32.

6.7K 649 62
                                    

Zdesperowana leżałam na łóżku, z głową wciśniętą między poduszki. To był jeden z tych dni, kiedy kobieta po prostu czuje się do dupy i ma do tego prawo. Sobota, tydzień do zakończenia roku szkolnego i trzy dni do sprawdzenia przez nauczyciela biologii popraw kartkówek Harry'ego. Uczyliśmy się w sumie cztery dni, a on z każdym kolejnym zdawał się przykładać bardziej. Dupek.

– Tato! – wydarłam się, wstając i markotnie ruszając do drzwi. – Mamy czekoladę?!

U dołu schodów pojawiła się siwa głowa mojego rodziciela, który od rana dobrze się bawił, śmiejąc z mojego nastroju. Pokręcił głową, wycierając dłonie o szmatkę.

– Tak właściwie... – zaczęłam, schodząc o kilka stopni. – Nie porozmawiałam z tobą jeszcze o podawaniu numerów córek nieznajomym mężczyznom.

Ojciec spojrzał na mnie przez chwilę jakby przestraszony tym, ze się dowiedziałam, po czym parsknął śmiechem.

– Wiedziałem, że puści parę. – mruknął, kręcąc głową. – Słonko, jako twój ojciec, dbam o ciebie i twoje życie prywatne.

Po tych słowach, puścił mi oczko, po czym ruszył za pewno do garażu. Moja szczęka opadła, gdy dostrzegłam zachowanie podobne do Stylesa. To nie było w porządku. Teraz miałam na karku dwóch upierdliwych facetów.

Jęknęłam głośno, wracając do pokoju i rzuciłam się na łóżko. Mój telefon zabrzęczał.

Styles: Co dzisiaj robisz? x

Ja: Nie odpisuję na twoje wiadomości.

Miałam ochotę na czekoladę i nigdy nie mogłam pojąć, jak ojciec może nie jeść słodyczy. Wiedziałam, że jestem bardziej markotna niż zwykle, więc potrzeba zabicia Harry'ego wzrosła. Leżałam, wspominając różne sceny z nim związane i irytowałam się jeszcze bardziej. Zwłaszcza, gdy przypomniałam sobie, jak jego usta dotykały mojej skóry.

Styles: Okres?

Ja: Zamknij się.

Styles: Już jadę ;)

Otworzyłam szeroko oczy i wpatrywałam się w wiadomość. Nie. Nie, nie, nie. On nie może tu przyjechać, bo nie ręczę za siebie. Jest sobota, to dzień odpoczynku dla Sary. Odpoczynku od burzy loków i cwaniackiego uśmieszku.

Zanim mogłam się zorientować, zaczęłam oddychać szybciej i po raz pierwszy miałam ochotę się rozpłakać. Harry po prostu sprawiał, że traciłam kontrolę. Nad swoim życiem, decyzjami. A kontrola to była jedyna pewna rzecz, którą do tej pory miałam.

Z drugiej strony, gdy napisał ostatnią wiadomość, poczułam coś dziwnego. Ale było to dobre uczucie. Irytowałam się, ponieważ nie powinnam czuć niczego dobrego w stosunku do niego.

Mimo wszystko, nie zakazałam mu przyjazdu. Bo pewnie i tak by mnie nie posłuchał.

Nie minęło dziesięć minut, a usłyszałam dzwonek do drzwi. Dopiero w tamtym momencie dotarło do mnie, że jestem w starej piżamie. Krótki spodenkach i szarej, za dużej bluzce. Zakopałam się w pierzynie, modląc się, żeby z jego przyjazdu nic nie wyniknęło.

– Rudzielcu? – usłyszałam zachrypnięty głos. – Twój tata mnie wpuścił.

Wciąż nie ruszyłam się, ignorując go.

– Mam żelki, zupki chińskie i czekoladę.

Minęła chwila i z westchnieniem poderwałam się, zrzucając z siebie kołdrę. Usiadłam, a moje włosy naelektryzowały się, co spowodowało śmiech Stylesa

– Wyglądasz uroczo. – mruknął, rzucając na łóżko wymienione przez niego rzeczy. Od razu chwyciłam tabliczkę czekolady z orzechami i zaczęłam ją otwierać. Puściłam jego słowa mimo uszu, choć zapewne i tak moje policzki zrobiły się czerwone.

Właśnie o to chodziło. Ilekroć starałam się zachować powagę i zignorować go, moje ciało reagowało zupełnie odwrotnie.

Kiedy osiadł obok mnie i zrzucił z nóg buty spojrzałam na niego po raz pierwszy. Miał na sobie czarne dresy, koszulkę tego samego koloru i czerwoną koszulę w kratę.

– Cześć. – powiedział, uśmiechając się do mnie, podczas gdy ja odłamywałam jedną kostkę.

– Cześć. – mruknęłam, po czym ułożyłam się na poduszkach, poprawiając kołdrę na moich nogach.

Harry ułożył się obok mnie, w takiej samej pozycji.

– Rozumiem, że irytujesz się szybciej i bardziej niż zwykle, hm?

– Ta, moja chęć zabicia ciebie również wzrosła. – mruknęłam. – Ale przyniosłeś czekoladę, więc...

Styles zaśmiał się, a ja uśmiechnęłam lekko.

– Więc na co masz ochotę?

– Chcę zostać w łóżku cały dzień. – sapnęłam, a on wsunął nogi pod kołdrę.

– Więc zostaniemy.

Fuknęłam, patrząc na niego spod byka.

– Niby dlaczego myślisz, że możesz leżeć ze mną?

– Bo przyniosłem czekoladę. – próbował zachować powagę, ale mu to nie wyszło.

Leżeliśmy tak dość długo. Jedząc żelki i czekoladę. Rozmawiając. Czasem zadawaliśmy sobie durne pytania, a czasem po prostu opowiadaliśmy różne rzeczy. Harry podzielił się ze mną historią o Niallu, który pomylił swoją dziewczynę z jakąś inną, podczas jednej z imprez. A ja przyznałam się jak wielką frajdę sprawiało mi zastawianie pułapek na Louisa podczas wyjazdu.

Było w porządku i po raz pierwszy przez myśl przeszło mi, że wcale nie przeszkadzałoby mi, gdyby takie dni się powtarzały.

o jejku, jejku, jejku.

nie wiem co napisać, lmao. Kocham Was i dziękuję za głosy i koemnatzre x 

Garden // h.sOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz