Rozdzial 4.

355 12 5
                                    

ROSIE

Polubiłam Camelie. Wydawała się szczera, a to w ludziach było dla mnie najważniejsze. Cieszyłam się że mogłam się wreszcie komuś wygadać. Zazwyczaj nie lubiłam rozmawiać o uczuciach, ale z nią było inaczej, czułam że mogę jej ufać choć jej nieznalam. Ale tak właściwie dlaczego?

CAMELIA

- Dobra jest już późno, dzisiaj itak już nic nie zrobimy. A coś czuję że chcesz odpocząć. Musimy jeszcze tylko wybrać gdzie będziesz spać. I damy Ci wszystko ubrania, i inne takie babskie bzdety. - zwrócił się do mnie chłopak. Wesołym tonem... Czy on naprawde cały czas taki był?

- Możesz zostać u nas.- zaproponowała liliana.

- Jeszcze raz chce wam podziękować za to wszystko co dla mnie robicie, choć nie jestem waszym problemem.

- No właśnie ona nie jest naszym problemem.- odezwał się tata, głosem wypranym z wszelkich uczuć.

Zawsze był taki zimny, to znaczy przyzwyczaiłam się że jest powazny, ale nigdy, niebyl taki w stosunku do mnie lub mamy. Zrobiło mi się... przykro? Niemoge mieć mu tego za złe aktualnie jestem obca mu osobą.

Nikt nic się nie odezwał. Tak jakby bali się z nim nie zgodzić.

- Musisz być takim chujem nawet dla dziewczyny, która nawet niema gdzie iść na noc!- Rosie zwróciła mu uwagę podniesionym głosem.

- Widzę że jednak umiesz siw odzywać. Już zaczynałem w to wątpić.- odpyskowal jej dość obojętnym tonem.

Wszyscy wydawali się jakby zmieszani. Ale nikt już nic nie powiedział po prostu wyszli a w pomieszczeniu, zostałam tylko ja, Xander, Rosie, i Lili.

- Rosie musisz trochę przystopować i przestać mu się tak stawiać.- powiedziała ciocia.

- Niechce się wtrącać, ale słyszałam że to twój chłopak, a wydaje się jakbyście wszyscy się go bali.

- Ja się go nie boję- zawsze taka była.

Camelia WilliamsOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz