nim mogłam dostrzec nastał ostatni wieczór szkolnej wycieczki. Louis zajęty poszukiwaniami swojego dręczyciela nie zwracał na mnie uwagi, zabawne. Mieliśmy zaplanowane wieczorne ognisko, a następnie wczesnym rankiem powrót do domu. Pięć dni minęło zadziwiająco szybko.

– Jeśli się nie pospieszysz, skończą się kiełbaski – jęknęła Perrie, pukając o drzwi łazienki w której siedziałam zamknięta. Nie miałam ochoty na ognisko. Wiedziałam, że ona najprawdopodobniej wciągnie się w rozmowę z jakimś chłopakiem, a ja będę siedzieć i mordować wzrokiem innych.

– Idę. – sapnęłam, szybko wkładając przez głowę starą, za dużą na mnie bluzę. Wyglądałam w niej jak w worku, ale była moją ulubioną.

Wyszłyśmy z pokoju od razu kierując się na dół. Na dworze robiło się już ciemno, a ognisko oświetlało nas swoim blaskiem. Zajęłyśmy miejsca na drewnianych balach i tak jak przewidziałam, Perrie od razu wkręciła się w rozmowę z Zaynem. Tak, z tym Zaynem, który wątpliwie umiał policzyć do dziesięciu.

Zgarnęłam ostry, metalowy kij i nabiłam na niego jedną kiełbaskę, po czym przytrzymałam ją nad ogniskiem.

– Nie myślałem, że przyjdziesz. – usłyszałam nad głową a po chwili Harry siedział już obok mnie na pniu drzewa. Kleszcz Harry Styles wrócił do gry.

– Masz zamiar mnie ignorować? – spytał po dłuższej chwili i braku odpowiedzi z mojej strony. Westchnęłam.

– Dlaczego w ogóle miałabym z tobą rozmawiać?

– Bo jestem sympatyczny, miłym, młodym, przystojnym... – zaczął wymieniać, a ja wywróciłam oczami, przez co zatrzymał się.

– Wkurzającym idiotą. – dokończyłam za niego.

Tym razem to on wypuścił ciężki oddech.

– Powinnaś popracować nad umiejętnością koegzystencji.

– A ty nad umiejętnością pieczenia kiełbasek nad ogniem. – po tych słowach kiwnęłam głową w kierunku końcówki jego kija, na którym nabita kiełbaska spoczywała w samym środku ognia. A kiedy Harry podenerwowany uniósł kijek, zesmolone mięsko zsunęło się i spadło w sam środek płomieni.

Widząc jego minę wybuchłam śmiechem, przez co kilku ludzi dookoła zwróciło na nas uwagę. Natychmiast chrząknęłam, uspokajając się. Harry spojrzał na mnie po czym jednym, szybkim ruchem trącił kijkiem mojego przez co również moja porcja zjechała w dół. Teraz oboje siedzieliśmy mierząc siebie wkurzonymi spojrzeniami, z pustymi brzuchami i kijkami.

– Śmianie się z innych jest złe. – mruknął.

– Oh, naprawdę? – uśmiechnęłam się ironicznie. – Jakimś sposobem przez ostatnie lata wcale nie przeszkadzało ci śmianie się z innych.

Rzuciłam kijem o trawę i wstałam, ruszając do pokoju. Nie potrzebowałam popracować nad koegzystencją. To on tego potrzebował.

Garden // h.sOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz